Nie tyle podziwiać, ile naśladować
Ga 3,22-29; Ps 105; Łk 11,27-28
Nie tylko podziw interesuje Chrystusa. Na tyle zna On życie, iż wie, że na samym podziwianiu piękna wiele się nie zbuduje. Owszem – podziw, fascynacja, pełne zaangażowanie i uznanie jakiegoś autorytetu czy też doświadczanego dobra, są ważne, bo stanowią jeden z odruchów, świadczących o tym, że i w nas to pragnienie jest, ale same nie wystarczą.
Jesteśmy świadkami sceny nakreślonej przez ewangelistę Łukasza. Jezus głosi tłumom słowa, które wywołują fascynację w jakiejś kobiecie. Jak każda kobieta ze swym sercem – pięknym, wrażliwym, przeczuwającym – widzi ona głębiej, słyszy bardziej – niektórzy mówią: bardziej niż trzeba, ale nie zawsze jest to prawda. Kobieta widzi głębiej, bo ujmuje istotę rzeczywistości: dostrzega nie tylko samego Jezusa, ale i Tę, dzięki której Jezus przyjął Ciało – dostrzega Mamę. Mamę trzeba dostrzegać. Zarówno tę, którą z łaski Bożej mamy obok siebie jako żyjącą, jak również tę, która – jak ufamy – jest już blisko Serca Niebieskiego Ojca, którą On sam do siebie tuli. Kobieta dostrzega zatem i podziwia Mamę Jezusa: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Rzeczywiście – co to za Mama, skoro taki Syn... Co za troska, co za wychowanie, skoro taki Syn...
Chrystus nie zaprzecza słowom kobiety. My również jesteśmy uczestnikami tej sceny – przecież wierzymy, że te Słowa nie zostały tylko przeczytane, ale sam Chrystus głosi Ewangelię, tak jak ją głosił, kiedy gromadził wokół siebie uczniów.
Usłyszane Słowa podpowiadają nam niesamowicie ważną rzecz: Nie tyle podziwiać, ile naśladować. Nie jest sztuką podziwiać. Ważne, aby naśladować.
Chrystus także dostrzega i docenia swoją Mamę. Jakżeby mogło być inaczej. I mówi: Owszem, ale również błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je. Dziś Chrystus zapewnia swoich wyznawców, że tak, jak był dostępny na dotyk, na słuch, na wzrok, kiedy fizycznie wędrował po ziemi, tak jest obecny wśród nas w nowy sposób, szczególnie, gdy słuchamy Słowa Bożego i próbujemy je zachować, kiedy gromadzimy się przy Nim. Przecież ta sama moc, którą On dysponował, kiedy uzdrawiał ludzi – jak uczy Kościół – obecna jest w sakramentach. Tu jest ten sam Chrystus.
Nie tyle miłe wspominki – kiedyś to mieliśmy wiarę, kiedyś potrafiliśmy podchodzić do życia, kiedyś było w nas sporo fascynacji – ile ważne jest codzienne, czasem żmudne podejmowanie obowiązków i zadań ze świadomością obecności Chrystusa. Jego chcemy szukać i słuchać w tym, co przynosi życie. Bo nie wycofał się z tego życia w 2006 roku. W Dzień Edukacji Narodowej również jest obecny – jakżeby mógł nie być obecny, szczególnie w ten dzień, jako Mistrz i Nauczyciel?
Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je. Rzeczywiście, szczęśliwi są ludzie, którzy odkryli, ile mocy ma w sobie rozważanie Bożego Słowa. Ile potrafi przełamać różnych ludzkich stereotypów, strachu, przyzwyczajeń – często głupkowatych. Ile potrafi dać człowiekowi energii do życia, nawet wtedy, kiedy nie jest uśmiechnięty na zewnątrz. Rozważanie Bożego Słowa, słuchanie go i stosowanie w życiu może dać mu wewnętrznie wiele energii. Ileż siły... Ileż odwagi do życia nawet wtedy, kiedy po ludzku żyć się odechciewa. Zatem błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.
Słowo Boże, które jest głoszone, rodzi wiarę u słuchaczy. A wiara – przypomnijmy po raz kolejny zdanie z encykliki Benedykta XVI Bóg jest miłością – jest jedynym światłem w tym świecie. Jedynym światłem. Jeżeli cokolwiek ma oświecać nam drogę, to właśnie wiara. Nie tylko spełnianie zadań, powinności, tego, co się należy domowi, rodzinie, szkole czy sobie samemu, jeśli jeszcze mamy czas na to, by o siebie zadbać, ile spojrzenie na wszystko w świetle wiary, czyli w świetle przekonania, że to ma sens. Ale ma sens tylko wtedy, kiedy wykonujemy to ze względu na Pana. Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko czyńcie ze względu na Pana.
Brakuje nam często wewnętrznego życia czy wewnętrznej siły, która nas ożywia, bo nam brakuje wiary, a wiary nam brakuje, bo często brakuje nam rozważania Bożego Słowa. Bywa, że odnosimy się do Bożego Słowa z przymusem, machinalnie: słyszę, ale żeby zapamiętać...
O tym też trzeba sobie powiedzieć, tym bardziej, że święty Paweł nie szczędzi Galatom tych słów i wypominania płynącego z miłości. Galaci wzięli się za wypełnianie obowiązków, a zapomnieli o tym, co najważniejsze: że przystęp do Boga uzyskują dzięki wierze, a nie na podstawie tego, czy dobrze wypełnią swoje obowiązki – chociaż to też jest ważne.
Zwróćmy uwagę, że kiedy ludzie wracają z meczu piłkarskiego, to rozmawiają o tym meczu, że na przykład sędzia wydał zły werdykt, że któryś z zawodników mógł się bardziej postarać. Wracając z kina ludzie, mówią o filmie, o reżyserze, o tym, co im się podobało. A wracając z Kościoła, ze spotkania z Bogiem, który daje wszystko – Krew, Ciało – ile osób mówi, że Go spotkało, że rzeczywiście On tu jest... Ile osób przychodzi ze względu na Jego obecność? Nawet jeśli ksiądz truje na kazaniu, bo i tak może się zdarzyć, nawet jak są niezrozumiałe znaki, niewygodne ławki czy zawodzący śpiew – tu jest Bóg. Ile osób rzeczywiście tak patrzy?... A jeśli tak nie patrzy, to jak zdobyć szczęście?... Jak się posilić?...
Przepisy, obowiązki, zadania, są ważne. Istnieją też rzeczy ważniejsze. Ale jest najważniejsza: wiara. Wiara w Boga rodzi wiarę w siebie – zdrową wiarę w siebie. Wiara w Boga sprawia, że człowiek idzie nawet wówczas, kiedy wydaje się, że chyba następnego kroku już nie postawi.
Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je.
Nasze dążenie do Pana Boga winno opierać się o wiarę nawet wtedy, kiedy nie doświadczamy tego, że Bóg nam w życiu pomaga. Nawet wtedy! Nawet gdy nie widzimy znaków obecności Boga, trzeba iść dalej. Dalej nawet wówczas, gdy wdzięczność, podziw, nie pojawia się u tych, którym daje się serce: u uczniów, koleżanek, kolegów. Nawet wówczas, kiedy wydaje się, że to wszystko jest chyba pomyłką, trzeba iść dalej. Ale aby iść dalej, potrzebne jest światło. Tym światłem jest wiara.
Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je. Szczęśliwi ludzie, którzy wyznają wiarę, a nie tylko mówią, że wierzą.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek Starczewski