"Dzielmy się Dobrym Słowem" - ze św. Andrzeja Apostoła (30.11.2006)

Nie są to słowa ani nie jest to mowa,

których by dźwięku nie usłyszano

Jr 33,14-16; Ps 25; 1 Tes 3,12-4,2; Łk 21,25-28. 34-36

Pan pragnie docierać ze swoją miłością do każdego ludzkiego serca. Nie ma tu wyjątków czy podziałów na lepszych i gorszych. Orędzie o zbawieniu chce On rozszerzać na całą ziemię. Z tej to przyczyny powołuje ludzi, którym kładzie na serce konieczność głoszenia zbawienia. Dziś w liturgii słowa odkrywamy to pragnienie Pana i przypatrujemy się mu, rozważając powołanie pierwszych uczniów, wśród których na czoło wysuwa się apostoł Andrzej.

 

Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.

Niewątpliwie ujmujące musiały być słowa Jezusa, miały także moc przekonywania, skoro na tajemnicze wezwanie rybacy reagują natychmiastową decyzją. Bracia: Szymon, zwany Piotrem, i Andrzej zostają oderwani od codziennych, koniecznych do życia zajęć i idą za Chrystusem. Trudno nie domyślać się, że nie wiedzą jeszcze, co ich czeka i co takiego oznaczać będzie w praktyce tajemnicze wezwanie Chrystusa. Trafia ono jednak do nich na tyle skutecznie, że zostawiają dotychczasowe połowy, aby udać się w inny, prowadzony przez Jezusa rejs, w którym mają stać się rybakami ludzi.

Podobnie reagują na Jezusowe powołanie dwaj inni bracia, opisani przez świętego Mateusza w jego Ewangelii.

A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.

Tajemniczy jest Chrystus. Równie nieodgadnięty jest sposób, w jaki wybiera swych uczniów. Wspólną cechą jest także natychmiastowa reakcja braci, którzy zostawiają wszystko i idą za Nim.

Warto sobie uświadomić pewne prawdy, kryjące się w tych scenach. Po pierwsze, Jezus wzbudza wiarygodność swoim wezwaniem. Mało mówi, nie wygłasza jakiejś filozofii w formie referatu, ale jest na tyle przekonujący, że bracia idą za Nim. Po drugie, nadaje głębszy wymiar czynności, którą do tej pory rybacy się zajmowali, i tym także ich zdobywa.

Spotkanie z Panem to wejście w zażyłość z Osobą, która jest i pozostanie tajemnicą. Nie da się Jej odgadnąć, można poznawać, ale zawsze będzie i pozostanie w Niej coś nieodgadnionego. Przyniesione przez Jezusa zbawienie także jest tajemnicą i to tajemnicą ogromnej miłości, którą Niebieski Ojciec objawia w umiłowanym Synu.

Pan zwraca się do ludzkich serc w codziennych sprawach i tu, wykonując nasze zwykłe zajęcia, jesteśmy wzywani, aby za Nim kroczyć. Tu jest moje miejsce przy Panu! On chce mnie tu odnajdywać i odnajdzie, jeśli przez wiarę podejmuję dla Niego moją codzienność.

Zwróćmy uwagę, że bracia znad jeziora nie wybiegali na spotkanie Jezusa i nie ustawiali się w kolejce do castingu, aby się zakwalifikować do grona apostołów. Jezus ich odnalazł w ich codzienności! Jak ma się to do nas? Bardzo konkretnie. I do nas Pan się zwraca i przychodzi. Kiedyś przykuł naszą uwagę, poruszył serce i przyszedł ten tajemniczy, pierwszy raz. Wezwał, aby chodzić za Nim, aby lgnąć do Niego i wskazywać na Jego obecność w świecie.

Na ile pamiętam moje pierwsze spotkanie i świadome wzięcie pod uwagę tego, że Jezus żyje i dziś pośród nas?

W jaki sposób odwołuję się do tych chwil?

Jak idę za Nim dziś? Czego więcej jest w mojej wierze: bezowocnego rozpamiętywania wewnętrznych poruszeń ze spotkań Pana czy kroczenia za Nim przez wszystkie, czyli nie tylko głęboko poruszające, okoliczności życia?

Psalmista zauważa prawdę o obecności Boga w świecie i wyraża ją w piękny sposób: Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego obwieszcza nieboskłon. Dzień opowiada dniowi, noc nocy przekazuje wiadomość. Nie są to słowa ani nie jest to mowa, których by dźwięku nie usłyszano. Ich głos się rozchodzi po całej ziemi, ich słowa aż po krańce świata.

Nie da się nie zareagować na obecność Pana. Udawanie, że się nie reaguje, też jest reakcją. Pan nie tylko tajemniczo mówi, ale i wzywa do konkretnej odpowiedzi.

Decyzja o przyjęciu przez człowieka zbawienia ukazanego w Chrystusie dokonuje się w ludzkim sercu. Zbawienie nie zaiskrzy automatycznie, ale przechodzi pewien proces w samym człowieku. Pisze o nim święty Paweł w liście do chrześcijan mieszkających w Rzymie:

Jeżeli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych, osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami do zbawienia. Wszak mówi Pismo: «Żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony». Nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają.

Niewątpliwie dziś w liturgii na pierwszy plan wysuwa się konieczność głoszenia Słów Zbawienia. To nie formuła czy tekst do mdłego odczytania z kartek papieru. Nie chodzi o przedstawienie jakiejś filozofii, ale przybliżenie żywego Chrystusa ludziom, którzy bez Niego przepadną w nicości! To najpilniejsze zadanie naszych czasów i pierwszy obowiązek wyznawców Pana! Kreśli go dalej w Liście do Rzymian święty Paweł:

«Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony». Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił? Jakże mogliby im głosić, jeśliby nie zostali posłani? Jak to jest napisane: «Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę». Ale nie wszyscy dali posłuch Ewangelii. Izajasz bowiem mówi: «Panie, któż uwierzył temu, co od nas posłyszał?» Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. Pytam więc: Czy może nie słyszeli? Ależ tak: «Po całej ziemi rozszedł się ich głos, aż na krańce świata ich słowa».

Jak bardzo ludzkie serca są spragnione Ewangelii! Jak rzeczywiście pilna jest potrzeba głoszenia jej światu, który nie znajdzie zbawienia poza Jezusem Chrystusem!

Jan Paweł II mówił w homilii wygłoszonej w czasie Mszy św. koncelebrowanej z biskupami na Placu św. Piotra 8 października 2000 r.:

Zostało nam powierzone żywe Słowo: musimy zatem głosić je przede wszystkim życiem, dopiero potem ustami. To Słowo jest tożsame z Osobą samego Chrystusa, Słowo, które stało się ciałem (J 1,14), jest zatem obliczem Chrystusa, które mamy ukazywać ludziom; jest Jego Krzyżem, który mamy głosić, czyniąc to z gorliwością Pawła: Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego (1Kor 2,2).

Na ile przyjmuję przez wiarę Słowo, docierające do mnie teraz?

Ile jest we mnie przekonania, że właśnie w tej chwili przychodzi do mnie żyjący Jezus i powołuje mnie do kroczenia za Nim?

Na co dziś Pan w głoszonym Słowie zwrócił moją szczególną uwagę i przez to wezwał mnie, abym poszedł za Nim?

Panie Jezu, daj mi usłyszeć Twój głos!

Z Panem! –

ks. Leszek Starczewski