"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Niedzieli V tyg. Wlk. Postu (25.03.2007)

Wasilij Polenow, Chrystus i kobieta pochwycona na cudzołóstwie, 1886-1887, Galeria Tretjakowska, Moskwa. Pobrano ze strony: http://www.abcgallery.com/P/polenov/polenov31.html Święty profesjonalista

Iz 43,16-21; Ps 126; Flp 3,8-14; J 8,1-11

Chrystus jest profesjonalnie przygotowany do objawienia miłości Ojca. Przychodzi, aby nazwać grzech po imieniu – to jest jedna z cech tego przygotowania. Aby rozpoznać stan grzesznika – to jest druga cecha. I aby ująć serce w niepowtarzalny sposób – bo każda sytuacja jest niepowtarzalna – objawieniem mocy większej niż zniechęcenie, upodlenie wywołane przez grzech.

Taki Pan gromadzi nas na Eucharystii, taki Zbawca do nas przychodzi i prowadzi przez Wielki Post, a szczególnie przez dwa ostatnie jego tygodnie, ku Świętom, w których chcemy wyrażać radość z tego, że Jezus jest naszym Zbawicielem.

Przyglądając się Jego działalności i reakcjom, jakie występują, kiedy pojawia się wśród ludzi, możemy dostrzec niepowtarzalne również dla nas klimaty, zakładając – a załóżmy to z całą odwagą – że i my jesteśmy ludźmi, którzy z grzechem sobie nie radzą.

Jesteśmy świadkami sceny niezwykle dramatycznej, bo po pierwsze nie do pozazdroszczenia, a po drugie z góry skazanej po ludzku na przegraną. Jesteśmy świadkami zręcznego zastawienia pułapki na kobietę pochwyconą dopiero co na cudzołóstwie, ale i na Chrystusa. Faryzeusze, uczeni w Piśmie, chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

Z jednej strony mamy cały autorytet Prawa, którego wykładnią był Mojżesz, mąż wybrany przez Boga. Z drugiej pojawia się Nauczyciel, znany z bardzo specyficznego sposobu głoszenia tego Prawa. Nie odżegnuje się od niego, nie chce Prawa zmieniać – chociaż pewne zachowania mogłyby na to wskazywać, bo widzimy konkretne rewolucje w podejściu do człowieka, do przepisów – ale przychodzi, jak sam twierdzi, żeby Prawo wypełnić. To znaczy, żeby pokazać, jak należy patrzeć na literę Prawa.

Gdybyśmy chcieli zastosować przykład – posługiwał się nim kiedyś ks. Piotr Pawlukiewicz – odkrycie sensu Prawa, odkrycie sensu i radości życia chrześcijańskiego, jest troszeczkę podobne do przygotowania się do bycia kierowcą. Jeżeli się uda zdobyć prawo jazdy, to człowiek nie mówi, że nareszcie będzie mógł jeździć 60 na godzinę, 50 w terenie zabudowanym... Nareszcie będzie mógł zwolnić na zakręcie, wreszcie będzie mógł skręcić w prawo... Nie taka radość wiąże się z otrzymaniem prawa jazdy, bo nie przepisy są w centrum. Radością jest sama jazda, umiejętność poruszania się autem.

Nieco podobnie rzecz się ma z podejściem do Prawa objawionego przez Boga. Nie same przepisy, przykazania, są centrum podejścia do Prawa, tylko serce, które tam bije. Właśnie ta nowość, przyniesiona przez Chrystusa, polega na tym, że On uaktywnia serce. Loguje się w Prawie przez miłość, przez serce.

Nie wszystkim się to podoba – zresztą nie tylko w czasach, kiedy Jezus fizycznie był obecny. Również i dzisiaj. Wśród osób stanowiących grupę pierwszej linii ataku, prześladowań, są właśnie uczeni w Piśmie, faryzeusze. Spotkanie w świątyni... Bardzo ważna rzecz – jak zauważył młody nawrócony publicysta, Marcin Jakimowicz – Chrystus najwięcej złych duchów wyrzucał w czasie pobytu w świątyni. Bądźmy czujni! Kiedy uczestniczymy w Eucharystii, nasze myśli też są pod rentgenem złego ducha. Bądźmy czujni!

Chrystusowe podejście i objawienie Prawa denerwuje faryzeuszy. Koniecznie chcą się na Nim odegrać – mówiliśmy o tym już nieraz. Wczoraj w Ewangelii słyszeliśmy o rozdwojeniu. Niektórzy nie mogli się powstrzymać od powiedzenia, że w nauczaniu Jezusa jest coś więcej, niż tylko tanie popisy. Przyszedł, popisuje się, nowym językiem mówi... Ale jest coś głębszego, to nie jest sztuka dla sztuki...

Powstaje rozdwojenie, bo część ludzi mówi: To jest Mesjasz. Druga część twierdzi: Nie, On zwodzi tłum. Rozdwojenie było, jest i będzie. Trzeba się nauczyć żyć w klimacie rozdwojenie wobec wiary, Kościoła i Boga, a nie obrażać się na to, że ono jeszcze śmie chodzić po ziemi, bo będzie.

Faryzeusze reagują na Chrystusa bardzo agresywnie. Już planują, powoli kombinują, jak wszystko doprowadzić do końca, to znaczy, jak Go ośmieszyć, skompromitować. We wczorajszym Słowie słyszeliśmy, że nawet już chcieli Go zgładzić, ale Nikodem interweniuje, że wypadałoby najpierw przesłuchać, dowiedzieć się, o co Mu chodzi, zwołać sąd. Wkrótce nastąpi sfingowany proces, ale na razie jeszcze ktoś interweniuje. Nie nadeszła jeszcze Jego godzina, bo to Chrystus kontroluje sytuację, kiedy ma ona nastąpić.

Biegnie cały tłum. Wyobraźmy sobie, że ludzie gonią kogoś z kamieniami główną ulicą naszego miasta. Zamieszanie. Wszyscy biegną. Nie bardzo wiedzą, dlaczego. Być może część z nich biegnie dlatego, że inni to robią, nie wiedząc, po co. Jest ogromny atak, presja tłumu i w pewnym momencie pojawia się ten Ktoś. Pojawia się Ktoś, kto ma inne zdanie. Ktoś, kogo można wprowadzić w pułapkę. To już dwie osoby w pułapce...

Autorytet Prawa wyrażają słowa wypowiedziane przez uczonych w Piśmie i faryzeuszy: Kobieta została pochwycona na cudzołóstwie, na gorącym uczynku. Przepis jest jasny, trzeba ją ukamienować, a co Ty zrobisz? Właśnie. Jeśli człowiek nie odkrył w Prawie serca, to jest skrępowany przepisami. Nie wie, co zrobić. Ale jeżeli ktoś odkrył w Prawie Serce Boga, to jego nie krępują przepisy. A Jezus przychodzi objawić Serce Boga w Prawie. Pozornie rzeczywiście może być w tej pułapce. Co zrobi? Odwoła Prawo?... Mówi, że jest miłosierny, więc niech teraz się wykaże. Proszę o konkrety, Chryste... Kazania kazaniami, a teraz konkret, proszę o przykład, zastosuj swoją naukę. Jak to ma wyglądać w praktyce?...

Jezus nie jest w żaden sposób zniewolony przepisami. Zwróćmy uwagę, że nie podejmuje słownego dialogu, ale wymowne milczenie. Ubogaca je o znak, który powinni świetnie rozpoznać uczeni w Piśmie i faryzeusze – nachyla się i pisze na piasku, na ziemi, na prochu. Daje sygnał. Jeżeli uczeni w Piśmie i faryzeusze zechcą sobie przypomnieć Księgę Jeremiasza, to w jednym z rozdziałów jest napisane, że wszyscy, którzy opuścili źródło żywej wody, zostaną zapisani na piasku, a piach w Biblii to symbol całkowitej zagłady, zniszczenia, katastrofy. Krótko mówiąc – Jezus wysyła sygnał, że myślenie faryzeuszy będzie gryźć piach, to znaczy, jest skazane na przegraną. Sygnał został wysłany.

Jednak wydaje się, że sytuacja jest zbyt korzystna dla faryzeuszy, żeby przyznali się, że odczytali sygnał biblijny, więc atak idzie dalej. Nadal nalegają. Reakcja Chrystusa jest reakcją profesjonalisty – nie bójmy się tego słowa. Dzisiaj potrzebujemy świętych profesjonalistów w głoszeniu Słowa Bożego, w życiu chrześcijańskim. Nie bójmy się modlić o świętych profesjonalistów.

Święty profesjonalista stawia konkretne pytanie. Znane nam, powtarzane wielokrotnie: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». Inaczej mówiąc: Jak chciałbyś, żeby ciebie potraktowano, kiedy tobie potknie się masakrycznie noga, kiedy się skompromitujesz, tak potraktuj teraz tę kobietę. Jak chciałbyś, żeby ciebie potraktowano, kiedy ty się skompromitujesz – a uczynisz to, bo jesteś słabym człowiekiem – tak potraktuj teraz tę kobietę.

Jak mówią młodzi, Pan Jezus tym tekstem przerył faryzeuszom berety, to znaczy, dał im do myślenia, bardzo mocno ich zaskoczył. Ale dlaczego? Chciał ich ośmieszyć? – Nie, przecież On też ich kocha. On jest szalenie zakochany również w faryzeuszach. To nie jest tylko szaleńcza miłość do grzeszników, których przedstawicielką jest cudzołożna kobieta. On szalenie kocha także faryzeuszy.

To, co czyni, wypływa z miłości, bo jak mówiliśmy, miłość Boga jest mądra. Ona się dostosuje do sytuacji. Trzeba mocniej coś powiedzieć, to trzeba – żeby nie zagłaskać, nie zaślinić kogoś swoją czułością, która nie ma granic.

Widzimy postawioną na środku kobietę – wyobraźmy sobie, że ksiądz kazałby nam stanąć na środku kościoła i postać tak troszkę, niech wszyscy patrzą... Kobiet w tamtych czasach nie traktowano poważnie. Chrystus zmienia sytuację, bo pozwala im się dotykać i przebywa w ich pobliżu, przez co jest różnie traktowany. Poważny nauczyciel, rabin, nauczając, nie pokazywał się w publicznych miejscach z kobietą, a obok Jezusa były kobiety.

Jezus wysyła bardzo mocny sygnał. Zwróćmy uwagę, że z tej podwójnej pułapki przebija podwójne światełko nadziei. Pierwsze dla kobiety, bo nagle okazuje się, że scenariusz zdarzenia jest nieprzewidywalny. Ktoś napisał inny. Drugie światełko skierowane zostaje w stronę faryzeuszy. Może ktoś z nich rzeczywiście się zastanowi. Może potrzebny jest ten wstrząs, żeby przemyśleli sprawę. Na razie widzimy, że odchodzą.

Co dalej? Gdzie się oddalili? Czy odeszli od grzechu?... Pytanie pozostaje otwarte, bo Ewangelia jest ciągle otwarta. Dzisiaj też przecież nie brakuje faryzeuszy. Nie szukajmy ich daleko, wystarczy chwilkę się zatrzymać i przyjrzeć sobie. W nas drzemią faryzeusze.

Odchodzą. Zostaje tylko Jezus i kobieta. Potrzebne są sytuacje takiego specyficznego solo, osobistego spotkania grzesznego człowieka, nędzy grzechu, upodlenia przez grzech i miłosierdzia, mądrej miłości. Zostają sami...

Zwróćmy uwagę, że Chrystus niesie przebaczenie, jest gotów objawić je, ale nie bez udziału człowieka. On angażuję kobietę w rozmowę: Rozejrzyj się, kobieto. Mówi do niej z całym szacunkiem. Nie mówi: prostytutko, rozejrzyj się, tylko kobieto.

«Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił»? Rozejrzyj się teraz, co się stało. Przyjrzyj się teraz temu wydarzeniu.

Mały, praktyczny sygnał dla nas wszystkich. Kiedy decydujemy się na spotkanie z miłosierdziem Pana w spowiedzi, to przetrzymajmy również i czas po spowiedzi, nie uciekając od razu z kościoła, z kaplicy. Trzeba się rozejrzeć, co się stało. Nowe życie... To nie jest gra komputerowa. Nowe życie, nowość życia... Potrwać – jak mówi o. Józef Augustyn – w ramionach Ojca. Nie uciekać od razu. Złapać ten klimat. Nawet, jak nie wiadomo, co mówić, przebywać w obecności Pana w kaplicy, kościele. Ten klimat wpływa na nas. Nawet, jak nam się nie chce, jak mamy rozproszone myśli, klimat na nas wpływa, Duch Święty działa. Przecież On nie sugeruje się tym czy jesteśmy po kawie, czy po czymś innym, żeby dać nam łaskę... Przychodzi do nas w takim stanie, w jakim jesteśmy.

Rozeznanie – Gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? – i konieczna reakcja rozpoznawcza kobiety – Nikt, Panie! Z wykrzyknikiem... Nikt!

Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. I ja nie dokładam do tego. Idź, a od tej chwili już nie grzesz. Idź i pozbieraj się.

Jeden z poetów analizując tę scenę, w której Chrystus pochyla się i wysyła do faryzeuszy biblijny sygnał, dodaje coś niesamowitego. Mówi, że Chrystus przeżywa swego rodzaju drżenie, świętą obawę, świętą bojaźń, żeby Go ktoś nie wyprzedził z przebaczeniem dla tej kobiety. Żeby Go ktoś nie wyprzedził z podarowaniem jej nadziei.

Widzimy profesjonalne podejście do człowieka i do grzechu. Nie uciekanie i machanie ręką, że nic nie jest. Jest grzech. Trzeba go nazwać, wydobyć, uznać za śmieci. Oryginalne tłumaczenie teksu z Listu do Filipian brzmi troszkę inaczej, a mianowicie: Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i to uznaję za gnój. Uznać to za gnój, śmieci. Nazwać po imieniu. Na tyle, na ile się da. Wyznać to!

Jezus podchodzi profesjonalnie, bo rzeczywiście takiego wyznania chce. Profesjonalnie podchodzi, bo angażuje człowieka w to wydarzenie, w radość Serca Ojca, który przebacza. Profesjonalnie podchodzi dlatego, że daje nadzieję i już nie chce wchodzenia w stare klimaty, powrotu do nich.

I tu druga myśl naszych rozważań, wypływająca z tekstów natchnionych dzisiejszej Liturgii Słowa, a mianowicie motyw pojawiający się zarówno w proroctwie Izajasza, jak i w Liście św. Pawła do Filipian: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Apostoł Paweł mówi: Zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie.

To bardzo ważny motyw, z którym mamy często problemy. Nie uczymy się profesjonalnie podchodzić do przebaczenia. Nie zaglądaj tam, skąd cię wyprowadził Bóg. Nie rozmyślaj, Narodzie Wybrany, o czosnku i cebuli, jakie miałeś w Egipcie. Idziemy dalej. Nie wchodź w przeszłość, a jak wchodzisz, to czyń to z Chrystusem, a nie sam, bo się pokaleczysz.

Zapominanie jest procesem. Koniecznym dopełnieniem przyjęcia miłosierdzia i nadziei. Nie roztrząsaj oskarżających cię myśli, nie dyskutuj z nimi. One będą przychodzić, szczekać, jak psy na podwórku, kiedy się przychodzi, ale są zamknięte pod działaniem miłosierdzia. Nie głaskaj ich. Niech sobie wrzeszczą, krzyczą. Św. Kasia ze Sieny mówiła, że u niej na poddaszu, w głowie, mieszka kilka wariatek. Ale nie wolno z nimi dyskutować. Nie wchodzić tam. A jeżeli natarczywe wspomnienia, dręczące myśli, obrazy wracają, to tym bardziej dziękować Bogu za miłosierdzie. Nawet, jak człowiekowi trudno było wyznać Panu swoje grzechy na spowiedzi czy ubrać je w słowa, jak przedstawił je byle jak, ale z odruchem serca, to Pan wzywa, żeby nie rozpamiętywać, nie roztrząsać tego, nie wchodzić w to. Niebezpiecznie jest wracać na pole minowe po wyprowadzeniu z niego. Może się uda...

Bardzo ważna zachęta, bardzo ważne dopełnienie przyjęcia przebaczenia i miłosierdzia – nie roztrząsać, nie rozpamiętywać. Ja dokonuję rzeczy nowej – mówi Jahwe ludowi sprowadzonemu z Babilonii po najlepszym rozwiązaniu, jakim była niewola. Zapomnieli o Panu Bogu. To niewola. Jak się obcym bóstwom oddaje kult, to niewola. Ale jest ratunek. Tak działa mądra miłość. Nie rozpamiętywać...

Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu. Sławić Mnie będą zwierzęta polne, szakale i strusie.

Zwierzęta rozpoznają Pana. Wstrząsające zdanie wypowie też prorok Izajasz: Wół rozpoznaje swojego pana, osioł żłób swego właściciela, a lud mój niczego nie rozumie. Zwierzę rozpozna swego pana. Lud nie...

Nie roztrząsać. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej.

Zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie (...). Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego.

Apostoł Paweł też by miał kilka motywów do wspomnień – weźmy chociażby sprawę Szczepana. Co ja narobiłem?... Nie rozpamiętuje! Biegnie, pędzi. Nieraz jest to taki żółwi pęd, bo człowiekowi trudno oddychać – tak ciężko w życiu. Komu życie nie pokazało też tej strony?... Ale chociaż oddech za oddechem, byle do przodu. Byle za Panem.

Nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze przez poznanie Chrystusa: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach, w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych.

Paweł mówi prosto, z nadzieją: Dojdę jakoś. Dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. Dojdziemy jakoś, prowadzeni przez Chrystusa w Duchu Świętym.

Na koniec przykład pewnie znany, ale dobrze jeszcze raz go usłyszeć, z „Dzienniczka” siostry Faustyny.

W ostatnim dniu – pisze siostra Faustyna – jak miałam wyjechać z Wilna, jedna siostra, starsza już wiekiem, odkryła mi stan swojej duszy; powiedziała mi, że już od paru lat cierpi wewnętrznie, że zdaje jej się, że wszystkie spowiedzi jej są źle odprawiane i że ma wątpliwości, czy też jej Pan Jezus przebaczył. Zapytałam się jej, czy kiedy mówiła o tym spowiednikowi. Odpowiedziała mi, że już wiele razy o tym mówiła spowiednikowi – i zawsze mi mówią spowiednicy, żebym była spokojna, a jednak cierpię bardzo i nic mi nie przynosi ulgi, i wciąż zdaje mi się, że mi Bóg nie przebaczył. – Odpowiedziałam jej: Niech siostra będzie posłuszna spowiednikowi i będzie zupełnie spokojna, bo to jest na pewno pokusa. Ona jednak ze łzami w oczach błagała, żebym się zapytała Pana Jezusa, czy jej przebaczył i czy jej spowiedzi są dobre, czy nie. Odpowiedziałam jej energicznie: Niech się siostra sama pyta, jeżeli nie wierzy spowiednikom. Ona jednak uchwyciła mnie za rękę i nie chciał puścić, aż jej powiem, i żebym się za nią pomodliła i powiedziała jej, co Pan Jezus mi o niej powie. Płacząc gorzko, nie chciała mnie puścić i mówi mi: Ja wiem, że Pan Jezus do siostry mówi, a nie mogąc się od niej wyrwać, bo mnie chwyciła za ręce, przyrzekłam jej, że się za nią pomodlę. Wieczorem, w czasie benedykcji, usłyszałam w duszy te słowa: Powiedz jej, że więcej rani moje serce jej niedowierzanie, aniżeli grzechy, które popełniła. Kiedy jej o tym powiedziałam, rozpłakała się jak dziecko i radość wielka wstąpiła w jej duszę. Zrozumiałam, że Bóg pragnął tę duszę pocieszyć przeze mnie, a więc chociaż mnie to wiele kosztowało, spełniłam życzenie Boże.

Co robimy z przebaczeniem, z którym spieszy do nas Pan Bóg?

Jak ono się przekłada na nasze konkrety życia?

W jaki sposób podchodzimy do naszych grzechów, do miłości Pana Boga?

Nie dziwmy się, jeśli w ostatnich dwóch tygodniach Wielkiego Postu wzmogą się, urosną na sile różnego rodzaju ataki złego, „przypadkowe” zdenerwowania, rozproszenia. To są ostatnie dwa tygodnie Wielkiego Postu – nastąpią najbardziej rozszalałe ataki złego. Nie dziwmy się też – tylko cieszmy się i wpadajmy w zdumienie – że miłosierdzie Pana jest większe od tych ataków.

 

Z Panem –

ks. Leszek Starczewski