Natrętny Bóg
Rdz 18,20-32; Ps 138; Kol 2,12-14; Łk 11,1-13
Serce oddycha miłością. Sercu potrzebne są słowa modlitwy, bo serce żyje też z modlitwy. Pan przemawiający dziś w Liturgii Słowa jest niezwykle natrętny w przekonywaniu nas, że powinniśmy się modlić i rozmawiać z Nim. Obrazy, które posłużą nam do odkrycia tego miłosnego natręctwa Pana względem nas, skupiają się na trzech wydarzeniach przedstawionych w Bożym słowie.
Panie, do końca nas umiłowałeś i dlatego pragniesz, aby nasze serca były pełne miłości. Dziękujemy, że nam ją dajesz, że mądrze do nas mówisz, budząc serce do wiary w miłość, by mieć nadzieję.
Serce oddycha miłością. Sercu potrzebne są słowa modlitwy, bo serce żyje też z modlitwy.
Pan przemawiający dziś w Liturgii Słowa jest niezwykle natrętny w przekonywaniu nas, że powinniśmy się modlić i rozmawiać z Nim. Obrazy, które posłużą nam do odkrycia tego miłosnego natręctwa Pana względem nas, skupiają się na trzech wydarzeniach przedstawionych w Bożym słowie.
Pierwszym z nich jest niezwykły dialog Boga z Abrahamem, mający miejsce w kontekście zbliżającej się tragedii, katastrofy, swoistego tsunami, jakie ma dopaść Sodomę i Gomorę – tereny, w których znajduje się bratanek Abrahama, Lot, z rodziną.
«Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie. Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy też nie; dowiem się».
Bóg postanawia wtajemniczyć swojego przyjaciela Abrahama w plany, jakie ma względem docierających do Niego pogłosek. To antropomorfizowanie Boga jest po to, żeby niejako rozszerzyć naszymi pojęciami Serce Boga. Żebyśmy z tego chociaż trochę pojęli. Bóg chce zbadać teren. Nie działa pochopnie. Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca – powie Nowy Testament. Oczywiście nie jest to sankcjonowanie grzechu. Bóg się nie zgodzi na grzech. Jeżeli człowiek zgodzi się na grzech, to grzech go zabije. Grzech jest duchowym – a w konsekwencji też fizycznym – samobójstwem.
Chcę więc iść i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie (…).
Wtedy to dwaj mężowie odeszli w stronę Sodomy, a Abraham stał dalej przed Panem. Zbliżywszy się do Niego, Abraham rzekł: «Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu dla owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu. O, nie dopuść do tego. Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?»
Jak się jest na Sercu Boga, w Jego bliskości, to można z Nim rozmawiać w ten sposób. Można nawet zbuntować się z miłości, jeśli jest się blisko Boga. I wrócić z miłości, skruszywszy serce.
Abraham rozmawiając z Panem, nie jest kimś, kto Go poucza. Rozmawia i przedstawia swoją wersję wydarzeń, mówi, jak on to widzi, jak postrzega Boga. Prezentuje tu obraz Boga, jaki nosi w swoim sercu. A Bóg nie jest Kimś, kto tylko czeka na pomyłkę człowieka, żeby zadać mu śmierć.
Wolą Ojca jest dawać życie i to w obfitości. Bóg chce dalej posyłać życie. Pyta, czy w Sodomie jest ktoś, kto chce życia, bo dociera do Niego, że ludzie pragną śmierci tak, jak pragnie się życia. Że robią wszystko, żeby śmierć panowała w ich życiu. Pójdę się przekonać – mówi Pan – zbadam serca, zbadam ten teren.
Dla jasności dodajmy, że Abraham też nie ma zamiaru przymykać oczu na zło, na grzech. Pyta się o sprawiedliwych, o tych, którzy chcą żyć. Gdybyś znalazł pięćdziesięciu sprawiedliwych, to czy ze względu na nich także zniszczysz miasto, nie przebaczysz mu?
Pan odpowiedział: «Jeżeli znajdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych, przebaczę całemu miastu dla nich».
To jest Jego wola. Dobrze, niech będzie pięćdziesięciu.
Abraham znowu się odzywa. Zna realia, wie, jak może być.
Pozwól, o Panie, że jeszcze ośmielę się mówić do Ciebie. Znajdź jeszcze chwilkę czasu, Panie. Porozmawiajmy, choć jestem pyłem i prochem. Choć właściwie, co ja mogę Ci powiedzieć…
Gdyby wśród tych pięćdziesięciu sprawiedliwych zabrakło pięciu – będzie minus pięć, będzie ujemny bilans – czy dla braku tych pięciu zniszczysz całe miasto? Gdyby sprawiedliwych było trochę mniej?
Pan rzekł: «Nie zniszczę, jeśli znajdę tam czterdziestu pięciu». Pan sobie przeliczył – od pięćdziesięciu odjął pięć. Nie zniszczę.
Abraham ponownie pyta. Negocjacje trwają. Dlaczego je podejmuje? Dlaczego jest poruszony? On wie, że nie rozmawia o statystykach. To nie jest wyciąg z Głównego Urzędu Statystycznego, co do Sodomy, jej mieszkańców, przedsiębiorców, kapłanów. Abraham wie, że rozmawia o życiu każdego człowieka. Bóg nie patrzy na statystyki, lecz na człowieka, na życie.
Niewątpliwie Abraham mógł być wzruszony. Gdy wypowiadał te słowa, musiał mu drżeć głos i serce, bo pytał o życie. Wiedział, że modlitwa jest oddechem. Jest też daniem życia z miłości.
«A może znalazłoby się tam czterdziestu?» Pan rzekł: «Nie dokonam zniszczenia przez wzgląd na tych czterdziestu». Wtedy Abraham powiedział: «Niech się nie gniewa Pan, jeśli rzeknę – jeśli zdobędę się na odwagę, powiedzieć jeszcze coś, Panie – może znalazłoby się tam trzydziestu!» A na to Pan: «Nie dokonam zniszczenia, jeśli znajdę tam trzydziestu». Rzekł Abraham: «Pozwól, o Panie, że ośmielę się zapytać: gdyby znalazło się tam dwudziestu?» Pan odpowiedział: «Nie zniszczę przez wzgląd na tych dwudziestu». Na to Abraham: «O, racz się nie gniewać, Panie, jeśli raz jeszcze zapytam: gdyby znalazło się tam dziesięciu?» Odpowiedział Pan: «Nie zniszczę przez wzgląd na tych dziesięciu».
Kiedy operuje się na żywej tkance, trzeba być niezwykle ostrożnym. Ta rozmowa przebiega bez znieczulenia. Dotyka życia. Żadne chłodne kalkulacje nie wchodzą tu w grę. Może dzięki temu lepiej zrozumiemy przypowieść o dziewięćdziesięciu dziewięciu bezpiecznych owcach i jednej zagubionej. Tu nie ma czasu na kalkulacje, ile zostało. Trzeba ratować życie!
Abraham, przyjaciel Boga, wtajemniczany w Jego plany, podejmuje się negocjacji. Pan mówił wcześniej, że chce podzielić się z Abrahamem tą prawdą. Abraham ma w Sodomie rodzinę i rozszerza krąg sprawiedliwych. Później zawęża go. Przecież nie można kpić sobie z Boga, który daje życie nieustannie i wciąż.
Jak pamiętamy, rodzina Lota opuściła Sodomę. Wiemy, jaka była dalsza część tych zdarzeń. Ale dziś skupiamy się na modlitwie i na rozmowie z Bogiem, oddechu życia, który jest tak potrzebny.
Abraham, podejmując dialog z Panem, próbuje znaleźć jakichś sprawiedliwych. Prorocy tacy jak Izajasz, Ezechiel, robią podobne kalkulacje i pytają: czy znajdzie się w mieście choć jeden, który mógłby być sprawiedliwy? Jeremiasz powie: Nawet prorok i kapłan, niczego nie pojmując, błąkają się po kraju. Pyta, czy Pan nieodwołalnie odrzucił Judę.
Przyjdzie taki moment, że znajdzie się jeden Sprawiedliwy, na którego będzie można zrzucić wszelkie obrzydliwości Sodomy, Gomory i wszystkich innych grzechów. To będzie umiłowany Syn Ojca.
Jeżeli wchodzimy w tajemnicę słowa i spotykamy się z Panem przemawiającym do nas żywo, jeżeli rozważamy Jego działanie, to inaczej patrzymy na wydarzenie Krzyża. Inaczej patrzymy na zamiary, jakie Bóg ma wobec nas. Trwamy wówczas w postawie klęczącej, rozważającej, medytującej, a nie oskarżającej. Jak mogłeś, Boże? Bóg do tej chwili, do której da się podtrzymywać życie, podtrzymuje je. A jeżeli z tego podtrzymywania miałoby powstać panoszenie się nieodwołalnej śmierci, to nie ma miejsca dla takiego podtrzymywania.
Co jest tym motywem śmierci? – Oczywiście grzech. Grzech wszedł na świat przez zawiść diabła. Św. Paweł powie ostro: Zapłatą za grzech jest śmierć. Wybór grzechu to prośba o śmierć.
Św. Paweł pisze do Kolosan w sytuacji, kiedy ktoś poprzewracał jego umiłowanym w głowie. Przenosząc to na nasz grunt, moglibyśmy powiedzieć, że po doświadczeniu bliskości Pana rozmawiamy z jakimś „filozofem”, który interpretuje religię w świetle masochistycznych posunięć Boga, siedzącego sobie w górze i zrzucającego autokary jadące z Grenoble.
Może nam ktoś powywracać w głowie takim obrazem Boga. Tak się stało u Kolosan. Paweł robi wszystko: zabiega, pisze list, żeby wyprostować im serca, żeby ich naprowadzić na relację z żywym, prawdziwym Bogiem. Jak naprowadzić, żeby oczyścić obraz?
Z Chrystusem pogrzebani jesteście w chrzcie, z Nim też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił. I was umarłych na skutek występków i «nieobrzezania» waszego ciała razem z Chrystusem Bóg przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami, usunął go z drogi, przygwoździwszy do krzyża.
Bóg zajął się śmiercią w swoim Synu. Na Niego zrzucił wszystko. To On wcześniej wypadł z zakrętu w Grenoble. I przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił, zanosimy modlitwy za tę tragiczną sytuację, za te osoby. Wierzymy, że skoro Chrystus wypadł pierwszy i spłonął pierwszy w tym autobusie – a były tam osoby, które w Niego wierzyły – to ocali swych wyznawców od śmierci wiecznej. Da im życie wieczne!
Z Chrystusem pogrzebani jesteście w chrzcie, z Nim też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił. Przez wiarę, która rodzi się ze słuchania słowa. Tylko w tym świetle. Ktoś, patrzący powierzchownie, kto by sięgnął na przykład do Dobrego Słowa z dziś i usłyszał tylko ten fragmencik, że Chrystus pierwszy wypadł z autokaru, wyśmiałby to wszystko. Jeśli ktoś nie ma wiary, nie zrozumie. A jeżeli znajduje czas, aby Pan przeorał jego serce, żeby zrobił z Niego żyzną glebę i wzbudził w nim wiarę, to wie, o czym tu mowa.
Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami, usunął go z drogi, przygwoździwszy do krzyża.
Droga siostro i drogi bracie, Bóg nam darował. Taki obraz Boga wyłania się ze słowa Bożego i z takim Bogiem rozmawia Abraham. Takiego Boga objawia Jezus i do rozmów z takim Bogiem namawia.
Do jakiego Boga się modlisz, droga siostro, drogi bracie?
Powiedz, jak wygląda Jego obraz? Szczerze, nie katechizmowo. Bóg jest miłością…
Jakim jest dla ciebie, kiedy klękasz?
Jak Go widzisz?
Może trzeba przestać klepać paciorki, tylko sobie odpowiedzieć na pytanie, jaki jest Jego obraz?
Zbliżywszy się do Niego, Abraham rzekł. Kiedy zobaczył Go, jaki jest. Że można z Nim rozmawiać. Że chce z nami przebywać, chce się dogadać.
Na ile przygotowujemy się do rozmów z Bogiem?
Na ile zbliżamy się do Niego, a na ile mówimy z daleka, gdzieś z obrzeży, z obrzędowości Kościoła?
Na ile mówimy do Niego z bliska?
Zbliżywszy się, rzekł…
Do rozmów i przebywania z Ojcem namawia Chrystus proszony o to. Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie – On miał czas, żeby przebywać, być obecnym, być blisko.
Na ile jestem obecny na modlitwie?
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów». Uczeń przyłapał Jezusa na modlitwie. Odważył się zapytać, jak to jest, kiedy się rozmawia z Bogiem.
Jak się rozmawia z Bogiem, droga siostro i drogi bracie?
Być może nie tylko fascynacja, ale i zaciekawienie – co On robi, ciągle przebywa na modlitwie – wywołały to pytanie. A może nieumiejętność modlenia się.
Droga siostro i drogi bracie, czy prosiłeś Pana, żeby nauczył cię modlić się, czy od razu bezmyślnie coś klepiesz?
Prosiłeś Pana, żeby dał ci Ducha modlitwy, czy już jesteś na tyle wycwaniony, że od razu jedziesz, jak idzie – jedna modlitwa za drugą, od pierwszej litanii do siedemdziesiątej dziewiątej. Czy zbliżasz się do Niego i prosisz, żeby dał ci Ducha modlitwy? Kiedy ostatni raz to zrobiłeś? Szczerze. Pozwól się złapać słowu, które niesie życie w miejsce śmierci. Kiedy ostatni raz prosiłeś: Panie, naucz mnie modlić się. Daj mi Ducha modlitwy. A kiedy zacząłeś od razu swoje gorzkie żale?
Jezus odpowiada: Kiedy się modlicie, kiedy zdecydujecie się zorganizować sobie czas na modlitwę, mówcie – i przedstawia nam Modlitwę Pańską, w której porządkuje obraz Boga, hierarchię wartości potrzeb, listę spraw do przemodlenia. Wszystkie sprawy związane z uwielbieniem Ojca i moim codziennym życiem stykają się w Jezusie – Pośredniku, bo Jezus się modli pierwszy. Nie bądź pyszny, że to ty się modlisz. Masz tylko pozwolić Jezusowi modlić się w tobie. By w Duchu się w tobie modlił. Panie, jestem gotowy. Przychodzę. Proszę, módl się we mnie. Alessandro Pronzato mówi, że już doszliśmy do takiej specjalizacji w modlitwie, że w czasie „Ojcze nasz” ziewamy.
Sprawy, które ustawia Jezus w modlitwie, dotyczą świętego imienia Ojca, Królestwa Bożego, dotyczą chleba powszedniego na każdy dzień i oczywiście przebaczenia, bez którego modlitwa nie trafi do Serca Boga. Można tu podać najkrótszy przepis: Wiesz, Panie, jak masz ze mną postąpić? Jak potraktować moje grzechy? Zobacz, jak ja traktuję grzechy innych. Przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini. Tak jak i my, moglibyśmy powiedzieć. Patrz, Panie, tak zrób. Zrób ksero. Jak wyglądałoby ksero z tych relacji? W których miejscach pozwoliłeś, drogi bracie, żeby Pan Bóg ci przebaczył? Gdzie pozwoliłeś, żeby przyszedł i znalazł w tobie coś sprawiedliwego, przebaczającego? Powiedz Mu, komu przebaczyłeś z serca. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli z serca nie przebaczycie. Powiedz, do kogo żywisz nienawiść, uprzedzenie? Nie chodzi o to, że ci jest trudno funkcjonować, bo są takie sytuacje. Jezus z faryzeuszami też nie miał łatwego życia. Ale gdzie żywisz nienawiść, dokładasz jeszcze, szukasz tylko sposobności, żeby sobie powiedzieć: Tak, to ona jest winna. Gdzie jest to ksero?
Nie dopuść, byśmy ulegli pokusie, żebyśmy zwariowali, myśleli o tym, że to, co zesłałeś, jest silniejsze od Twojej miłości, która nas chroni.
Jezus mówi dalej. Znamienne, że układając słowa modlitwy, dobiera tak dobitne przykłady, żeby wykazać, że modlitwa jest rzeczą niezmiernie ważną. Jeden z księży, który rzucił sutannę, wszedł w związek z kobietą i po trzydziestu latach dostał dyspensę od obowiązków wypływających z celibatu, przekazał klerykom przez swego przyjaciela z roku, wówczas kanclerza kurii, niezwykle ważną rzecz: Chłopaki, chciałem, żebyście wiedzieli, że problemy zaczęły się wtedy, kiedy przestałem się modlić.
Jezus pragnie, żebyśmy nie przestali się modlić, dlatego daje bardzo wyraźne wskazania.
Dalej mówił do nich: «Ktoś z was mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy, powie mu: „Przyjacielu, użycz mi trzech chlebów, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać.” Lecz tamten odpowie z wewnątrz: ”Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte. Moje dzieci leżą ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i podać tobie.”» Przyjaciel przychodzi o północy, potrzebne są trzy chleby. Jednoizbowy dom u Hebrajczyków jest zamknięty, wszyscy śpią porozkładani na dywanie. Trudno się dostać do drzwi, poza tym jest późno. Okoliczności są zatem najbardziej niewłaściwie wybrane. «”Nie mogę wstać i dać tobie.” Mówię wam, chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, chociażby nie poruszyły się w nim przyjacielskie odruchy, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje.» Już nawet nie trzy chleby, jak zauważają komentatorzy, tylko ile mu będzie potrzeba, to mu da.
Św. Paweł powie: Temu, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż to, o co prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie, po wszystkie pokolenia wieku wieków. Pan Bóg rzeczywiście daje nieskończenie więcej niż prosimy i niż rozumiemy. Da mu, ile potrzeba, mówi Jezus. Da mu, ile potrzeba, tylko niech będzie natrętny. Nawet nie ze względu na przyjacielskie więzi. «I ja wam powiadam, mówi Jezus, proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam.» Każdy, nie tylko ksiądz, papież, siostry zakonne, klauzurowe, wspólnoty, każdy, kto prosi, otrzyma... «Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, kto szuka, znajduje, a kołaczącemu otworzą.»
Wylewaj swoje serce, jak rzekę, przed obliczem Pańskim, mówi Księga Lamentacji. Przy zmianach straży wołaj po nocach. Wołaj! Nasuwa się tu smutna refleksja oddająca często naszą rzeczywistość. Bardziej zajmujemy się reżyserowaniem sobie tego, jak się wszystko poukłada, niż proszeniem. – To będzie tak, to tak. Nie dam rady. Jest beznadziejnie, już tyle razy próbowałem. – Próbuj następny raz. Proś, aż otrzymasz odpowiedź. Proś Boga, którego obraz przedstawia nam słowo, a nie twoje wyobrażenia czy audycje takiego bądź innego radia.
Chrystus jest rozpalony modlitwą i troską o to, by Jego wyznawcy modlili się. On wie, co znaczy modlitwa – oddychanie podtrzymujące życie. «Jeżeli którego z was ojców syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona?» Chleb i kamień to dwie rzeczywistości wykluczające się. Niewykluczone, że przyjdą takie czasy, że jeżeli przestanie funkcjonować żywa wspólnota wyznawców Chrystusa, jeżeli my nie będziemy tego robić, to kamienie wołać będą, jak mówi słowo. Kamienie będą wołać, wykopaliska archeologiczne wołają, nawet historia odzywa się i mówi o Chrystusie. «Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona?» - Czy Pan Bóg będzie sobie żartował z człowieka? – jak pyta jeden z komentatorów. Śmiertelny żart Boga?! Dziecko przychodzi prosić o życie, a On będzie żartował, da mu skorpiona, śmierć, wstrzyknie mu na modlitwie śmiercionośny jad? Czy mamy obraz Boga, który się nami bawi, liczy na kalkulatorze, ilu ma wytracić, ilu zostawić? W ustach i w Sercu Boga nie ma śmiertelnych żartów. On wie, że porusza się po delikatnej, żywej tkance i dlatego «o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą» - powie Jezus. Jeden z komentarzy próbuje objaśnić zestawienie jajka i skorpiona, tłumacząc, że skorpion potrafi tak się skulić, że na pierwszy rzut oka może przypominać jajko. Niewykluczone, że coś takiego istnieje. Niektóre rzeczy okazują się czymś innym, niż się wydawały na pierwszy rzut oka. My często prosimy o kamień i skorpiona, bo jesteśmy przekonani, że najlepsi na świecie specjaliści od własnego życia to my. Wtedy Bóg nie odpowiada.
«Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba do Ducha Świętego tym, którzy Go proszą.» O ileż bardziej… Nieskończenie bardziej! Nieporównywalnie bardziej! Niebywale bardziej! Bóg obsypuje, obdarowuje tego, kto jest podatny na przyjęcie Go, kto opróżnił spichlerze z zatrutego, zgniłego ziarna, z chwastów, a czeka na dobre nasienie przez sakrament pokuty i pojednania, przez przygotowanie do modlitwy, przez troskę o zbliżanie się do Boga. «O ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego». Właśnie. Da Ducha Świętego. To jest pełnia darów. Jeżeli współpracujemy z Duchem Świętym, to znaczy, że współpracujemy ze wszystkim, wszystko mamy.
Prośba zanoszona przez Abrahama, prośba, która powinna wypływać z modlitwy – jak zauważył jeden młody ksiądz – porusza człowieka w niezwykle odpowiedzialnej materii, bo może się okazać, że brak mojej modlitwy mógł sprowadzić na kogoś nieszczęście. Brak modlitwy za księdza sprawia, że ksiądz duby smalone bredzi. Brak modlitwy za Kościół sprawia, że wygląda on często, jak wygląda. Podobnie jest z modlitwą za rodziców, za synów, córki, za rodzinę. Jest to więc ogromna odpowiedzialność! Choć, jak mówi Pierwszy list św. Jana: Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o co Go prosimy. Jeśli ktoś spostrzeże, że brat popełnia grzech, który nie sprowadza śmierci, niech się modli, a przywróci mu życie. Mam na myśli tych, których grzech nie sprowadza śmierci. Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć. W takim wypadku nie polecam, aby się modlono. Każde bezprawie jest grzechem. Są jednak grzechy, które nie sprowadzają śmierci. Wiemy, że każdy, kto się narodził z Boga, nie grzeszy, lecz Narodzony z Boga strzeże go, a Zły go nie dotyka.
Grzech, który sprowadza śmierć to jakiś zdecydowany opór wobec miłości, odmowa przyjęcia Bożej miłości. Taka Sodoma i Gomora wewnątrz mnie. W takim grzechu trwa szatan. Wieczny, kosmiczny kłamca, jak określił go Jan Paweł II. Zły. My nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić, co to znaczy wiecznie powiedzieć Bogu nie. Święty Jan nie zaleca, ale też nie zakazuje modlitwy w takim wypadku.
Pierwszy wniosek: jestem odpowiedzialny za innych. I pytanie: na ile modlę się za księży? Na ile modlę się za mojego brata, moją siostrę? Kiedy na to znajduję czas? Na ile modlę się za swoich bliskich i za nieprzyjaciół? Na ile księża modlą się za tych, którym służą w konfesjonale, za wspólnoty, w których są? Jak wygląda twoja modlitwa?
Grzech zabija. Jedynym, który może tu pomóc, jest Bóg. On z Chrystusem przywraca do życia. Daje nowe życie. Wyzwala. Daje nową szansę. Jak wygląda moja modlitwa? Jaką mam wiedzę na temat modlitwy? Jaki jestem od strony praktycznej w modlitwie? Czym ona jest? Czy wiem, że w okruchach modlitwy, jak mówi Abraham Heschel, odbija się ślad Bożych marzeń i nadziei wiązanych z dręczonym lękiem człowiekiem? Boże marzenia. W modlitwie znajdują się ślady Bożych marzeń i nadziei związanych z dręczonym lękiem człowiekiem. Bóg ma nadzieję, mimo że człowiek jest nękany lękiem.
Czy wiem, że modlić się oznacza marzyć razem z Bogiem? Wyobrażać sobie Jego święte wizje? Czy wiem, że nie wystarczy wyartykułować dźwięk? Że słowa nie mogą nam spadać z warg jak zeschłe liście jesienią? Muszą wzbijać się w górę, jak ptaki, prosto z serca ku szerokim przestrzeniom wieczności. Czy wiem wreszcie, że autentyczna modlitwa, jak dalej mówi Heschel, to akt, w którym człowiek przekracza siebie, pokonuje siebie? Jak jest z moją modlitwą? Jak jest z naszym oddechem? Drogie siostry i drodzy bracia, Alessandro Pronzato mówi: Gdy byłem mały, moja mama zachęcała mnie do tego, abym modlił się zaraz po przebudzeniu. Później zobaczyłem, że muszę się modlić po to, aby się obudzić. Jeśli się nie modlę, śpię. Modlimy się, aby się obudzić i patrzeć na świat oczami Bożymi, przez pryzmat Jego marzeń.
Bóg nie śpi. Nawet o północy. To On jest tym Natrętem, mówi Pronzato, który przychodzi mnie obudzić. Tym, który śpi lub udaje, że śpi, aby uniknąć konfrontacji z proszącymi, jestem ja.
Modlitwa jest oddechem życia Miłości, wołaniem o Ducha. Jeśli nie umiemy się modlić, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie da się wyrazić słowami. Panu bardzo zależy na tym, byśmy się modlili. Zaprasza nas do tego, byśmy odpowiedzieli na zaproszenie, zbliżyli się do Niego i pozwolili się owładnąć Duchowi Świętemu. Wtedy będzie siła.
Wierzę Miłości i dlatego mam nadzieję.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski