Zaufał Bogu,
niechże Go teraz wybawi ,
jeśli Go miłuje.
Przecież powiedział:
jestem Synem Bożym"
Mt 27,43 - responsorium po I czytaniu w godzinie czytań
Kapłani, uczeni w Piśmie i starsi drwili tymi słowmi z ukrzyżowanego Jezusa.
"Z jakiego zatrutego źródła - pyta św. Leon Wielki - zaczerpnęliście tak zatrute bluźnierstwa? U kogóż się ich nauczyliście? Któż to was uczył, że Król Izraela, Syn Boży, nie pozwoli się ukrzyżować albo, przybity, powyrywa gwoździe z krzyża? Prorocy przecież zapowiadali wam coś innego. Czytaliście u proroka Izajasza: 'Nie zasłoniłem mego oblicza przed opluciem' (Iz 50,6)". A w Psalmie: 'Przebodli ręce moje i nogi moje, policzyć mogę wszystkie moje kości' (22,17). Starszyzna żydowska nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Mesjasz musi cierpieć. Podobni jesteśmy do niej, gdy gorszymy się słabością Kościoła. Gdy z powodu grzechu ludzi przynależących do Kościoła lub z powodu upadania instytucji kościelnych przestajemy mysleć o Kościele jako o Bożym i świętym, wówczas popełniamy podobny błąd co drwiący z Ukrzyżowanego.Oni z powodu ran na ludzkim ciele Syna Bożego nie byli w stanie rozpoznać w Nim Mesjasza. Patrzyli na niego jak na człowieka równego sobie. My zaś z powodu ran na Mistycznym Ciele Pana zapominamy, że Syn Człowieczy jest Głową naszej wspólnoty, która jest z Nim złączona. Patrzymy na nas samych jak na społeczność równą innym ludzkim społecznościom. A przecież żaden grzech nie odrywa Chrystusa od Kościoła jako całości - odrywa raczej poszczególnych ludzi od trwania w Bogu. Natomiast zniszczenie doczesnego blasku Kościoła nie osłabia Jego Ducha, który "od Ojca i Syna pochodzi". Prawdziwy Kościół pozostaje więc nienaruszony w swej komunii z Bogiem. Dlatego trzeba widzieć go zawsze w jego Boskim ustanowieniu, choćby po ludzku wszystko wskazywało na jego nędzę. Jak Chrystus zwyciężył śmierć, tak bramy piekielne nie przemogą Jego Kościoła (zob. Mt 16,18).
Ufajmy Bogu!
Jan Budzyński