Cierpliwość w oczekiwaniu
Wj 32, 15-24.30-34; Ps 106; Mt 13,31-35
Oczekiwanie to jedna z ważniejszych postaw, której wymaga od nas Chrystus. Znamy ludowe porzekadło zawierające w sobie dużo prawdy: Co nagle, to po diable. Oczekiwanie zatem wpisane jest w normalny cykl poznawania Pana. Dzieje się tak co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy to bogactwo, jakim jest miłość Boża. Drugi to ograniczona pojemność człowieka. Te dwie rzeczywistości przez wiarę spotykają się w oczekiwaniu. Jak zauważył poeta, Pan Bóg chciałby się nam dać już teraz w całości, ale przeżywa rozszarpujący Jego Serce dramat, bo nasza pojemność jest niewielka z naszej winy, przez nasz egoizm, zatrzymanie się na sobie i skurczenie się w przyjmowaniu Miłości.
Panie, jesteś Zwycięzcą. Zwyciężaj zatem w naszych sercach. Błagamy, abyś mocą swojego Ducha wypełnił świątynię – nasze ciało, byś mieszkał w nas i żył. Byś rozprowadzał pokarm, krew. Abyśmy mogli z wypowiedzianego przez Ciebie słowa zaczerpnąć siłę do takiego życia, jakie Ty prowadziłeś.
Oczekiwanie to jedna z ważniejszych postaw, której wymaga od nas Chrystus. Znamy ludowe porzekadło zawierające w sobie dużo prawdy: Co nagle, to po diable. Oczekiwanie zatem wpisane jest w normalny cykl poznawania Pana. Dzieje się tak co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy to bogactwo, jakim jest miłość Boża. Drugi to ograniczona pojemność człowieka. Te dwie rzeczywistości przez wiarę spotykają się w oczekiwaniu. Jak zauważył poeta, Pan Bóg chciałby się nam dać już teraz w całości, ale przeżywa rozszarpujący Jego Serce dramat, bo nasza pojemność jest niewielka z naszej winy, przez nasz egoizm, zatrzymanie się na sobie i skurczenie się w przyjmowaniu Miłości.
Zatem i On czeka, i my czekamy. W tym oczekiwaniu brakuje nieraz cierpliwości. Jeśli jeszcze oczekiwanie naznaczone jest czymś, czego nie widać, nie można dotknąć, przybliżyć, sprawdzić, zmierzyć – a dominuje dziś mentalność entera, pinu, wpisanego hasła, które loguje do systemu – to wówczas problem staje się bardzo poważny i grozi odejściem od żywego Boga, zastąpieniem Go namiastkami, iluzją, trupami, cielcami i innym plugastwem.
Naród izraelski nie umie czekać i nie radzi sobie z tą nieumiejętnością. A ponieważ głupio sobie z czymś w życiu nie radzić, więc trzeba jakoś zacząć. Próbuje rozwiązać problem w ten sposób, że za zgodą brata Mojżesza robi boga. Powstał cielec ze złota, które ludzie złożyli, czyli z ofiar. Tak sobie poradzili, że sami już sobie dalej nie poradzą. : )
Mojżesz właśnie schodzi z góry z dwiema tablicami świadectwa. Spisał prawo na kamiennych tablicach, żeby można je było przenieść na tablice serc. Tablice te były dziełem Bożym, a pismo na nich było pismem Boga wyrytym na tablicach. Tablice świadectwa były niezmiernie ważne, zawierały bowiem to, co Pan Bóg wyszczególnił, podpowiedział, żeby lud mógł przyjąć miłość i miłością żyć. Mojżesz schodzi od Pana z tymi prezentami, darami, które, jak śpiewał zespół Bajm, są rzeczywiście maksimum możliwości: Dziesięć Przykazań to szczyt twych marzeń. Granica sił. Więcej nie potrafi dać już nikt. Już się nie da wymyślić nic więcej.
Schodzi więc Mojżesz z tym maksimum marzeń Pana Boga, pomocą potrzebną, by żyć, przyjmować i przekazywać miłość. Zbliżając się do obozu, ujrzał złotego cielca i tańce. Rozpalił się wówczas gniew Mojżesza. Można sobie wyobrazić moc tego świętego oburzenia. Po takiej dawce bliskości Boga Mojżesz wchodzi w rzeczywistość pustych tańców i cielca. To doświadczenie niekoniecznie należy interpretować w zestawieniu tylko z przywódcami ludu, ale z każdym człowiekiem, który choćby na pół sekundy znalazł się w bliskości Boga. Z pewnością możemy je odnieść też do naszych realiów. Pół sekundy obecności Pana i wchodzimy w rzeczywistość pustych tańców i cielca – cielaków, bydlaków, którym oddaje się pokłon. To doświadczenie było i z pewnością będzie naszym udziałem.
Mojżesz, widząc, co się dzieje, zrzuca z rąk swoich tablice, i tłucze je u podnóża góry. A porwawszy cielca, którego uczynili, spalił go w ogniu, starł na proch, rozsypał w wodzie i kazał ją pić synom Izraela. Charyzmatyczny przywódca ma prawo do takich działań. Znamienne jest to, co Mojżesz mówi do swojego brata, Aarona: Co ci uczynił ten lud, że sprowadziłeś na niego tak wielki grzech?
To pytanie z pewnością mogłoby być i powinno być postawione przez mistrzów życia duchowego osobom, które odpowiedzialne za Ewangelię nie głoszą jej. Zezwalają, żeby lud nie żył Ewangelią. Co ci uczynił ten lud, drogi księże, że nie głosisz mu Słowa Bożego i sprowadzasz na niego tak wielki grzech? Co ci uczynił ten lud? Czym ci zawinił drugi człowiek, że nie chcesz mu dać Ewangelii, że nie głosisz mu Dobrego Słowa i sprowadzasz na niego tak wielki grzech?
Aaron odpowiada: Niech się mój pan nie unosi na mnie gniewem, bo wiesz sam, że ten lud jest skłonny do złego. Ta skłonność jest w człowieku, tłumaczy Aaron. Powiedzieli do mnie: Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy co się stało z Mojżeszem. Bo go nie widać, nie słychać. Kiedy było go widać i słychać, pojawiły się inne problemy: „Gdzie nas wyprowadziłeś? Na pustynię?” Mentalność rozkapryszonego wyznawcy.
Można sobie postawić następne pytanie: Jaka jest moja mentalność? Jakie jest moje usposobienie w relacjach z Panem Bogiem? Na ile ja w tych relacjach wybrzydzam? Gdzie to robię? W jakich sytuacjach? Kiedy kapryszę, mam fochy? Kiedy się obrażam i gniewam, nie chcę mieć z tym nic wspólnego? Robię coś tylko i wyłącznie, żeby mieć tak zwany „święty spokój”?
Aaron relacjonuje dalej: Nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, z tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej. Wtedy rzekłem do nich: Kto ma złoto, niech je zdejmie z siebie. No i znalazł rozwiązanie, które wiąże ręce, wiąże serca, ale nie z Bogiem. Wiąże serce z rzeczą, uprzedmiotawia, bo zabrakło – powiedzmy to raz jeszcze – oczekiwania, czuwania, cierpliwości i wiary, że nie da się sprawy załatwić od razu, że to musi być proces, że to potrwa. Jeżeli Pan ma dostać się do centrum serca, to musi to potrwać. Musi być oczekiwanie.
Na ile oczekuję? Na ile czuwam? Czuwanie to świadome i intensywne życie w każdej mikrosekundzie. W świadomości odnajduję mojego Pana i Boga, który choć niewidoczny, choć zniknął, jak Mojżesz, to nie wyczerpał zasobów miłości. Na ile oczekuję na przyjście Pana? Na ile świadomie angażuję się w nie teraz? Na ile jestem obecny przy Panu? Na ile czekam na jakieś Jego mocniejsze słowo? Tymczasem otrzymuję jakieś ziarnko gorczycy... Niczym mnie Pan nie zaskoczył... Na ile jestem obecny przy Nim w tej chwili? Na ile pozwalam na zasiew Bożego Słowo we mnie?
Ludzka słabość Izraela jest rzeczywistością bardzo prawdziwą. Mamy taką skłonność. Ale błąd polega na tym, że gdy pojawia się pokusa, której się ulega – lud usprawiedliwia się słabością. Drogie siostry i drodzy bracia, możemy się pocieszać tym, że jesteśmy słabi, ale nie usprawiedliwiać. Jestem słaby, grzeszny, zawiodę cię, a nawet zranię. Bardzo cię proszę, patrz na mnie realnie. Patrz na mnie jak na osobę, która dziś się do ciebie uśmiechnie, a jutro cię zignoruje. Możemy się pocieszać tym, że jesteśmy słabi, ale nie usprawiedliwiać. I tu wchodzimy na jeszcze inny, bardzo delikatny grunt wypływający z tego toku myślenia. Mamy zranienia. Mamy ich mnóstwo. Kto ich nie ma? Mamy tysiące różnych punktów zapalnych w naszym sercu – z przeszłości, teraźniejszości, lęków o przyszłość. Mamy mnóstwo niedoskonałych relacji z innymi ludźmi. Możemy się pocieszać, że tak zostałem skonstruowany. Takie zranienia są we mnie. Powinniśmy o tym mówić, ale nie usprawiedliwiać się. To nie powinno stać się elementem przetargowym z Bogiem. Z ufnością Mu o tym mówię, ale moje zranienia nie mogą stać się usprawiedliwieniem wypisanym sobie z lekcji oczekiwania na Niego. Na tej lekcji mnie nie będzie. Nie czekam na Niego. Bo jak nie zadziałał, to się usprawiedliwiam. Mam prawo wylać gorycz mojego oburzenia, moich ran. Mam prawo nazwać je po imieniu, ale to nie może być element przetargowy.
Nazajutrz zaś tak powiedział Mojżesz do ludu – przespał się z tym wszystkim, jeżeli w ogóle spał – Popełniliście ciężki grzech; ale teraz wstąpię do Pana, może otrzymam przebaczenie waszego grzechu. Nie ma tu powątpiewania w Boże miłosierdzie. Zwątpienie pojawi się później, przy uderzeniu laską w skałę. Tu zaś widzimy rzeczywiste, autentyczne, urealnione przedstawienie miłosierdzia Bożego. Możemy na nie liczyć i czerpać pewność wypływającą z wiary, że ono nadejdzie. Mamy cieszyć się miłosierdziem, ale nie wolno nam do Niego podchodzić lekkomyślnie, nonszalancko. Kto wie, może Pan zlituje się nade mną. Jezu, ufam Tobie. Miej miłosierdzie.
Bardzo surowo brzmią te słowa. Bardzo mocno. Od strony pedagogicznej są niezwykle celne. Mądrym i pedagogicznym rozwiązaniem po jakimś bardzo tragicznym nadużyciu w klasie, w szkole, w zespole, grupie, we wspólnocie, jest nazwanie rzeczy po imieniu i powiedzenie: Ja wam niczego nie obiecuję, ale porozmawiam z tym, który ma większe kompetencje i podejmuje decyzje w większym wymiarze. Pójdę i porozmawiam. I poszedł Mojżesz do Pana. Oczywiście jest to antropomorfizm. Użyty został tutaj pewien skrót, że poszedł Mojżesz do Pana, jakby Pan o niczym nie wiedział. W tym obrazie bardziej chodzi o człowieka, o jego udział w tej historii. Mojżesz poszedł do Pana i powiedział: Oto niestety lud ten dopuścił się wielkiego grzechu, gdyż uczynił sobie Boga ze złota. Jednak przebacz im ten grzech! A jeśli nie, to mnie natychmiast wymarz z Twej księgi, którą napisałeś. Wobec ludu – wobec klasy, wspólnoty – Mojżesz był tak surowy. Oschły nawet. A wobec Tego, który ma podjąć decyzję, jest bezwzględny. Modlicie się, drogie siostry, drodzy bracia, o takich księży? O takich przywódców duchowych? O takich nauczycieli? Nie jest to oskarżenie, lecz pytanie.
Catalina Rivas, boliwijska mistyczka, mówi, że w czasie Eucharystii trzeba być hojnym. Jest mnóstwo intencji, które czekają, abyśmy je złożyli na ołtarzu. Postawmy pytanie: na ile modlę się za tych, którzy mnie kształtują, mówią do mnie coś mądrego, żeby byli tacy jak Mojżesz?
Pan powiedział do Mojżesza: Tego tylko, który zgrzeszył przeciw mnie, wymarzę z mojej księgi. Idź i teraz prowadź ten lud, gdzie ci rozkazałem, a mój anioł pójdzie przed tobą. A w dniu mojej kary ukarzę ich za ich grzech.
Pedagogicznie rzecz biorąc, potrzebny był taki wstrząs. On jest zupełnie niezrozumiały w kategoriach rozliczeń nowotestamentalnych, czyli w świetle Jezusowej nauki, do której przecież dochodzi się stopniowo. No bo jak można wytracić ludzi? Co się z nimi stanie? Pojawia się mnóstwo pytań. A zbawienie? Dopiero w świetle Jezusowego pouczenia i późniejszych tekstów okaże się, że znika gdzieś odpowiedzialność zbiorowa, że nadchodzi odpowiedzialność indywidualna. W sytuacji Narodu Wybranego – ze względu na formację całej wspólnoty – ukarani zostają ci, którzy najbardziej aktywnie uczestniczyli w odstępstwie. Potrzebne jest wołanie: Przebacz, o Panie, swojemu ludowi. Ale już wcześniej Pan powiedział: Idź i teraz prowadź ten lud.
Prowadzimy dalej historię miłości, mimo słabości, obrzydliwości. Mimo złotego cielca. Droga siostro, drogi bracie, wiesz, że Pan do ciebie teraz mówi, że dalej cię prowadzi, mimo twoich zranień, obrzydliwości, grzechów, niepokojów o przyszłość, mimo pytania: co będzie, gdy zejdę z wyrytym w sercu przymierzem Pana i wejdę między rozbawioną rzeczywistość, która kompletnie nie rozumie, po co mi był ten czas spędzony przed Panem? Wiesz, że Pan będzie dalej prowadził tę historię? Dbasz modlitewnie, aby ta świadomość była w tobie? Idź teraz i prowadź ten lud, gdzie ci rozkazałem, a mój anioł pójdzie przed tobą. Wołaj: Przebacz, o Panie, swojemu ludowi!
Pokłon oddawali bożkowi odlanemu ze złota i zamienili swą chwałę na podobiznę cielca jedzącego siano. Zamienili chwałę, świętość, obecność Pana na podobiznę cielaka jedzącego siano. Współczesny świat oddaje pokłon bożkom, które się nazywają: nie mam czasu, co o mnie ludzie powiedzą, komputer ponad to, co jest potrzebne, kult ciała, bogiem ich brzuch, cielesność, nieczystość. Mamy mnóstwo cielaków, którym oddajemy hołd. Co jest twoim złotym cielcem? To nie oskarżenie, ale trzeba go nazwać po imieniu, odpowiadając na słowo Pana. Na co zamieniam chwałę Boga? Gdzie dokonałem transakcji? Gdzie jest twój kantor wymiany chwały Boga na cielca jedzącego siano?
Zapomnieli Boga, który ich ocalił, który wielkich rzeczy dokonał w Egipcie. Postanowił ich zatem wytracić. Nie chcecie wybawienia? – proszę. Gdyby nie Mojżesz, Jego wybraniec. On wstawił się do Niego, by odwrócił swój gniew, by ich nie zniszczył.
Jaką ocenę otrzymał Izrael z lekcji oczekiwania? – Jedynkę. O oczekiwaniu, które jest wpisane w konstrukcję wiary, nadziei i miłości, mówi Jezus, stosując dzisiaj przypowieść o ziarnku gorczycy i o zaczynie. Rzeczywistość działania Boga w świecie już jest obecna. To bardzo radosna nowina. Już działa Bóg! Jan Paweł II w adhortacji posynodalnej Ecclesia in Europa mówi, że Bóg już odnawia ziemię, już się to dokonuje. Małymi kroczkami, małymi ziarenkami, małym zaczynem, który włożony w trzy miary mąki sprawia, że wszystko się zakwasza. To, co małe, ma w sobie tajemniczą moc. Ziarnko gorczycy rozrasta się do rozmiarów drzewa, o którym mówią, że może mieć nawet 3 metry wysokości. Tajemnicza moc jest ukryta. Jak mówią komentatorzy, człowiek Biblii, patrząc na wzrost tego ziarenka, widzi inwazję cudów Boga, który sprawia, że z małego nic wyrasta wielkie drzewo! A my, idąc przez pola, narzekamy, że jeszcze nie urosło. Brak nam zachwytu dla małych cudów, z których składa się codzienna rzeczywistość, nasze życie.
Niezmiernie ważne jest tu oczekiwanie, bo z tego, co głupie w oczach świta, z tego co małe, z tego, co beznadziejnie chore, wyrasta potęga. Według kryteriów tego świata głupotą jest poświęcanie czasu na rozważanie słowa Bożego. Tymczasem jest to zaczyn sprawiający, że wszystko się zakwasza. Następuje przemiana naszego życia. Prawda wynikająca z tych krótkich przypowieści streszcza się właśnie w tym stwierdzeniu: Królestwo Boże jest obecne. To, co robisz, czyń tak, aby zaangażować całe serce ze świadomością, że Pan dopełni reszty. Rób to, co jest możliwe, Bóg zrobi to, co dla ciebie niemożliwe. Ale ruszaj się, pracuj dla Królestwa Niebieskiego, rzucaj małe ziarenka, trudź się w winnicy Pana, tak jak możesz i jak w tej chwili potrafisz.
Masz pracować, droga siostro, drogi bracie. Księże, głoś słowo Boże najlepiej, jak umiesz. Nie tak, jak nie umiesz. I głoś je w przekonaniu, że towarzyszy ci modlitwa ludu, Kościoła, czekającego na to słowo. Śpiewający, śpiewajcie tak, jak umiecie, całym sercem. Grający, grajcie, jak potraficie dla Pana. Uczestniczący w Eucharystii, angażujcie się jak najlepiej. Przynoszący dary, pamiętajcie, że składacie je w ręce Boga. Tak jak potrafię, wykonuję to, co do mnie należy. Powiedzielibyśmy słowami innej przypowieści: Słudzy nieużyteczni jesteśmy. Wykonaliśmy to, co mieliśmy wykonać. I robimy to całym sercem.
Alenssandro Pronzato w kontekście tej przypowieści cytuje Faustiego, jednego z komentatorów Słowa Bożego: Nazbyt często nie doceniamy znaczenia i wartości naszej sytuacji. Na przykład gospodyni domowa, człowiek ubogi, prześladowany, odrzucany, patrzy na siebie oczyma tych, którzy odmawiają mu właściwej wartości. Stawiają go w sytuacji podporządkowania. Jezus mówi, że nie jest to prawda. Przegrani są raczej ci, którzy są potężni, dobrze usytuowani. Zwycięstwo zaś należy do ubogich, płaczących, cichych. To jest materiał, z którego zostanie zbudowane Królestwo. Swojej małej trzódce Jezus powie na przykład, że zawsze należy wybierać pokorę i prostotę, tak aby zawsze móc służyć i być otwartym na każdego, kto przyjdzie. Komplikacja i superstruktury niosą starość i śmierć, podczas gdy ciągły powrót do tego, co małe i proste, to powrót do młodości, płodności i życia.
Stare bukłaki i młode wino. Rozwiązuje się tu rzekomy konflikt. Każdy, bez względu na lata, kto ciągle na nowo powraca do tego, co małe i proste, wraca do młodości, płodności i do życia. Bóg wybiera to, co małe, co w oczach świata nie ma żadnej wartości. Pisze o tym św. Paweł: Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców. Wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć. I to, co wzgardzone, nieszlachetnie urodzone według świata. I to, co w ogóle nie jest, wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić, by żadne stworzenie nie chełpiło się wobec Boga.
Droga siostro, drogi bracie, jaką słabość dzisiaj Panu przyniesiesz? W jakiej słabości pozwolisz, aby okazał ci swoją moc? Gdzie rozłożył cię na łopatki, gdzie jesteś przybity do krzyża? W czym dziś Pan chce okazać swą moc w twoim życiu? Daj mu to niewiele, daj mu tę nędzę. Mów Mu o niej. Wypowiadaj, wylewaj tę nędzę ze swojego serca, aby mógł wypełnić cię słodyczą. Otwórz się przed Nim. Mów, że nie wiesz, co powiedzieć, nie wiesz, jak się modlić, że jesteś pełen obaw, że nie dasz rady. Przed Nim to wypowiedz, żeby On mógł pokazać moc, bo to On ma działać. Potrzeba, aby On wzrastał, a ja żebym się umniejszał. W czym pozwolisz Mu dzisiaj działać, żebyś ty się umniejszał? Co to jest? Nazwij po imieniu. Nazwij to swoje małe ziarnko gorczycy. I oczekuj Pana. Nabierz odwagi i oczekuj Pana. Gdy się spóźnia, oczekuj Go dalej. Patrz niebieskimi oczami, oczami nieba, na to, co cię spotyka, z czym się zetkniesz w swoim życiu, na swoje upadki. Patrz, tak jak On patrzy, a wtedy dostrzeżesz, że warto żyć, kochać, marzyć, śnić, warto czekać.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski