Miłość. Wydanie specjalne.
Kol 3,12-17; Ps 150; Łk 6,27-38
Chrystus rozpracował ludzkie serce i to, co najczęściej do niego zagląda – miłość i nienawiść. Obydwie te rzeczywistości – miłość i nienawiść – są trudne. Obydwie bolą. Ale miłość boli mniej i dlatego Jezus chce, byśmy w nią inwestowali. Owszem, miłość boli, ale w wersji, którą przedstawia Jezus, czyli w miłosierdziu, potrafi dokonać rzeczy niezwykłych, niebywałych. Ten, kto odkrył swą wartość w oczach Bożych, inaczej reaguje na ludzi, którzy go oczerniają, chcą go pozbawić godności. Natomiast jeśli ktoś nie odkrył, jak cenny jest dla Boga, nie będzie w stanie uwolnić się od chęci odwetu.
Przed osobistym wejściem w spotkanie z Panem w Jego słowie niezmiernie ważna jest wypływająca z prawdy o mocy słowa świadomość, która niesie ogromną ulgę każdemu ze słuchaczy, jeżeli tylko rozbudza ją w sobie. Przynajmniej dwie rzeczy mogą pomóc nam ją obudzić. Pierwsza to przekonanie, że Chrystus kieruje do nas słowa w swoim Duchu. Tak samo, jak Duch Święty natchnął autora – ewangelistę Łukasza oraz cały zespół redakcyjny spisujący tekst – do przekazania słowa wyznawcom Chrystusa, tak jest obecny, gdy to słowo rozważamy. Ta sama moc, która ożywiała świadomość piszących, uaktywnia się w nas. Odczytywane dziś słowa Chrystus wypowiada w swym Duchu w tej godzinie. Ten sam Duch chce nam pomóc je przyjąć.
Druga niezmiernie ważna prawda, pomagająca nam obudzić świadomość aktualności mocy słowa, mówi o tym, że słowa Boga nic nie straciły na wartości, bo wypowiadane są do ludzi, do ludzkich serc, które mimo zmieniających się epok mają swoje charakterystyczne zachowania, typowe reakcje, swego rodzaju standardowy pakiet różnych plusów i minusów. Pamiętajmy o tym, ilekroć sięgamy do Bożego słowa, żeby ulga wypływająca z obecności Ducha Świętego i aktualności tych słów pomogła nam w nie wniknąć.
Chrystus kontynuuje dziś w Ewangelii szokujące dla słuchaczy wezwania. Wywołuje swego rodzaju wstrząs nowym sposobem patrzenia na dotychczasowe zachowania ludzkie. Grono Jego słuchaczy jest różne, jak już pewnie zdążyliśmy zauważyć. Są w nim ludzie zachwyceni Chrystusem i tacy, którzy zdecydowanie Go śledzą, żeby Go ukrzyżować. Są biedni, jedynie w Nim odnajdujący nadzieję, i bogaci, którzy tylko dla pozoru słuchają, bo lubią – tak, jak Herod słuchał słów Jana Chrzciciela.
Chrystus po wypowiedzeniu bardzo mocnych słów: Błogosławieni jesteście i Biada wam, dziś przystępuje do zwrócenia uwagi słuchaczom, którzy idą za Nim dalej, na rzeczy niebywale trudne. Powiedzmy sobie to szczerze, z całą uczciwością wobec tego tekstu – absolutnie nie do wykonania bez pomocy Ducha Świętego.
Na czym polega szok, wywołany wśród słuchaczy przez Jezusa? Na czym polega niebywałość Jego słów i nauki? – Dotychczasowa mentalność człowieka Starego Testamentu zakładała prawo odwetu. Oprócz tego dla słuchaczy Jezusa wręcz oczywiste było, że jeżeli komuś pomagać, to tym, którzy nam w czymś pomogli. Jeżeli kogoś kochać, to najlepiej swoich najbliższych.
Jezus zrywa z takim spojrzeniem na słowo, na nauczanie Boże, i wprowadza nowy element. Wbrew pozorom problem nie tkwi w tym, że te polecenia są bardzo trudne do spełnienia, bo trzeba nie tyle tolerować nieprzyjaciół, co kochać. Kochać nieprzyjaciół – Jezus mówi bardzo jasno. Rzeczą niewykonalną, niezwykle trudną jest dobrze czynić tym, którzy nas nienawidzą, błogosławić, gdy nas przeklinają, robią wszystko, żeby podciąć nam skrzydła, modlić się za tych, którzy nas oczerniają, czyli rzucają na nas pomówienia i oszczerstwa. Ale to nie jest największy problem. Zaczyna się on tam, gdzie człowiek nie przyjmie do tego mocy. Problem z realizacją tych poleceń zaczyna się tam, gdzie człowiek nie sięgnął wcześniej po moc, jaką daje Bóg do spełnienia ich. Te nakazy są niewykonalne bez pomocy Boga.
Jaką pomoc oferuje Bóg? Czy uzyskuje się ją tylko i wyłącznie w osobistym kontakcie, jakim jest modlitwa? – Nie. Boża pomoc polega tu przede wszystkim na tym, że człowiek jest przez Niego chroniony i kochany nieodwołalną miłością. Spojrzenie Boga na człowieka streszcza się w tym, że Bóg jest w stanie zrobić rzeczy, którym człowiek sam nigdy nie podoła. Jest w stanie dokonać rzeczy, które po ludzku rzecz biorąc są niewykonalne.
Jeden z komentatorów, akcentując szczególnie obecne w tym fragmencie Ewangelii Chrystusowe wezwanie do miłosierdzia, stosuje zestawienie: tak, jak miłość Boża daje życie – z miłości rodzi się dziecko – tak Boże miłosierdzie ożywia zmarłego, wskrzesza trupa. Miłosierdzie Boże ma niejako jeszcze potężniejszą moc, jest szczególniejszym wydaniem miłości.
Skoro Bóg traktuje miłosiernie swoje sługi – mnie, każdego ze słuchających tego słowa oraz tych, którzy słuchać go nie chcą – skoro potrafi wybaczać i dobrze nam czynić, kiedy my stosujemy prawo odwetu i podejrzliwość względem Niego, to tym bardziej, czerpiąc z tej świadomości, jesteśmy w stanie pomagać innym i odnosić się do nich w ten sposób.
Chrystus rozpracował ludzkie serce i to, co najczęściej do niego zagląda – miłość i nienawiść. Obydwie te rzeczywistości – miłość i nienawiść – są trudne. Obydwie bolą. Ale miłość boli mniej i dlatego Jezus chce, byśmy w nią inwestowali. Owszem, miłość boli, ale w wersji, którą przedstawia Jezus, czyli w miłosierdziu, potrafi dokonać rzeczy niezwykłych, niebywałych.
Ten, kto odkrył swą wartość w oczach Bożych, inaczej reaguje na ludzi, którzy go oczerniają, chcą go pozbawić godności. Natomiast jeśli ktoś nie odkrył, jak cenny jest dla Boga, nie będzie w stanie uwolnić się od chęci odwetu.
Prawda jest bolesna, bo słowo Boże, jak miecz obosieczny, tnie równiutko ze złudzeń. Ta prawda streszcza się w następującym stwierdzeniu: Tam, gdzie reagujemy chęcią odwetu, gdzie nie potrafimy modlić się za nieprzyjaciół, gdzie nie umiemy ich kochać, brakuje jeszcze spojrzenia Boga na nas. Tam nie patrzymy na siebie, jak patrzy Bóg. Tam, gdzie reagujemy odwetem, nie ma w nas spojrzenia Boga. Nie ma zezwolenia na miłość Boga względem nas. Stąd w innym miejscu Ewangelii Chrystusowe stwierdzenie: Czemu widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym nie dostrzegasz? Najczęściej wyżywamy się w słowach, w reakcjach, na ludziach, którzy popełniają dokładnie takie same błędy, jak my. Najczęściej rozdmuchujemy u innych problemy, z którymi sami sobie nie poradziliśmy.
Stąd Jezusowe wezwanie do przyjęcia miłosierdzia. Św. Paweł ujmie to w cudownym stwierdzeniu: Jako wybrańcy Boży, święci i umiłowani, obleczcie się w serdeczne miłosierdzie. Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. Sięgajcie po miłość Boga. Na miłość Boską, sięgajmy po miłość Boga! Bez niej absolutnie nie jesteśmy w stanie żyć. Sięgajmy po mądrą miłość Boga, która wypływa najskuteczniej z Eucharystii. Sięgajmy po miłość Boga, która w mądrych pouczeniach posyłana jest nam codziennie w Bożym słowie. Przyjmijmy codziennie przynajmniej jedno zdanie Bożego słowa. To jest możliwe. Sięgajmy po miłość Boga, rozlaną w naszych sercach przez Ducha Świętego, który został nam dany już w sakramencie chrztu. Sięgajmy po miłość Boga na kolanach.
Tylko wówczas będziemy w stanie nabrać – jak mówił św. Ignacy Loyola – świętej obojętności, czyli postawy, która potrafi odpowiednio zareagować na pochwałę i na oszczerstwo: odebrać je jako zachętę do zbliżenia się do miłości Boga i reagowania jak Bóg.
To jest proces. To jest droga, do której zaprasza nas dziś Chrystus. On chętnie znajdzie dla nas czas i zainwestuje w nas całe ogromne bogactwo mądrości, jakie złożył w swoim Synu, Jezusie Chrystusie obecnym w Kościele.
Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całym swym bogactwem: z wszelką mądrością nauczajcie i napominajcie samych siebie przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha. Przez wszystko. Napominajcie samych siebie, pod wpływem łaski, pod wpływem działania w was Ducha Świętego, śpiewając Bogu w waszych sercach, wykonując nasze prace, zadania, pod wpływem łaski Boga, współpracując z nią.
I wszystko, cokolwiek byście działali – mówi Paweł – słowem lub czynem, wszystko czyńcie w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego.
Tylko wtedy życie jest do zniesienia. Tylko wtedy życie jest czymś więcej, niż trudną rzeczywistością, którą trzeba przetrzymać. Tylko wówczas życie staje się miejscem spotkania z Bogiem, który wie, że ma nas doprowadzić do wieczności i to zrobi.
Pozdrawiam w Panu –
ks. Leszek Starczewski