Zbliżyć się z bezwładem
Kol 1,24-2,3; Ps 62; Łk 6,6-11
Podnieś się i stań na środku. Człowiek, który nie może dotknąć Boga, wyciąga rękę, by dotknął go Bóg w Człowieku, którym jest Jezus – jak zauważa jeden z komentatorów. Dotyka go Bóg w człowieku, którym jest przybliżający się Jezus, tak dostępny, jak przyjmowany chleb i wino – Ciało i Krew Chrystusa. Z moim bezwładem mam zbliżać się do Pana. Nawet w okolicznościach kompletnie temu nie sprzyjających, przeszkadzających czy odwołujących chęci do odzywania się do Boga, stawania przed Nim. Mam się podnieść i stanąć przed Nim. Jak musiał się czuć, co przeżywał człowiek, który miał uschłą rękę?... Co my przeżywamy, jak się czujemy w obliczu bezwładu naszych modlitw?... Jak? Jesteśmy wtedy szczególnie wezwani do tego, aby podnieść się i stanąć przed Panem.
Panie, który znasz nas, spraw, abyśmy słuchali Twojego głosu i podążali za Tobą, dokądkolwiek idziesz.
Doświadczenie życia, w którym chcielibyśmy – co jest całkiem naturalne i słuszne – doznawać radości i inspiracji do kolejnych dni, bywa często zakłócane jakimś bezwładem, odzywającą się niemocą. Jej specyfiką jest duża głośność, sprawiająca wrażenie, że przewyższa pełnię radości wypływającej z tego, że Jezus jest pośród nas. Przypomina to sytuację drzewa, które upadając, robi więcej huku niż cały las, który rośnie.
Ponieważ te zakłócenia pojawiają się tak często, człowiek jest wezwany czy nawet zmuszany do zajęcia jakiejś konkretnej postawy, do opowiedzenia się: co robić, jak przychodzi cierpienie, bezwład, niemoc, słabość? Co teraz? Trzeba na to jakoś odpowiedzieć. Trzeba to skomentować. Jesteśmy wezwani, niejako zmuszeni przez życie, żeby coś powiedzieć, w jakiś sposób zareagować. Nie da się ciągle milczeć. Zresztą, po milczącym człowieku widać, że coś przeżywa, że ogarnia go bezwład.
W jaki sposób to skomentować? – Tych komentarzy podejmuje się św. Paweł, który pisze do Kościoła w Kolosach, mieście leżącym we Frygii w dolinie Likosu. Niedaleko znajdują się też Laodycea i Hierapolis, miejscowości, do których apostoł sam nie przybył, ale posłał tam swego legata, głoszącego słowo. Z tych miejsc docierają do niego informacje o tym, że ludzie przejęli się słowem, to znaczy, wzięli je sobie do serca i starają się nim żyć.
Paweł pisze do nich list. Przyłapujemy go właśnie na tym, że komentuje bezwład, który w tym momencie stał się jego udziałem. Pisze z więzienia, będąc w kajdanach, znajdując się w dyskomfortowej sytuacji. Uwięzienie apostoła zostało spowodowane jego wiernością głoszonej prawdzie o żywym, działającym Jezusie Chrystusie.
Jak Paweł to komentuje? – Teraz się raduję w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.
Chcę bowiem, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczę o was i o tych, którzy są w Laodycei, i o tych wszystkich, którzy nie widzieli mnie osobiście, aby ich serca doznały pokrzepienia, aby zostali w miłości pouczeni, ku osiągnięciu całego bogactwa w pełni zrozumienia, ku głębszemu poznaniu tajemnicy Boga, to jest Chrystusa.
Moment ubezwłasnowolnienia, pozbawienia go tego, co pochłania całe jego życie i energię, czyli głoszenia słowa, Paweł odczytuje w zupełnie innym świetle, niż nakazuje to tuczący się bezwład, niemoc, niż nakazywałyby stereotypy. – Teraz to jest fiasko, bo nic się nie udało. Zobacz, cierpisz. Psu na budę to wszystko. Ty się w ogóle do niczego nie nadajesz...
Paweł patrzy inaczej. Uważa, że ogarniający go bezwład jest niesamowitą okazją do objawienia się Chrystusa. Ten stan, cała niemoc, dopełnia braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Nie oznacza to, że Chrystus za mało cierpiał, ale ze strony Pawła udręk jest niejako za mało i ten bezwład służy dobru innych. Tak też można służyć. W tym też da się spotkać z Bogiem. W tym również można wyciągnąć do Boga rękę. Paweł ją wyciąga.
Apostoł daje Kolosanom, a także nam – w mocy Ducha Świętego czytamy list świeżo napisany przez Pawła również do nas – do zrozumienia, że nie muszą w tym bezwładzie, niemocy, zwyciężać klasyczne komentarze, obce osobom żyjącym w bliskości Jezusa. Jak one wyglądają najczęściej? – Poniosłem fiasko, zaliczyłem dzisiaj kolejną porażkę, inaczej sobie wyobrażałem ten dzień, to jest kompletna klapa, obciach... Nie muszę tego tak komentować. Mogę z tym zbliżyć się do Jezusa, wyznać Mu to, wylać przed Nim moje serce.
W każdym czasie – mówi psalmista – Jemu ufaj, narodzie. W każdym czasie, a nie tylko w dogodnym tobie. Przed Nim wylejcie wasze serca: Bóg jest naszą ucieczką. Brzmi to jednoznacznie. Bóg jest naszą ucieczką!
Jeżeli mam Go poznawać tylko w chwilach, kiedy jest ku temu dogodniejszy nastrój, kiedy lepiej się czuję, to psu na budę takie poznanie. Przecież takich chwil często mamy za mało. Przygnieciony kolejnymi odkryciami chorób w mojej rodzinie, problemami w domu, następnymi moimi upadkami, słabościami, mało mam chwil radości – na pewno nie tyle, ile bym sobie życzył. Dlatego wezwanie Pawła, wezwanie psalmisty do ufności, wylewania serca i traktowania tych sytuacji jako miejsc spotkania z żywym Bogiem, dla wierzących jest rozwiązaniem na miejscu, jest właściwym postępowaniem. Kolosanom i nam wszystkim Paweł proponuje takie spojrzenie na naszą niemoc, na nasz bezwład.
Paweł oczywiście zna realia – pisze z więzienia, nie jest więc kimś nawiedzonym, uderzonym sztachetą w głowę i nie wiedzącym, co pisać, co mówić. On jest głęboko zakorzeniony w Bogu. Mówi też z pełną świadomością, że Jego – czyli Kościoła i Jezusa – sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić posłannictwo głoszenia słowa Bożego. Mam je wypełnić. W tej chwili też je wypełniam, chociaż się nie ruszam, nie głoszę słowa. Piszę jedynie list i chcę, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczę o was. Jaką toczy walkę? – Duchowe zmaganie. Modlitewnie wspiera tych, którzy są w akcji, którzy się ruszają. On, pozostając w bezruchu, wspiera tych, którzy są w ruchu. Stąd bardziej zrozumiałe może stać się dla nas przynaglenie do modlitwy za kogoś, do modlitewnego trwania przy człowieku, przy którym nie mogę być obecny fizycznie. Mówimy: W Panu jestem blisko. Jakie to jest ważne!
Mamy toczyć walkę o taką świadomość i w Duchu posyłać siły, jak robi to Paweł, który nas zachęca do takiego spojrzenia. Im więcej niemocy i bezwładu okrywasz w sobie, droga siostro i drogi bracie, tym bardziej czuj się zaproszony do przylgnięcia do Chrystusa, do dopełniania braków Jego udręk, dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół, dla zbudowania twoich braci, twoich sióstr i dla twojego dobra. Tym służ, bo czym można tu usłużyć?
Czym mógł jeszcze zaimponować, usłużyć Jan Paweł II w ostatnich chwilach swojego życia? Czym? – Bezwładem, tym, że miał zniszczone nerki – jego organizm nie mógł normalnie pracować. Tym mógł służyć? – Ktoś, kto w duchu modlitwy komentował tamte wydarzenia, mówił, że każda sekunda ostatnich dni Papieża, to spływanie ogromnej łaski Boga, dopełnianie braków udręk Jezusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.
Droga siostro i drogi bracie, twoje, moje, bezwłady, rozczarowania, łączone z Chrystusem, nie idą na marne. Stają się miejscem objawienia chwały, czyli obecności Boga. Paweł proponuje, abyśmy tak komentowali bezwład, który może nas spotkać, ogarnąć.
W swym realizmie dodaje: Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan. Jest nią Chrystus pośród was – tu i teraz – nadzieja chwały, nadzieja wiecznej obecności. Jego to głosimy. Jego głosimy w ten sposób. Tutaj Paweł mówi o rzeczywistości tyczącej się naszych realiów.
Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie.
Paweł upomina Kolosan: Nie dajcie się ponieść innemu komentowaniu waszego bezwładu. Nie dajcie się ponieść odmiennym sposobom interpretacji stanu, w którym jesteście. Upomina i uczy. Czego uczy? – Tajemnicy, którą jest Chrystus pośród nas. Po co uczy? – Aby każdy człowiek mógł się doskonalić w bliskości z Bogiem. Aby doszedł do pełni życia w Nim na wieki.
Dalej Paweł mówi: Po to właśnie się trudzę, walcząc Jego mocą – jest cudowny w swojej pokorze – która potężnie działa we mnie. Jest prawdziwy w przedstawianiu tego, co się w nim dzieje, co z nim wyprawia moc Jezusa.
Droga siostro i drogi bracie, nazwij po imieniu upomnienie, które ostatnio Pan do ciebie skierował w swoim słowie, wydarzeniach życia.
Gdzie cię upomniał? Konkretnie, bez pobożnościowych sztuczek i wymówek, że już nie pamiętam, nie wiem. Kiedy? Konkret! Gdzie? Chcesz się spotkać z Panem, odpowiedz Mu na pytanie: gdzie cię upomniał?
Przez co cię upomniał? Co to znaczy, że upomniał? – Wykazał ci coś, co było błędną interpretacją twojego życia, wyobrażeń o Bogu, o drugim człowieku, o Kościele, o świecie.
Co cię zabolało?
Przez co cię pouczył? Bo upomnienie nie służy zrobieniu nam sceny. Pan nie chce uderzyć nas teczką w głowę, wysłać na wysypisko, do śmietnika, byśmy tam szukali sobie pożywienia... Upomnienie służy pouczeniu.
Jeżeli ktoś upomina nie po to, żeby pouczyć, to lepiej mu zakleić usta. Takich mędrców dzisiaj jest wielu. Upomnienie ma służyć pouczeniu.
Przez co Pan pouczył cię z całą mądrością?
Jak wiemy, mądra miłość daje klapsa i przytula.
Przez co Pan nauczył nas mądrości, której celem jest okazanie nas jako doskonałych w Chrystusie, czyli zbliżenie jeszcze bardziej do Niego?
Zamiarem Jezusa jest, byśmy po tym upomnieniu, pouczeniu, byli bliżej Niego.
Na ile jestem bliżej Chrystusa po tamtej sytuacji, po tamtym wydarzeniu, wstrząsie? Nie mierzymy tego centymetrem.
Na ile jestem bliżej Niego?
Chcę, abyście wiedzieli, jak wielką walkę toczę o was. Chcę, żebyście wiedzieli, drogie siostry i drodzy bracia, jak wielką walkę toczy o nas w tajemnicy świętych obcowania cała rzesza zbawionych, błogosławionych. Nie jesteśmy sami w tej walce. Nie wolno nam się wprowadzić w takie tarapaty myślowe, że jestem sam, pozbawiony wsparcia. Wspiera mnie cała rzesza zbawionych. A czy św. Paweł, pisząc ten list, zwolnił się z pamięci modlitewnej o nas? – Wspiera nas. My często ulegamy innym komentarzom naszego bezwładu, pustkowia, denności, zamulenia, niż te, których uczy nas słowo. Chętnie przyjmujemy wersję, że zostaliśmy sami, bo nie czujemy obecności Pana. Co czuje Paweł? – Kajdanki. Jest skuty. Fizycznie co odczuwa? – Cierpienie. Co z nim robi? – Ofiarowuje je za Kościół, dla dobra Ciała Jezusa, którym jest Kościół.
Taki mamy przyjąć komentarz do bezwładu. Wyciągnięcie wniosku z tego, do czego zachęca nas Paweł apostoł, to przyniesienie ogarniającego nas bezwładu do Boga. Jezus, który jako jedyny może to zrobić, wykorzystuje ten bezwład dla naszego dobra. Czeka, byśmy stanęli przed Nim. Mamy stawać przed Nim! Nie tylko na spotkaniu modlitewnym. Nie tylko wtedy, kiedy można się jeszcze z kimś spotkać, porozmawiać o Bogu, ale i wówczas, kiedy jest się skutym przez zimne okoliczności, środowisko, przez tych, którzy w ogóle nie wiedzą, o czym ja mówię... Paweł stwierdza: To jest ukryta tajemnica. W innym miejscu powie, że ci, którzy zmierzają ku przepaści, traktują rozważanie słowa jako głupstwo, marnowanie czasu.
W Nim wszystkie skarby mądrości i wiedzy są ukryte. Głębsze zrozumienie tej tajemnicy wymaga wysiłku.
Jezus woła, żeby stawać na środku nawet wówczas, kiedy naokoło jest komisja śledcza naszych myśli, wspomnień, wydarzeń, zranień. Dla Niego komisją śledczą są uczeni w Piśmie i faryzeusze, którzy śledzą Jezusa, żeby sprawdzić, czy łamie jeden z punktów – a było ich 39 – dotyczących pogwałcenie szabatu. Czy Jezus pogwałci szabat, najświętszą ze świętych chwil, jaką każdy Izraelita powinien zachowywać, czy też nie?
Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.
W takich warunkach Jezus przebywa w synagodze i naucza. Jest tam też człowiek, który miał uschłą prawą rękę, cierpiał na bezwład ręki. Stracił prawą rękę, co oznacza, że musiał uczyć się wszystko czynić lewą. Ten obraz daje nam do zrozumienia, że człowiek stracił możliwość normalnego funkcjonowania.
W tej atmosferze spotykamy Jezusa, który widzi więcej niż my, bo też odczuwa więcej niż my – nasz niepokój, ale też zwycięstwo, które przynosi. Dlatego warto Mu ufać.
On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku».
Człowiek, który nie może dotknąć Boga w swoim bezwładzie, wyciąga do Niego rękę. Stoi na środku. Podnieś się i stań na środku. Człowiek, który nie może dotknąć Boga, wyciąga rękę, by dotknął go Bóg w Człowieku, którym jest Jezus – jak zauważa jeden z komentatorów. Dotyka go Bóg w człowieku, którym jest przybliżający się Jezus, tak dostępny, jak przyjmowany chleb i wino – Ciało i Krew Chrystusa.
Z moim bezwładem mam zbliżać się do Pana. Nawet w okolicznościach kompletnie temu nie sprzyjających, przeszkadzających czy odwołujących chęci do odzywania się do Boga, stawania przed Nim. Mam się podnieść i stanąć przed Nim. Jak musiał się czuć, co przeżywał człowiek, który miał uschłą rękę?... Co my przeżywamy, jak się czujemy w obliczu bezwładu naszych modlitw?... Jak?
Jesteśmy wtedy szczególnie wezwani do tego, aby podnieść się i stanąć przed Panem.
Jezus oczywiście widzi nie tylko biedaka z uschłą ręką, ale także bidę, która aż piszczy u faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Oni mieli świętować obecność Boga, a robią wszystko, żeby wyliczać, gdzie Bóg jest, a gdzie Go nie ma... I dają po głowie, jak Go nie rozpoznasz...
Jezus pyta ich: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić? Życie ocalić czy zniszczyć? Wzywa do przemyśleń. I spojrzawszy wokoło po wszystkich, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę». Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa.
Wyciągnij to zranienie! Wyciągnij bezwład! Wyciągnij, wypowiedz, wyraź! Stań na środku i wyraź go kolejny raz! Wyciągnij rękę, nawet jak cały świat wpadnie w szał drwin z ciebie, nawet jak wewnątrz usłyszysz oskarżające cię myśli, nawet jak ludzie będą się naradzać między sobą, co by ci uczynić, jak by cię jeszcze zniechęcić. Wbrew wszystkiemu – wyciągnij rękę. Niech Pan dotyka tak, jak chce, jak pragnie.
Oni zaś wpadli w szał – pisze Łukasz o uczonych w Piśmie i faryzeuszach. Kolejne fiasko lekcji, spotkań, katechezy. Wpadli w szał... Jezus czyni cuda, a oni wpadają w szał, w ogóle ich to nie interesuje.
Mogą tego doświadczać nauczyciele, którzy chcą ukazać piękno, prawdę, dobro, wartość języka, przyrody, Boga. Bywa, że ich słowa odbijają się od ściany. Dobrze, żeby pamiętali, że najlepszy Nauczyciel po dokonaniu cudu został oceniony jednoznacznie: trzeba Go zniszczyć.
Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi. W innym tłumaczeniu było nawet, że stracili zmysły, stracili rozum.
Bezwład i niemoc wpisują się w życie często bez naszej zgody. I tak będzie. Nikt nas nie zapyta, czy mamy kondycję do przyjmowania tego, czy nie. Często zaskoczą nas wtedy, kiedy się tego najmniej spodziewamy.
Św. Paweł w głoszonym słowie proponuje, żeby przed tym nie uciekać, ale opatrzyć to odpowiednim komentarzem: To jest zaproszenie do spotkania z Chrystusem, który cierpi, by zmartwychwstać, byśmy doznali Jego mocy, Jego obecności.
Stań, wyciągnij rękę! Pozwól się pouczyć, pozwól się napełnić mądrością, droga siostro, drogi bracie. Pozwól się prowadzić nawet wówczas, kiedy naokoło jest komisja śledcza twoich wspomnień, oskarżeń z przeszłości i kiedy myśli wpadają w dodatkowy szał, a różne osoby i sytuacje robią wariatkowo w twojej głowie i w twoim życiu.
To Jezus jest Panem szabatu, Bóg, który stał się Człowiekiem. To moc, która w słabości mnie doskonali. Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski