Wówczas ujrzą Syna Człowieczego,
przychodzącego w obłokach
z wielką mocą i chwałą.
Mk 13, 26 – ewangelia mszalna
Jezus opowiada uczniom o „owych dniach” – dniach końca czasów, kiedy to ”gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte”.
W ewangelicznej perykopie dzisiejszej niedzieli przeważa język żydowskiej apokaliptyki. Do tego nurtu należy też postać Syna Człowieczego, którą odnajdujemy w Księdze Daniela (Dn 7, 13). Pełen tajemniczości i grozy opis paruzji skłaniał i nadal skłania wielu do tzw. interpretacji katastroficznej, poszukującej w obecnych wydarzeniach znaków końca czasów i próbującej określić jego datę.
Jednak już św. Paweł pisał do Tesaloniczan, że „nie potrzeba pisać o czasach i chwilach” (1 Tes 5, 1), lecz potrzeba przede wszystkim czuwać.
Św. Augustyn z Hippony poucza natomiast, iż "nie ten miłuje przyjście Pańskie, który twierdzi, że ono już się zbliża, ani ten, który twierdzi, że ono jeszcze daleko. Miłuje je raczej ten, kto - niezależnie od tego, czy ono jest blisko, czy daleko - oczekuje go szczerą wiarą, niezłomną nadzieją i gorącą miłością" (List 199 15).
„Nie śpijmy przeto, jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi” (1 Tes 5, 6)
ks. Grzegorz Domański