"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Piątku XXXI t.z."II" (10.11.2006)

Stójcie mocno w Panu!

Flp 3,17 - 4,1; Ps 122; Łk 16,1-8 

Zachęty Bożego Słowa zawsze uwzględniają realia życia wyznawców Pana w świecie. Dobrze budzić w sobie tę świadomość, gdy sięgamy do Pisma Świętego. Wchodzimy przecież w komunię z Duchem Świętym, który te Słowa natchnął i dziś ożywia. Nie tracimy, ale zyskujemy, gdy z wiarą w Jego działanie medytujemy nad biblijnym przesłaniem Tekstów.

Święty Paweł coraz bardziej wprowadza Filipian w atmosferę ojczyzny niebieskiej, a właściwie kreśli przed nimi jej realną perspektywę. Czyni to w obliczu nieprzyjemnego, ale faktycznie zaistniałego, zatracania się jakiejś grupy chrześcijan w tym, czego winni się wstydzić. Najprawdopodobniej upomnienia apostoła, wcześniej kierowane pod ich adresem, nie przyniosły skutku i teraz używa on jednoznacznie mocnych słów. Określenia wrogowie krzyża, zagłada, występują u Pawła w sytuacjach skrajnych.

Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem zagłada, ich bogiem brzuch, a chwała w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne.

Myślenie, które zamyka człowieka wyłącznie w kategoriach samozadowolenia i przyjemności oraz własnych korzyści, jednoznacznie odcina go od Chrystusowego krzyża i jego zbawiennych owoców. Mentalność przyziemnych dążeń zabija w człowieku jego prawdziwą wartość i – koncentrując na sobie – pozbawia Boga! Paweł przestrzega wspólnotę Filipian przed zamknięciem serca w doraźnych korzyściach. A ponieważ apostoł mówi już o wrogach Chrystusowego krzyża z płaczem, dlatego grozi to wieczną zagładą. Apostoł, będąc – jak już wspominaliśmy – w szczególnej zażyłości z Filipianami, stawia za wzór siebie i wiernych naśladowców Pana. Choć w pierwszej chwili może brzmieć to nieskromnie, jednak nie siebie samego zaleca tu Paweł. Odwołuje się do mocy, jakiej udziela Pan każdemu, kto za Nim prawdziwie postępuje i jednoznacznie Go głosi.

Bądźcie, bracia, wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas.

Dziękujmy Panu i jednocześnie błagajmy Go za każdym bratem, czy siostrą w wierze, przez których Pan nas umacnia! Otaczajmy się szczególną opieką modlitewną i wypraszajmy łaskę wierności dla proroków naszych czasów!

Potrzebujemy przewodników w wierze, jak przypomniał nam Ojciec Święty Benedykt XVI – specjalistów od spotkania człowieka z Bogiem.

Drogie siostry i drodzy bracia! Nie trzeba dowodzić tym, którzy próbują trwać prawdziwie w Panu pośród niełatwej codzienności, ile to wymaga i kosztuje. Jak bardzo bolesne bywają konfrontacje osobistych i wspólnotowych odkryć Pana z przyziemnym sposobem myślenia obok! Ile niezrozumienia, kpin i nierzadko agresywnych ataków doświadczają ci, którzy nie tylko czytają i rozważają Słowa Pana, ale praktycznie stosują je w życiu! Poniżenia i specyficzne osamotnienie, stające się udziałem wyznawców Chrystusa, nie idzie na marne! To nie są stracone chwile – trwanie wówczas, mimo wszystko, przy Panu! Nawet, jeśli wtedy szczególnie wydaje się jałowe trwanie na głuchej modlitwie! Benedykt XVI nauczał w archikatedrze warszawskiej:

Nie trzeba się zrażać tym, że modlitwa wymaga wysiłku, że podczas niej zdaje się, że Jezus milczy. On milczy, ale działa.

Apostoł Paweł ukazuje z wielką miłością Tego, dla którego znosimy towarzystwo wrogów Chrystusa, trudy codziennej wierności i własne słabości. Tylko ta perspektywa nigdy się nie zużyje.

Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować. Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię, radości i chwało moja, tak stójcie mocno w Panu, umiłowani.

Nie mamy innych zabezpieczeń. Paweł, ukochany ojciec wspólnoty Filipian, z całą mocą miłości, którą przez niego kocha ich Pan, mówi:

Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię, radości i chwało moja, tak stójcie mocno w Panu, umiłowani.

Stać mocno w Panu, to zachęta, która nie odrywa od codzienności, ale pozwala – nawet w najbardziej rozczarowujących jej realiach – wytrwale kroczyć po ziemi ku niebieskiej ojczyźnie. I czekać z miłością na powrót Pana.

Proszę was, abyście stojąc na ziemi, wpatrywali się w Niebo – w Tego, w którym od dwóch tysięcy lat podążają kolejne pokolenia żyjące na naszej ziemi, odnajdując w Nim ostateczny sens istnienia – apelował do nas Benedykt XVI w czasie Mszy św. na krakowskich błoniach.

– apelował do nas Benedykt XVI w czasie Mszy św. na krakowskich błoniach.

Wpatrujmy się w Niebo, stojąc na ziemi.

Jezus, znając ludzki spryt i możliwości, kreśli przed nami zaskakujący obraz. Oto przed nami nieuczciwy rządca, który wydaje się pozytywnym bohaterem Jezusowej przypowieści. Spryt i swoista przebiegłość nieuczciwie zarządzającego dobrami rzucają się nam w oczy z pewnością nie jako wzór do naśladowania. Niemniej jednak Jezus właśnie tę cechę niejako wydobywa z szerokiej gamy ludzkich możliwości. Każdy z nas przyzna pewnie, że taki spryt, charakterystyczny „instynkt samozachowawczy”, odzywa się w nas w sytuacjach zagrożenia. Potraktowanie ze szczodrobliwością podwładnych i dłużników majątku pana, to miłosierny odruch nieuczciwego zarządcy. Jezus nie chwali nieuczciwości – przeczyłby sam sobie. Nie pochwala też budowania sobie autorytetu, bycia dobrym, czyimś kosztem. Nie. Pan wskazuje, że mamy określone zdolności i chwile miłosiernych odruchów – my je w sobie naprawdę mamy! Przesłanie przypowieści jest zdecydowanie ukierunkowane na rozwój tego „sprytu” w stronę niebieskich dóbr. Ku niebieskiej ojczyźnie mamy organizować dobra tego świata, a nade wszystko to, czym na co dzień wspólnie budujemy dobra wieczne.

Sprawy i wydarzenia, troski i zmartwienia, radości i nadzieje, o tyle się liczą i warte są rozpatrywania, o ile prowadzą nas ku niebieskiej ojczyźnie.

Na ile perspektywa Nieba jest dla mnie realna w codzienności?

Czym ostatnio się zamartwiam i na ile zbliża mnie to do Pana, a na ile od Niego oddala?

Co z moim codziennym, rozłożonym na różne zajęcia i obowiązki, oczekiwaniem na powtórne przyjście Pana?

 

Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano:  «Pójdziemy do domu Pana».

 

Z Panem –

ks. Leszek Starczewski