Pan daje siłę
Pan jest konsekwentny w swej miłości. Zdecydowanie wkracza z darem łaski do ludu, który nabył, o który się troszczy, który pielęgnuje. Jego konsekwencja i miłość przybierają różne formy oddziaływania na ludzkie serca. Jest to błogosławieństwo wyrażone w darze ziemi, czynienia jej sobie poddaną, w darze mieszkania w Ziemi Obiecanej. Ale Jego miłość wyraża się również przez to, że Pan Bóg upomina. Nieraz bardzo zdecydowanie i bardzo mocno oddziałuje swoją miłością na ludzkie serca, które zamykają się i chcą zawłaszczyć bogactwo i błogosławieństwo dla siebie. Nie chcą go przekazywać dalej, nie chcą oddawać chwały Bogu za to, co od Niego otrzymują.
Dzisiaj jesteśmy świadkami niezwykłego spotkania prostego człowieka, który zostaje oderwany od trzody, wyrwany z naturalnego środowiska, jakim było przycinanie sykomór, człowieka o imieniu Amos, który staje się prorokiem na kilka dni, tygodni, może miesiąc. Spotyka się on z wykształconym kapłanem, odpowiedzialnym za głoszenie Słowa, składanie ofiar, reprezentowanie Boga na ziemi. Ci dwaj ludzie spotykają się nie tyle po to, aby ubogacić się wzajemnie, aby wymienić się doświadczeniem Pana, ile po to, aby w tym spotkaniu nastąpił sąd, oddzielenie dobra od zła.
Amazjasz, kapłan z Betel, posłał do Jeroboama, króla izraelskiego, aby mu powiedzieć: «Spiskuje przeciw tobie Amos pośród domu Izraela. Nie może ziemia znieść wszystkich mów jego, gdyż tak rzekł Amos: "Od miecza umrze Jeroboam i Izrael będzie uprowadzony ze swojej ziemi"».
Amazjasz nie wypełnia swojego powołania. Nie jest oddany sercem Panu. Oddaje się doczesnym korzyściom. Jest zausznikiem króla. Podpowiada mu tylko to, co sprawia, że król go utrzymuje, że pozwala mu piastować funkcje, czerpać z nich profity, natomiast nie głosi on Słowa Pana. Kiedy dowiaduje się, że Amos idzie, aby przedstawić w imieniu Pana proroctwo niekorzystne dla całego narodu izraelskiego, Amazjasz namawia Jeroboama przeciwko Amosowi. Kiedy dochodzi do wspomnianego spotkania, Amazjasz nie przyjmuje proroka jako posłańca Bożego, tylko mówi: «"Widzący", czyli właśnie: proroku, idź, uciekaj sobie do ziemi Judy. I tam jedz chleb, i tam prorokuj. A w Betel więcej nie prorokuj, bo jest ono królewską świątynią i królewską budowlą». To tak, jakby prosty człowiek, ze słomą w butach, wszedł na dwór prezydenta i mówił mu o tym, że źle postępuje. Jak będzie przyjęty? Tak, jak Amos – idź sobie stąd. To nie jest miejsce dla ciebie. Wchodzisz w królewskie bramy, do królewskiej świątyni. Idź sobie stąd.
Amos wie, kto go przysłał i to go trzyma. Nie zważa na to, że został zaatakowany, że za wysokie progi na jego nogi. Staje pokornie wobec wezwania Pana. «Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem uczniem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i Pan rzekł do mnie: "Idź, prorokuj do narodu mego izraelskiego"».
Świadomość posłania i wybrania przez Pana jest większa od ludzkich przeciwności. Im więcej, drogie siostry i drodzy bracia, mamy w sobie tej świadomości, że jesteśmy strzeżeni przez Pana i posłani przez Pana, tym mocniej stąpamy po różnych drogach i tym mocniej stąpamy po ziemi, która cała należy do Pana. Czy to są królewskie budowle, czy to jest ruina, jakaś chatka, ubogi dom – gdziekolwiek jesteśmy, stąpamy po ziemi Pana. Czy jesteśmy w kraju, czy za granicą – cała ziemia należy do Pana i świadomość Jego obecności sprawia, że cała ziemia jest nasza, bo cała ziemia jest Pana, a my jesteśmy w Panu.
Amos nie przeraża się przeciwnościami, bo ma rozbudzoną świadomość obecności Pana, która zwyciężyła wszystko. Amos mówi: Tyś mówił, Amazjaszu: "Nie prorokuj przeciwko Izraelowi ani nie przepowiadaj przeciwko domowi Izaaka". Urządziliśmy sobie wszystko, a ty nam burzysz plany... Dlatego tak rzekł Pan: "Żona twoja będzie nierządnicą w mieście. Będzie prostytutką w mieście. Mocne słowa... Synowie zaś i córki twoje od miecza poginą. Klęska totalna. Nie będziesz miał radości swoich oczu. Nie będziesz miał potomstwa. Ziemię twoją sznurem podzielą. Podzielą między siebie twoje bogactwo, to, czym się chełpisz. Zabiorą ci wszystko. Ty umrzesz na ziemi nieczystej, a Izrael zostanie ze swej ziemi uprowadzony"».
Bardzo mocne słowa. Bardzo mocna wizja. Trzeba Bogu dziękować, że daje mocne Słowo. Trzeba tym Słowem się przejąć i błagać Pana, żeby nami wstrząsnął w sytuacjach, kiedy wydaje się nam, że jesteśmy najlepsi, kiedy zaślepia nas grzech czy myślenie o sobie jako o kimś lepszym od innych. I Pan Bóg wstrząśnie. Uderzy z takiego miejsca, z którego najmniej się wstrząsu oczekuje. Nieraz w taki sposób, jakiego nie planowaliśmy. To ty mi to powiedziałaś? Jak mogłaś?... Z tej strony się tego dowiaduję... Tak. Musi nas uszczypnąć coś w punkcie, w którym coś nas jeszcze rusza. Nie w tym, w którym chcielibyśmy wstrząs przyjąć. Dlatego bardzo ważna jest czujność. Amazjasz nie ma czujności, dlatego dostaje Słowo, które go miażdży.
Słowo Pana, Jego przykazania, są doskonałe i pokrzepiają duszę, świadectwo Pana niezawodne, bo Pan jest konsekwentny, zdecydowany. Uczy prostaczka mądrości. Prostego Amosa nauczył mądrości. Amos ją przekazuje. Jego słuszne nakazy radują serce. Życie w Panu raduje serce. Nie zniewala go. Zniewalają nałogi, przywiązanie do bogactwa, do tego, co przemija. Natomiast nakazy Pana radują serce, przykazanie Pana olśniewa oczy. Widać po oczach, że ktoś jest z Panem. Można w nich wyczytać, że jest blisko Pana. Bojaźń Pana jest szczera. Zachowanie człowieka, który żyje w przyjaźni z Panem, jest szczere. Trwa na wieki Jego bojaźń. Sądy Pana prawdziwe, a wszystkie razem słuszne, cenniejsze nad złoto, nad złoto najczystsze. Dla Amosa nad złoto cenniejsze było to, aby być wiernym Panu. Słodsze od miodu płynącego z plastra.
Bóg chce jednać grzeszny świat ze sobą. Chciał pojednać Amazjasza, ale Amazjasz Nim wzgardził. Ileż razy można wzgardzić Słowem Pana? Ileż razy można źle potraktować Dobre Słowo, które w miarę codziennie przychodzi i które jest codziennie dostępne, nawet jeśli nie otrzymujemy propozycji rozważań? Ileż razy można poczytać to za spam, za niepotrzebną reklamę jakiegoś akwizytora, który przyszedł i rzucił pod drzwiami ulotki? Ileż razy tak traktujemy Słowo Pana – jak ogłoszenie z Media Markt, z Tesco, nawet gorzej. A Pan do nas mówi. A Pan chce, abyśmy się Jego Słowem przejęli – nie pognębili. Bo Jego słuszne nakazy radują serce. Jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy. Pan chce, abyśmy się tym przejęli, abyśmy uciekli od paraliżu, którym jest grzech, wybór tego, co nas zniewala.
Dzisiejsza Ewangelia pokazuje nam człowieka zniewolonego niemocą, sparaliżowanego. Widzimy, że przynoszą Jezusowi paralityka leżącego na łożu. A Jezus widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy». Widzi wiarę. Jezus dostrzega okruch wiary nawet w człowieku, który sparaliżował się głupotą swojego wysokiego mniemania o sobie. Jezus dostrzega więcej niż paraliż.
Uczeni widzą tylko zewnętrzną stronę. Pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w Piśmie: «On bluźni». Przecież tylko Bóg może odpuszczać grzechy – powie w innej relacji Marek. Jak można dostrzec coś więcej niż to, co my widzimy?
A Jezus, znając ich myśli, rzekł: «Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach? Cóż bowiem jest łatwiej powiedzieć: "Odpuszczają ci się twoje grzechy", czy też powiedzieć: "Wstań i chodź"?
Co jest łatwiej powiedzieć tobie: nie grzesz, żyj normalnie, czy wstań i chodź? Grzech sprawia, że żyjesz nienormalnie, a nie to, że traktujesz świat w kategoriach: grzech i nie-grzech. To, że patrzysz na świat oczami Bożymi, wcale nie czyni cię kimś nienormalnym. Właśnie normalny jesteś, jak patrzysz na świat oczami Bożymi. «Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów», żebyście nie zapomnieli, że są na ziemi środki do tego, żeby uwalniać człowieka z jego paraliżu, różnych paraliżów grzechów, rzekł do paralityka: «Wstań, weź swoje łoże i idź do domu». On posłusznie wstaje i idzie do domu.
A tłumy ogarnął lęk na ten widok i wielbiły Boga, który takiej mocy udzielił ludziom. Rzeczywiście doświadczenie wyzwolenia człowieka, doświadczenie Pana, który przychodzi na przykład podczas modlitwy uwielbienia czy w dobrze przeżytym spotkaniu z Nim w Słowie, może budzić lęk. Jakże nie wystraszyć się takiego bogactwa, jakie Pan Bóg daje... Kiedyś jedna osoba przyszła po modlitwie uwielbienia Pana i powiedziała, że się boi, co z tym dalej będzie. Doświadczyła takiej bliskości Pana. Odpowiedziałem, że to dobrze, że się boi, bo przypomina to sytuację, kiedy ktoś otrzymałby kilka miliardów euro i miałby je przechować w swoim domu. Kto by się nie bał tego, co z tym bogactwem zrobić... Ale jak słyszymy od kilku dni – czemu tak bojaźliwi jesteście, małej wiary?... Nie bójcie się. Nie lękajcie się. Jeżeli Bóg dał takie bogactwo, to dał też sposoby, aby tym bogactwem się dzielić. Bać się powinniśmy wtedy, gdybyśmy chcieli to zatrzymać dla siebie jak Amazjasz. Ale Pan daje siłę, aby wyjść z paraliżu strachu, by się nie dać sparaliżować, wprowadzić w mroczny i ślepy zaułek, ale aby się tym dzielić. Sposób na to, aby się nie bać tego, jak blisko jest Pan to dzielenie się radością swojej wiary, dzielenie się doświadczeniami cierpienia. Nie jesteś sam, drogi bracie i droga siostro. Pan jest z tobą.
Pozdrawiam – dość słonecznie – w mocy Miłości Pana.
Ksiądz Leszek.