"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Wtorku II tyg. Adw. (12.12.2006)

Słowa mocne nadzieją

Iz 40,1-11; Ps 96; Mt 18,12-14

Niełatwego zadania podejmuje się dziś w liturgii Pan, chcący pocieszyć swój lud w niewoli. Prawda jest jednak oczywista – tylko On, Święty Izraela, może odszukać i na nowo wpłynąć nadzieją na zmiażdżonych tragedią wygnania Izraelitów. I to z Jego Serca właśnie wydobywa się przejmujące wołanie, które rozbrzmiewa w proroctwie Izajasza: Pocieszcie, pocieszcie mój lud! Mówi wasz Bóg. Pocieszenie ma tylko jedno źródło i jest nim Pan Bóg. Nawet jeśli przekazuje je człowiek, pochodzi ono od Jahwe. Niezwykle starannie dobiera On słów, aby wywołały zamierzony efekt.

 

Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy.

Czas próby dobiega końca. Jahwe z właściwą sobie sprawiedliwością i miłosierdziem dostrzega, że nadszedł moment wyzwolenia. Konieczny okres niewoli nie był wynikiem kaprysu Pana. Każda Jego decyzja wypływa z poruszeń mądrej miłości. Pan – jak mówi Księga Lamentacji – niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich.

Teraz Jahwe mocno namawia swój lud do przyjęcia nowej nadziei i pocieszenia. Pojawia się szereg osób, przez które chce On trafić do serca Jeruzalem. Słowa, jakie słyszymy, inspirowane są mocnym przynagleniem tęskniącego za ludem Pana. On naprawdę chce się spotkać ze swymi umiłowanymi wyznawcami!

Głos się rozlega: «Przygotujcie na pustyni drogę dla Pana, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i wzgórza obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną gładką. Wtedy się chwała Pana objawi, zobaczy ją wszelkie ciało, bo powiedziały to usta Pana».

Nawoływania proroków mają pobudzić lud do współdziałania z Panem, który jest jego jedynym wyzwolicielem.

Jak zauważa jeden z egzegetów, Benito Marconcini: Współdziałanie człowieka, oparte na odwadze, zaufaniu i otwartości, spowoduje pojawienie się tej Bożej obecności, promiennej i pełnej blasku, która jest nazwana „chwałą”.

Pan, dostrzegając przygnębienie ludu, które symbolizuje usychająca trawa i więdnący kwiat, jeszcze głośniej i z całkowitą odwagą poleca wołać podniesionym głosem do zmiażdżonych niewolą Izraelitów:

Głos się odzywa: «Wołaj!» - I rzekłem: Co mam wołać? - «Wszelkie ciało to jakby trawa, a cały wdzięk jego jest niby kwiat polny. Trawa usycha, więdnie kwiat, gdy na nie wiatr Pana powieje. Prawdziwie trawą jest naród. Trawa usycha, więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na wieki». Wstąpże na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny w Syjonie! Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: „Oto wasz Bóg!” Oto Pan, Bóg, przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata».

Niewiele, poza głoszonym Słowem, dostrzegają wygnańcy. Jednak siła nadziei i nowego pocieszenia pojawi się tylko po przyjęciu Słów Jahwe. One trwają na wieki i nie zawiodą tych, którzy je przyjmują i – bez względu na okoliczności – w swym sercu zachowają.

Człowiek uczestniczy w mocy słowa Bożego poprzez słuchanie go. Powoduje ono zawsze jakąś rzeczywistą zmianę sytuacji, o ile spotkało się z uwagą, z wiernym zrozumieniem, przełożeniem na praktykę.

Prawdziwe słuchanie zakłada wybór między zwracającymi uwagę ludzkimi zabezpieczeniami, wyolbrzymianymi przez propagandę, oraz pokorną ofertą słowa Bożego, które kryje swoją moc w ubóstwie wiary i umyka jasnym sprawdzianom ludzkim (Benito Marconcini).

Jak przyjmuję pokorną ofertę Słowa Bożego?

Na ile usiłuję dotrzeć do Pana, który przemawia do mnie w Dobrym Słowie i na ile wnikam w nie?

Jakie przełożenie na moje życie znalazło ostatnio Słowo Pana?

Jezus, gromadząc wokół siebie uczniów, opowiada im przypowieść o pasterzu poszukującym zagubionej owcy.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały.»

W przypowieści urzeka poświęcenie i oddanie, z jakim pasterz zabiega o jedną zabłąkaną owcę. Szokujące z pewnością jest to, że zostawia on wielką ilość owiec, aby odnaleźć jedną. Jednak w rzeczywistości zagrożenia życia kalkulacje i chłodne obliczenia odchodzą na dalszy plan. W takiej sytuacji reakcja serca mądrego miłością jest silniejszym nakazem, niż cokolwiek innego.

Jezus, oddając swoje życie, objawia taką właśnie nieobliczalną miłość. W Nim, w Jego niestrudzonych wędrówkach i poszukiwaniach człowieka, Ojciec Niebieski najpełniej ukazuje, jak zależy Mu na każdym z nas. Szczególnie na małym, pogubionym i zalęknionym sercu, które, oddalone od innych, nie potrafi się samo pozbierać i ożywić nową nadzieją.

«Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych».

Tylko Pan potrafi skutecznie przemówić do serca i pocieszyć je nadzieją.

I mówi. Teraz też.

Dlaczego to rozważanie Dobrego Słowa nie miałoby być poszukiwaniem Twego serca?

Pozdrawiam w Panu!

Ks. Leszek Starczewski