Radość spotkania
Pnp 2,8-14; Ps 33; Łk 1,39-45
Pan nie tylko zapowiada swoje przyjście, ale rzeczywiście przychodzi. Nie kryje się jedynie w pięknie brzmiących proroctwach czy wezwaniach do czujnego oczekiwania, ale spełnia je i pozwala doświadczać radości z tego, że właśnie przyszedł i jest już obecny. Najmocniej zbliżają do Pana i pozwalają Go rozpoznać wiara, nadzieja i miłość. Przez nie pozwala On człowiekowi żyć swoim życiem. Najważniejsza z nich jest i pozostanie miłość, bez której postawę czujności szybko zniekształci znużenie. Miłość wyraża się nie tylko w słowach, ale przekłada się na konkretne czyny.
Maryja, Matka Pana, ujęta działaniem Świętego Ducha i niosąca w sobie poczęte Jego mocą Dziecię, wybiera się z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy, do krewnej Elżbiety. Po co?
Śpieszmy się kochać ludzi – pisał ks. Jan Twardowski i tymi słowami śmiało możemy skomentować zachowanie Maryi.
Radość ze spotkania Pana, którego przez wiarę przyjęła do swego serca, niesie w konkretnej posłudze swej krewnej Elżbiecie, podeszłej w latach i także oczekującej dziecka.
Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twojego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana».
Moc Świętego Ducha i tajemnica, którą nosi w sobie Maryja, oddziaływają na Jej krewną. Zresztą sama Elżbieta, a wcześniej poruszone z radości spotkania dzieciątko w jej łonie, rozpoznają w Maryi Matkę przychodzącego z Nią Pana. Błogosławieństwa, jakie wypowiada nad Maryją jej krewna, to ważny moment w życiu obu kobiet. To – jakby nie było – także pierwsze spotkanie Jana Chrzciciela i Jezusa.
Obydwie Matki doświadczają tajemniczego działania Pana, który przecież w trosce o swój lud przez Nie także śpieszy z pomocą światu, w którym realizuje swój plan zbawienia. W tym zwykłym, a zarazem pełnym niezwykłości spotkaniu, uwalnia się radość z tak żywej obecności Boga w codziennych zmaganiach z życiem. Prawdziwie spotkany Pan prowadzi do spotkania się ludzi między sobą. Maryja – jak wita Ją Elżbieta – jest błogosławioną, bo naprawdę uwierzyła, że spełnią się Słowa Pana.
Na ile biorę pod uwagę prawdę, że rozważając Pismo Święte, wchodzę w klimat żywej obecności Pana, który oczekuje także ode mnie wiary, że Jego Słowa spełnią się w moim życiu?
Co robię, aby stosować w konkretnych zachowaniach wskazania, jakich mi dostarcza mądrość biblijna?
Jaki czyn, z natchnienia Słowa Bożego, udało mi się ostatnio spełnić?
Oblubienica z księgi Pieśni nad Pieśniami, cała drżąca wręcz z miłości, w oczekiwaniach na swego Oblubieńca podejmuje wewnętrzny wysiłek, aby uciszyć i wyczulić serce, wyczuwające biegnącego już ku niej miłego. Tu wymagana jest rzeczywiście niezwykła wrażliwość i skupienie, aby usłyszeć i rozpoznać Ukochanego, który tak zdecydowanie, ale jednocześnie z wielkim taktem i delikatnością chce do niej przybyć.
Cicho! Ukochany mój! Oto on! Oto nadchodzi! Biegnie przez góry, skacze po pagórkach. Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia. Oto stoi za naszym murem, patrzy przez okno, zagląda przez kraty.
Wypowiadane przez zakochanych słowa nie mają w sobie nic z nachalności, ale utkane są z czułych przynagleń serca, które nie potrafi niejako powstrzymać tętniącej radością miłości.
Miły mój odzywa się i mówi do mnie: «Powstań, przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź! Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł. Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic, i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie. Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną».
Właściwie cały świat, z pięknem budzącej się wiosny, towarzyszy spotkaniu, które ma rozpocząć wspólną wędrówkę, i ożywia je. Oblubieniec niestrudzenie maluje piękne obrazy silnej życiem przyrody i w tych klimatach zachęca Oblubienicę do wyjścia z ukrycia, do dialogu i ukazania pełnej wdzięku twarzy.
«Powstań, przyjaciółko moja, piękna moja, i pójdź! Gołąbko moja, ukryta w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku».
Czas oczekiwania się wypełnił. Nastąpiło tak bardzo upragnione spotkanie, które ma rozpocząć pełne przeżywanie miłości przez oboje. Warto zauważyć, że Oblubienica ukryta w zagłębieniach skały, w szczelinach przepaści, jest przynaglana i zapraszana do wyjścia, a nie zmuszana do natychmiastowego opuszczenia ich.
Oczywiście w symbolicznych obrazach Oblubieńca i Oblubienicy kryje się Chrystus i Jego Kościół, a w nim zażyła i pełna ujmującej miłości relacja Jezusa do ludzkiego serca. Przychodzi On – jak zauważa święty Jan Apostoł i Ewangelista w Apokalipsie – i mówi:
Oto stoję u drzwi i kołaczę jeśli kto usłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną (Ap 3,20).
Pragnienia, w których Kościół przywołuje, wygląda i oczekuje Pana, wzmacnia działanie Świętego Ducha. On – zgodnie ze słowami jednej z modlitw eucharystycznych – dalej prowadzi Jego dzieło na świecie i dopełnia wszelkiego uświęcenia.
To w Jego mocy wyznawcy Pana mają odwagę wołać i zachęcać się nawzajem do wyrażania Mu pragnień i przynagleń serca:
A Duch i Oblubienica mówią: „Przyjdź!” A kto słyszy, niech powie: „Przyjdź!” (Ap 22,17).
Śmiałość, której dodaje nam działający w Kościele Duch Święty, czerpiemy ze Słów natchnionych przecież także Jego mocą:
Oto przyjdę niebawem i mam ze sobą zapłatę: oddam każdemu według jego pracy (…).
„Zaiste, przyjdę niebawem”. Amen. Przyjdź, Panie Jezu! (Ap 22,12. 20b).
Nie ma szans na inną, poza życiem w Panu, przyszłość. Wszystkie wydarzenia, wcześniej czy później, nabierają sensu tylko w odniesieniu do Niego. Potrzebujemy wiary w to, że i w naszym życiu spełniają się Słowa, które tak obficie Pan do nas kieruje. W serdecznej zażyłości z Nim, w pogłębionej i otwartej na działanie Świętego Ducha modlitwie, mamy ciągle możliwość odkrywania Jego życia w nas. Tu także wzbudza w nas natchnienia i daje odwagę do podejmowania czynów, przez które śpieszy On z pomocą ludziom potrzebującym nas.
Pan nas zachęca do duchowego zmagania, swoistego wybrania się z pośpiechem w góry, aby pokonywać gołosłowne chrześcijaństwo konkretnymi czynami, inspirowanymi miłością. Pan i od nas oczekuje wyjścia z zagłębień skał i szczelin przepaści naszego egoizmu, bezlitosnych zniechęceń i paraliżującego strachu do wspartego mocą Jego Ducha, odważnego życia.
Jak wyglądają końcowe dni tegorocznego Adwentu w moim życiu?
Na ile moje serce zostało ożywione w wierze Słowem od Pana?
Co czynię, aby konkretnymi czynami wskazywać na Chrystusa działającego w codziennym życiu i przybliżać Go innym?
Komu i w jaki sposób udało mi się zanieść choć trochę radości z mojego życia w Panu?
Panie Jezu, który chcesz, aby świat rozpoznawał Twoją obecność w konkretach życia, ożywiaj w nas swoim Świętym Duchem chęci i pomóż nam przekładać je na widzialne czyny miłości świadczone spotykanym ludziom. Daj, abyśmy potrafili zauważać tych, którym chcesz przez nas okazywać Twoje zatroskanie i serce.
Maryjo, wypraszaj nam wiarę w to, że spełniają się Słowa wypowiadane przez Pana.
Z Panem –
ks. Leszek Starczewski