To się musi udać!
Ap 7,2-4.9-14; Ps 24; 1J 3,1-3; Mt 5,1-12a.
Radość bycia w wyśmienitym gronie obejmuje dziś wyznawców Chrystusa. Kościół w liturgii oddaje swemu Panu cześć w Jego świętych: w niezliczonej rzeszy imiennych, znanych także nam, jak również tych, których wiara i oddanie znane były tylko Bogu. Dobrze wiedzieć, że należy się do ogromnej rodziny Pana Boga.
Ta atmosfera rodzinnych klimatów udziela się nam z liturgii. Razem ze świętym Janem wkraczamy w wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: «Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi». Nikną podziały na narody, języki, pokolenia i ludy. Pojawia się prawdziwa i pełna harmonia serc i dążeń. Święci donośnie cieszą się zbawieniem dokonanym w Bogu przez Baranka. Tego nie da się wyrazić i opisać. Jan podejmuje próbę przybliżenia tej atmosfery, w którą wciągnęła go taka bliskość Boga.
A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: «Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!»
Wychwalanie pełni zbawienia, która swe źródło ma w Bogu, nie przestaje fascynować zgromadzonych wokół tronu i Baranka, jak wokół ołtarza, tu, na niebieskiej liturgii. Niewykluczone, że ten, kto choć raz zasmakował głębi uwielbienia Pana, Jego doświadczalnej bliskości, łatwiej przyswoi te obrazy. Niebieskie uwielbienie nie ma końca. Nie wyczerpuje ani nie nuży uczestników. To pełnia, jakiej nic i nikt poza Panem nie jest w stanie dorównać.
Niezwykle ważne jest dla nas zrozumienie odpowiedzi na ciekawe pytanie, zadane świętemu Janowi, który przygląda się obecnym na uwielbieniu Boga.
A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: «Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?» I powiedziałem do niego: «Panie, ty wiesz». I rzekł do mnie: «To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka».
Apostoł Jan pokornie wsłuchuje się w treść przekazywaną przez jednego ze Starców, który pomaga wyjaśnić sens tego obrazu. Przybyli to ludzie „po przejściach” na ziemi, w czasie doczesnego życia. To nie cwaniacy, bałwochwalcy, zdziercy, czy cała rzesza życiowych lawirantów, ale mocno doświadczeni, wierni do końca umiłowanemu Panu, Jego naśladowcy. W Jego – Baranka – Krwi opłukali i wybielili trudy życia, bo przecież dla Niego wszystko znosili. Niezmiernie ważna staje się też wcześniejsza wzmianka o opieczętowanych sługach Boga, którzy mają być zachowani od szkody wyrządzonej niebu i ziemi. To nic innego, jak łaska chrztu. Jej przyjęcie i wzrastanie w niej ustrzeże prześladowanych od nieuchronnych zniszczeń zła.
Dobrze obudzić w sobie tę świadomość – opieczętowania nas przez samego Boga! Wśród tylu zamieszek, zamętu i nieodwołalnych ataków zła jesteśmy strzeżeni mocą Krwi Jezusa. Pośród zła, które jeszcze nie pokazało całej swej potęgi. Mimo tylu przerażających śladów zniszczeń na przestrzeni wieków. Ostateczna batalia jeszcze przed nami, przy czym – co należy stwierdzić z całą, niewzruszoną pewnością – zwycięstwo jest już dokonane w Jezusie Chrystusie, Baranku Bożym, który gładzi grzech świata! I choć, o czym wspominaliśmy niedawno w naszych rozważaniach, potyczki często przegrywamy, to nie wolno nam zapomnieć, że i przez klęski doczesne, wiele ucisków, zmierzamy za Zwycięskim Barankiem ku radości Nieba.
Nasze kroki wspiera mocą zwycięstwa nad śmiercią sam Pan. To Jezus, oddając życie, czyni nas swymi siostrami i braćmi, dziećmi jednego Ojca.
Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Troszczy się o nas sam Bóg Ojciec, który wie, czego nam potrzeba. Wie, że nie jest nam łatwo w świecie, który kpi sobie z obietnic Nieba. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Nie poprawiajmy Pana, oczekując lepszego traktowania przez życie. Krok za krokiem, oddech za oddechem, często smutni, ubodzy w duchu, cierpiący, czystego serca, prześladowani z powodu Imienia Pana, cisi, miłosierni i ciągle jeszcze nie tacy, jacy byśmy być chcieli, idziemy ku wiecznej radości.
Tę radość, obiecaną w błogosławieństwach Jezusa, która staje się udziałem wszystkich świętych, Pan chce dzielić i z nami. On też tęskni za nami .
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest.
Dramat grzechów – potworny i niezrozumiały, bo także będący tajemnicą – jeszcze skutecznie uniemożliwia nam osiągnięcie pełni radości, chwały Pana. Jeszcze… Ale nie znaczy, że tak będzie zawsze. Wiele trzeba przejść. Życiorysy świętych skutecznie nas o tym przekonują. Niemniej jednak dzisiejsza uroczystość daje nam wielką nadzieję na to, że jest, naprawdę jest możliwe dojście do pełni zbawienia.
Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
TO SIĘ MUSI UDAĆ! W końcu prowadzi nas Zwycięski Baranek i wspiera „sztab ludzi” , niebieskich przyjaciół.
Podążajmy za Barankiem, dokądkolwiek idzie i cokolwiek jeszcze wymyśli świat i ludzie, aby trudniej nam było żyć i kochać.
«Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi».
Pozdrawiam w nadziei na Niebo .
Ks. Leszek Starczewski