Uległość serca
Wj 19,17; 20,1-17; Ps 19; Mt 13,18-23
Uległość serca, o którą chodzi Panu w relacji ze swoimi wyznawcami, nie jest dostępna na pstryknięcie, czy na jakieś magiczne zachowanie. Uległość serca, czyli najwłaściwsza z postaw, jaka winna charakteryzować zakochane w sobie osoby, rozciąga się w czasie i jest pewnym procesem. Aby ona nastąpiła, potrzebny jest czas, znajomość, rozumienie. Potrzebna jest decyzja i oczywiście rozmowy, słowa, czyny. O tę uległość serca stara się Pan. Przyjrzyjmy się jej dzisiaj w dwóch odsłonach Bożego Słowa.
Panie, który użyźniasz glebę naszego serca, odnajdź w nas te miejsca, które już są gotowe do współpracy z Tobą i miej miłosierdzie dla stawiających opór. Miłością większą od grzechu pokonuj w nas każdą przeszkodę do tego, by Twoje słowo głęboko w nas zapadło.
Uległość serca, o którą chodzi Panu w relacji ze swoimi wyznawcami, nie jest dostępna na pstryknięcie, czy na jakieś magiczne zachowanie. Uległość serca, czyli najwłaściwsza z postaw, jaka winna charakteryzować zakochane w sobie osoby, rozciąga się w czasie i jest pewnym procesem. Aby ona nastąpiła, potrzebny jest czas, znajomość, rozumienie. Potrzebna jest decyzja i oczywiście rozmowy, słowa, czyny. O tę uległość serca stara się Pan. Przyjrzyjmy się jej dzisiaj w dwóch odsłonach Bożego Słowa.
Księga Wyjścia kreśli dalszy ciąg sytuacji, o której niedawno słyszeliśmy, a mianowicie Mojżesz z czyściutko ubranym ludem staje wobec Boga, ustawia się naprzeciw góry. I wtedy Pan Bóg wypowiada słowa, przez które chce wywołać w Narodzie Wybranym uległość serca, pragnie do tej uległości doprowadzić.
Gdyby odwołać się do jakiegoś analogatu – analogat ma pewne cechy podobieństwa, ale w całości nie jest w stanie oddać omawianej rzeczywistości – można by powiedzieć mniej więcej tak: Daję ci ogromną dawkę energii, prądu. Ten prąd posłuży wielu twoim codziennym potrzebom, przyda ci się. Tylko nie dotykaj go gołymi rękami, nie wkładaj palca do gniazdka. Nie, nie, nie, nie. Masz ogromną dawkę prądu, który możesz wykorzystać i wykorzystasz do dobrych celów, ale bawiąc się nim, posługując się nim bez odpowiednich ograniczeń, narażasz się nawet na śmierć.
Pan staje wobec ludu i mówi: słuchajcie, mam ogromną, niewyczerpaną siłę miłości, która będzie was ożywiać. Daję ją wam w całości, bierzcie. Jezus później powie: Bierzcie i jedzcie. Otrzymujecie ode mnie siłę i będziecie ją otrzymywać, tylko musimy ustalić pewne warunki, nakreślić okoliczności, w których użycie tej siły nie obróci się przeciwko wam. Jest ich dziesięć. Podam wam niezbędne minimum. Nie schodźcie poniżej tego poziomu. A zatem spośród wszystkich znanych i nieznanych osób na świecie: Ja jestem Pan, twój Bóg. Jestem Kimś, kto ma tak potężną siłę, że cię wywiodłem z upokorzenia i z tego, co sprawiło, że oszpecił się w tobie obraz miłości, że stałeś się podejrzliwy, zacząłeś źle używać swojej wolności, byłeś uciskany. Ja siłą potężną wyprowadziłem cię z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie wprowadzaj innego zestawu bóstw i bożków w twoje życie. Nie korzystaj z innej siły, przyjdź do źródła. Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie.
Jestem Kimś, kogo nie da się uchwycić. Daję ci ogromne możliwości, fantazje, marzenia. Możesz je przedstawiać w różnej formie, ale to nie może być twoim Bogiem. Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na niebie nisko, i nie będziesz oddawał mu pokłonu. I nie będziesz im służył, ponieważ Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym. Zazdrosnym, tak. To oczywiście antropomorfizm – zazdrosny Bóg – bo jak się kocha, to się nie zniesie, kiedy kochana osoba krzywdzi się i mówi, że jest jej dobrze. Skrzywdzisz się zawsze, kiedy zrobisz z siebie przedmiot, kiedy będziesz oddawał pokłon rzeczom i z siebie samego zrobisz rzecz.
Nie będziemy się zatrzymywać nad wszystkimi przykazaniami, ale podam jeden przykład ilustrujący uprzedmiotowienie Pana Boga. Nie chodzi oczywiście o to, aby w naszych domach, kościołach nie było krzyża czy obrazu, ale nie może to być szmira, sakrokicz. Nie może też stanowić centrum naszej religijności. Jeżeli artysta nie potrafi wyrazić słowami tego, co wewnątrz serca przeżywa, to wypowiada się przez swoje dzieło. Nie wolno mu tego zabraniać. Ale to dzieło nie jest bogiem. Jeżeli obraz pomaga nam w modlitwie i pozwala wejść w relację z Bogiem, to w porządku. Nie wolno natomiast robić z niego centrum naszej pobożności. Nie wolno uprzedmiotawiać Boga. I o to chodzi w tym przykazaniu. Bzdurną interpretacją jest stwierdzenie, że trzeba palić wszystkie obrazy, bo chrześcijanie, katolicy, modlą się do figurek. Jeżeli się ktoś modli do figurek, popełnia błąd, uprzedmiotawia Boga. Natomiast jeżeli miejscem, w którym szczególnie odnajduję się w modlitwie, jest jakieś sanktuarium, to nie znaczy, że mamy je zburzyć czy zabronić ludziom tam być.
Nawiasem mówiąc, można też uprzedmiotowić siebie. Na przykład niewłaściwie korzystać ze swojego ciała, o czym mówią też następne przykazania.
A zatem: Ja jestem twoim Bogiem, Ja mam być w centrum, nie jakieś namiastki, podróby. Moje imię jest święte, wymaga szacunku. Moja Osoba jest czymś odmiennym niż całe to bagno, śmieci grzechu, brudu. Jeśli zwracasz się do Mnie, czyń to świadomie. Traktuj mnie jak kogoś, kto jest obecny, reaguje na każde twoje słowo. Nie wzywaj Mnie do czczych rzeczy. Nie czyń ze mnie przerywnika w swych wypowiedziach.
Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. To jest jedyne przykazanie ze wzmianką pamiętaj. Dlaczego? Bo łatwo zapomnieć. Łatwo poddać się wirowi czasu, obowiązków i odinstalować, wyeliminować Boga z życia. Łatwo uczynić z tego jednego dnia – a on jest jeden na siedem – dzień nic nie znaczący. Ma on się wyróżniać bliskością Boga w konkretach mojego domu, relacjach z bliskimi, w konkretach Domu Bożego – w Eucharystii – w aktywnym i rozwojowym odpoczynku. Ma się wyróżniać. I tu nie ma zezwolenia na wykonywanie prac niekoniecznych, a już najbardziej na ubóstwianie pieniądza poprzez handel czy kupowanie. Jezus powie, że nie ma zgody na pominięcie któregoś z przykazań. Jeśli pomijamy któreś, to nie dziwmy się, że miłość ma do nas utrudnione dojście, a nawet prąd obraca się przeciw nam. Nie ma dyspensy od niewykonywania rzeczy zbytecznych. Tego dnia ma być świętość. Oczywiście Jezus powie też, że człowiek nie został stworzony dla szabatu, tylko szabat dla człowieka. Faryzeusze tak drobiazgowo przestrzegają szabatu, że nie zezwalają na uzdrowienia. Jezus mówi im: swojego wołu odwiązujecie i prowadzicie do wodopoju, a Ja nie mogę uzdrawiać? Nie chodzi więc o jakiś skrupulatyzm, ale o zasadę. Są wyjątkowe względy. Lekarz nie przerwie pracy w niedzielę, bo trzeba ratować życie. Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić.
W zestawie tych trzech przykazań, czyli na pierwszej tablicy, unormowana zostaje relacja: człowiek – Bóg. Potem wchodzimy w relację: człowiek – człowiek. I zwróćmy uwagę, że na pierwszym miejscu znalazło się przykazanie: Czcij ojca twego i matkę twoją. Wyrażaj szacunek należny Bogu jako źródłu życia, wobec tych, którzy je przekazali tobie. Oni się mają o życie troszczyć, zabiegać o nie, pielęgnować je. Wyrażaj szacunek. Rodzice życia nie dają, lecz je przekazują. Dawca jest jeden – jest Nim Bóg. Dzieci nie są własnością rodziców. Rodzice nie są własnością dzieci. Bóg jest źródłem ojcostwa, macierzyństwa, zrodzenia. Nie wolno czynić z jednych i drugich – czyli rodzice z dzieci, dzieci z rodziców – własności, przedmiotu, który muszę ubrać, wychować, wyszkolić. Przykazanie czcij ojca swego i matkę swoją, reguluje relacje rodzinne.
Nie będziesz zabijał. Dokładnie: Nie będziesz mordował. Nie odbieraj życia innym.
Nie cudzołóż i nie pożądaj żony bliźniego swego. Te przykazania łączą się ze sobą. Są związane z troską o świątynię, jaką jest nasze ciało. Nie rób z niej przedmiotu użycia. Z pozoru trudno często ustalić, co to jest pornografia. Jest to uprzedmiotowienie ludzkiego ciała. Największy biznes robi się dziś na ludzkiej słabości i czynieniu z ciała przedmiotu użycia poprzez nieczystość: masturbację, homoseksualizm i inne zjawiska czyniące z ludzkiego ciała przedmiot. Dlaczego człowiek dopuszczający się nieczystości po pewnym czasie czuje wyrzut sumienia? – Bo odkrywa, że potraktował się jak przedmiot użycia. Uprzedmiotowienie boli. Człowiek nie jest po to, żeby był przedmiotem użycia dla kogoś lub dla siebie.
Nie będziesz kradł. Zdobywaj w pocie czoła dobra materialne tego świata, dobra duchowe. Nie kradnij, to minimum. Można dodać: dziel się z innymi.
Nie będziesz pożądał rzeczy, czyli nie będziesz wchodził w klimaty, które cię do kradzieży doprowadzą. Nie rozwijaj w sobie pożądania rzeczy, czyli tego, co cię do kradzieży doprowadzi.
Uległość serca ma być kształtowana pod wpływem wierności tym przykazaniom. Ktoś zauważył, że katolicy nie są nawet na etapie dekalogu w uległości serca, nie wspominając o błogosławieństwach z Ewangelii. Trzymają się kodeksu Hammurabiego: oko za oko, ząb za ząb – jak mówi ks. Stefan Radziszewski, najlepiej trzonowy za trzonowy.
Uległość serca ma być oparta na wierności tym przykazaniom. Jego słuszne zakazy radują serce. To jest tylko minimum, natomiast maksimum: nie zabijaj, to znaczy troszcz się o życie, troszcz się o zdrowie.
Nie kradnij, to znaczy ubogacaj się, współpracując ze Stwórcą.
Nie cudzołóż, to znaczy dostrzegaj piękno, które Pan Bóg posyła w pięknej kobiecie, pięknym mężczyźnie. Dostrzegaj to piękno i nie rób z niego przedmiotu.
Nie miej cudzych bogów, to znaczy zadbaj, żebyśmy byli jeszcze bliżej, bo się kochamy – mówi Pan. Bóg chce naszego rozwoju, kreatywności.
Pierwsza ważna rzecz wypływająca z dzisiejszych czytań: Pan, ustalając przykazania, pragnie uległości serca.
Druga odsłona uległości serca, to wytłumaczenie przez Jezusa przypowieści o siewcy. Ta przypowieść nie ma na celu zamulenia nas, wystraszenia, przygnębienia. Ma nam ona raczej ukazać, że Królestwo Boże działa, jest, przynosi plony. Jest ciągły zasiew miłości. To się musi udać! To się uda. Królestwo będzie. Jest zwycięskie. Oczywiście należy utożsamiać to Królestwo, jego działanie, obecność i zwycięstwo z Jezusem, bo w Nim się ono wypełnia. To jest główne przesłanie przypowieści o siewcy. Idziemy do przodu. Jest dla kogo żyć! Jest dla kogo pokonywać trudności, bo Królestwo zwycięża w Jezusie Chrystusie.
Chrystus mówi o działaniu tego Królestwa w centralnym punkcie głoszeniu słowa, na żyznej ziemi, która już jest, przynosi plony. Uwzględnia, urealnia warunki, w których już to Królestwo działa. Określa sytuacje, z którymi trzeba nam się liczyć przy rozwoju Królestwa, przy kiełkującym i wzrastającym w nas dobru.
Odczytując tę przypowieść, pamiętajmy o tym kluczu: w centrum ma być nadzieja, działanie Boga. Królestwo już jest. Działa. Przynosi plon. Potrzeba żyznej gleby, żeby urosło jeszcze więcej.
Co zrobić, żeby gleba była żyzna? – Strzec się przed niesłuchaniem, niepatrzeniem naokoło, bo zasiew jest ciągle i wcale nie chodzi tylko o słowo. O Panu Bogu mówi też piękno przyrody, zachwyt, zdumienie, wrażliwość ludzkiego serca, to, że ktoś potrafił zapłakać z kimś drugim. To jest głoszenie słowa. To jest wzrost słowa. To jest zasiew miłości. Choć w pierwszej kolejności chodzi o głoszenie słowa.
Jezus podaje w tym zestawie okoliczności utrudniające słuchanie, patrzenie i rozumienie słowa. Mówi o tym, że trzeba słuchać, rozumieć i przez to wydawać plony, przynosić owoc na miarę możliwości swojego serca, posiadanych charyzmatów. Jeżeli dobrze gotujesz, chwal tym Pana. Jeżeli cudownie śpiewasz, tym wydawaj plon. Jeżeli umiesz fantastycznie słuchać człowieka, tym owocuj.
Królestwo już działa, zauważmy to – mówi Jezus w przypowieści o siewcy. Daje nam kilka przykładów zagrożeń, czyli tego, co będzie utrudniało słuchanie, rozumienie i wydawanie plonów. Posługuje się przykładami z życia. Pierwszym jest ziarno rzucone na drogę. Obfitość ziarna i hojność siewcy nie wyczerpie się. Nikt nie będzie mógł powiedzieć, że słowo nie było siane. Było siane. Każdy człowiek ma okazję i szansę odkryć Boga w świecie. Każdy! Nie ma wymówki dla nikogo. Głupi z natury są ludzie, którzy patrząc na dzieła stworzone – mówi św. Paweł, cytując Stary Testament - im oddawali hołd, zamiast Bogu. W każdego Bóg coś wszczepił.
Jan Paweł II podczas spotkania z przedstawicielami świata islamskiego i żydowskiego mówił: Jedno, co nas łączy, to złota zasada, która mówi: co chcesz, aby inni ci czynili, ty im czyń. Jeżeli ktoś wprost nie zna Boga, to ma wejść w świat prawdy, piękna, dobra, miłości. To są wartości, które go naprowadzą na Pana Boga, ale ma się tego trzymać, a nie kantować, kłamać, profanować, zanieczyszczać, nienawidzić.
Nie ma wymówki.
Obfitość sianego ziarna to maksymalna inwestycja ze strony Pana Boga. Teraz kwestia odbioru. Jezus mówi o jednym z zagrożeń: ziarno pada na drogę. W takiej sytuacji mamy do czynienia z człowiekiem, który słucha słów Boga o Królestwie, a nie rozumie ich, nie podejmuje trudu, żeby się nad tym zastanowić. A ponieważ ziarno jest atrakcyjne również dla złego, bo zło istnieje wtedy, jak coś gwizdnie dobru, dlatego przeciwnik wykorzysta słowo, ale obróci je przeciw człowiekowi. Jezus mówi: przychodzi zły i porywa, wyszarpuje, walczy o to, żebyś się nie zagłębił się w nie i napisał sobie usprawiedliwienie: za długie kazanie, nie chce mi się analizować, bo jestem zmęczony… Zły przychodzi i wyrywa słowo temu, kto nie chce podjąć trudu zrozumienia, zagłębienia się w nie.
Miejsce skaliste oznacza ludzi chwiejnych w sercu. Owszem, zachwycili się: ksiądz pięknie mówi, piękne było kazanie, ładnie powiedział, a za chwilę wracają do swojego błota. Zachwyt, podziw, a później powietrze uchodzi – balon rośnie, że aż strach, przebrał miarę, no i trach. Miejsce skaliste oznacza ludzi niestałych, niesystematycznych.
To dla nas szczególnie ważna informacja i alarm: jesteśmy niestali, niesystematyczni. Zaniedbanie może się każdemu zdarzyć – tak jak choroba. Ale trzeba wracać z zaniedbań. Nie odkładaj nawrócenia na jutro.
Jezus kreśli jasno i zdecydowanie realia: przyjdzie ucisk, prześladowanie z powodu słowa. Co ci daje rozważanie słowa?... Powinnaś być święta, do kościoła latasz prawie codziennie… Co ty tam robisz tyle godzin?...
Brak przyjmowania i konsultowania słowa w świetle wiary sprowadza załamanie. Zaraz się załamują z powodu słowa. Rzeczywiście, wielu jest takich, którzy krzyczą, że chodzenie do kościoła jest niemodne… Bo młodych ludzi w kościele nie ma, trzeba zrezygnować… Zaraz się załamują. Niestałość. Jak zdobyć stałość? Jak użyźniać glebę? – Próbujemy to czynić na przykład poprzez różne wyrzeczenia. Próbujemy odnaleźć kogoś, z kim będzie nam lżej. Nie ze wszystkimi się da.
Nie ma w sobie korzenia i jest niestały. Nie pracuje nad uległością wobec Pana.
Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.
Demon potrafi nawet cytować Pismo Święte. Może ci wmawiać, że nie warto się zagłębiać, już to słyszałeś wiele razy, znasz na pamięć. Można być teologiem i nie mieć wiary. Można być niewierzącym i wykształconym teologiem. Można być niestety niewierzącym księdzem. Można być niewierzącym katolikiem, z pamięci cytować regułki katechizmowe. Wielu ludzi cytowało mi ministranturę po łacinie, a obecnie nic nie mają wspólnego z Kościołem. Słowo zostało, ale bezowocne. Można się powoływać na cytaty z Biblii, ale nie przynosić plonów.
Ciernie oznaczają troski doczesne. Mam tyle spraw na głowie… Marto, Marto troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba jednego. Dosyć ma dzień swojej biedy. Przypomnijmy zasadę: nie żyję z prędkością kosmiczną, tylko biorę dzień na dzień. Do tego trzeba wracać, bo się szybko zagalopujemy. Ciernie zagłuszają.
Ułuda bogactwa – gdybym miał to czy tamto, wtedy bym dopiero żył… Bzdura i ułuda. Gdyby mnie więcej osób akceptowało, czułbym się bardziej rozumiany… Ułuda bogactwa – świecące świecidełka, które wcześniej czy później oślepią człowieka. Zagłuszają słowo i zostaje bezowocne.
Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. Kto wchodzi w nie głębiej. Kto ma dla niego czas. Kto ma szlachetne i dobre serce, zatrzymuje w nim słowo i wydaje owoc przez wytrwałość. Nie zachwyt, nie jednorazowe uwielbienie. Wytrwałość. Trwaj, by wytrwać. Trwaj, chociaż się wszystko rozsypało. Trwaj, chociaż się okazało, że jesteś miksem wszystkich zagrożeń. We mnie jest to wszystko… I droga, i skała, i ciernie… Chociażbyś to w sobie odkrył, trwaj. Użyźniaj się poprzez to, że z całym odkryciem swojej nędzy zbliżysz się znowu do Pana. Taki jest cel tej przypowieści – okryć działanie Boga. On już działa. Trzeba znowu zaorać – orka na ugorze. Ruszamy nasze ugory nie po to, żeby powiedzieć: Tak, to o mnie i do widzenia. Wreszcie dowiedziałem się, jaką glebą jestem, skałą, cierniem czy drogą, czyli zacząłem się użyźnić. Dziękuję, Panu, ale nie wpadam w pychę. Nie chcę w nią wpaść.
On też wydaje plon – uległość serca wydaje plon, co staje się możliwe dzięki działaniu w nas Ducha Pana.
Chwała Ci, Panie, za cierpliwość, jaką masz do nas. Chwała Ci, Panie, że wobec tylu bzdurnie, bzdetnie spędzonych chwil naszego życia, dziś możemy się mordować i męczyć, słuchając wreszcie Ciebie, a nie szklanego wariata czy jakichkolwiek innych drapieżnych zjawisk, których celem jest odciągnięcie nas od życia.
Dziękujemy Ci, Panie, że uwzględniasz realizm życia, że podajesz nam zagrożenia, ale nie po to, żeby nas nimi straszyć. Chcesz, abyśmy bardziej dbali o użyźnianie gleby naszego serca.
Alessandro Pronzato cytuje pewne wyjaśnienie: Problem nie polega na tym, żeby udawać, że nie ma cierni, czy nie ma ptaków – jak powie Jezus w Ewangelii Marka – które czekają, żeby wydziobać ziarno. Problem polega na tym, żeby te ciernie nie wyrosły mi w sercu i na głowie. Żebym nie pozwolił, aby ptaki latające nade mą, w moim sercu i w mojej głowie uwiły sobie gniazdo. Zagrożenia trzeba brać pod uwagę.
Na ile biorę pod uwagę zagrożenia wobec zasiewu Bożego słowa w moim sercu?
Jak je dziś odkrywam?
Na ile wierzę w miłość silniejszą niż te zagrożenia?
Na ile mam nadzieję, że jakoś dojdę do całkowitego użyźnienia mojej gleby, do całkowitej uległości mojego serca?
Jaką glebą jestem dzisiaj?
Trzeba sobie glebnąć, usiąść i przyjrzeć się miejscu, w którym się siadło.
Patrzmy na glebę naszego serca. Kontaktujmy się ze słowem Pana.
Chwała Ci, Panie, za troskę o uległość naszego serca.
Pozdrawiam –
ks. Leszek Starczewski