Duch dotyka realiów
Chwała Ci, Panie, że Twoje Słowo dotyka realiów życia. Nie jest mydleniem oczu i odciąganiem serca od tego, co niesie codzienność, ale w codzienność najskuteczniej wprowadza. Chwała Ci, Panie, że mocą Świętego Ducha chcesz dotykać serc tych, którzy z pokorą zbliżają się do Twojego Słowa i którzy chcą Ciebie w tym Słowie rozpoznać.
Pan przychodzi w realiach. Dziś kreśli te realia przez proroka Ozeasza. Kreśli je nie tylko od strony negatywnej, mówiąc, że Izrael stracił wierność i jego serce jest pogubione, ale kreśli od tej strony, która ukazuje, co jest dalej, jaki jest następny krok. To takie wychylenie się Pana Boga zza zakrętu i pokazanie dalszej drogi.
Wróć, Izraelu, do Pana Boga twojego, upadłeś bowiem przez własną twą winę. Wróć, Izraelu. Nie udawaj, że sobie poradzisz. Nie udawaj, że masz najlepszy sposób na własne serce. Zabierzcie ze sobą słowa, te, które wypowiadaliście na modlitwie i nawróćcie się do Pana. Mówcie do Niego: „Przebacz nam całą naszą winę”. Uznaj swój grzech, uznaj swoją przemądrzałość, uznaj swoje błędy, uznaj to, że szukałeś pomocy tam, gdzie jej nie ma: Asyria nie może nas zbawić, nie chcemy już wsiadać na konie. Nie chcemy się zbroić we własnym zakresie ani też mówić «nasz Boże» do dzieła rąk naszych. Nie chcemy mówić, że najświetniejszy plan na życie, to jest nasz plan. U Ciebie bowiem znajdzie litość sierota. Jesteśmy jak sieroty, ilekroć przeholujemy z inwestycjami we własne pomysły. Pan Bóg pragnie, abyśmy działali w oparciu o własny rozum, bo On jest realistą, ale chce też, aby to rozeznanie ciągle było konsultowane z Nim. Dlatego że w nas często budzi się niewierność. W nas często budzi się to, co pod pozorem dobra prześlizguje się i wkrada ze złem. Grabi nas. Pan sam przejmuje ster, dotykając ludzkiego serca, mówiąc mu: Uznaj to, że się pogubiłeś, człowieku. Dodaje: Uleczę ich niewierność i umiłuję z serca, bo gniew mój odwrócił się od nich. Marnotrawny uznaje swoją niewierność. Nie – Pan mi wybaczy, bo to jest Jego zawód...
Stanę się jakby rosą dla Izraela, orzeźwię znękane dziedzictwo. Rozkwitnie jak lilia, będzie pięknym kwiatem. Rozkwitnie. I jak topola rozpuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle, będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń Libanu. Będzie czuć, że to człowiek Boży, że to naród Boży, że to plan Boży. I wrócą znowu, by usiąść w mym cieniu, by odpocząć, po to, by zboża uprawiać, winnice sadzić, by rozwijało się ich życie, by rzeczywiście rośli. Nie tyle we własnych oczach i własnych planach, ale Tego, który ich najpiękniej pielęgnuje.
Ja go wysłuchuję i Ja nań spoglądam, Ja jestem jak cyprys zielony i Mnie zawdzięcza swój owoc. Dlatego wróć, Izraelu, uznaj grzech, wołaj: „Przebacz!” Uleczę cię. Rozkwitniesz. Wyposażę we wszystko, co ci jest potrzebne do tego, abyś prawdziwe szczęście osiągał – nie osiągnął od pstryka-elektryka... Mnie zawdzięczasz swój owoc, bo ja na ciebie spoglądam, wysłuchuję. Jestem blisko ciebie. Co ty masz jeszcze wspólnego z bożkami?
To Słowo jest mocno realne i dotyka rzeczywistości. Każdy z nas, drogie siostry i drodzy bracia, winien tę niewierność w sobie rozpoznać, niewierność ostatniego dnia, tygodnia, miesiąca... Rozpoznać w świetle działania Świętego Ducha, który – przypomnijmy – nie przechodzi po to, aby nam nawrzucać, nawtykać, wypunktować nas, i zostawić – radź sobie teraz, zapłacz się na śmierć w kaplicy, w domu, pod kołdrą, gdziekolwiek – ale przychodzi po to, by ukazać dalszą perspektywę.
I wraz z psalmistą warto wołać: Zmiłuj się nade mną..., obmyj..., zgładź..., oczyść z tego, co jest dalekie od Twojego Serca. Masz upodobanie w ukrytej prawdzie. Wiesz, że tak najgłębiej, to pragnę być blisko Ciebie... Ale nie daj, abym w tej ukrytej prawdzie pozostał. Wydobądź mnie. Naucz mnie tajemnicy mądrości. Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha. Nie odrzucaj mnie od swego oblicza i nie odbieraj mi Świętego Ducha swego. Przywróć mi radość z Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ofiarnym, abym szedł dalej. Nie obraził się na to, co mi się nie udało, na mój grzech, ale szedł dalej.
Realia są aż tak wyraziste i tak mocne, że Chrystus posyłając apostołów – tak, jak Ojciec posyłał proroków – bardzo mocno kreśli przed nimi wizję tego, co ich czeka: Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie. Apostołowie mieli wchodzić w miejsca prawdziwego zapotrzebowania na Boże Słowo, pamiętając, że trzeba się mieć na baczności przed ludźmi, bo będą was wydawać. Miejcie się na baczności przed ludźmi. Miej się na baczności przed sobą samym. Nie wierz sobie, nie ufaj sobie, bo sam z rąk się sobie wywiniesz... Pan jest Tym, który ma moc nad nami. W prawdziwym zbliżeniu się Pana do ciebie szukaj motywacji do życia. Często nawet we własnym domu jej nie znajdziesz... Ale ilekroć przyjdą prześladowania – nie martwcie się. Nie pozwólcie sobie na zamartwianie się. Nie będziecie pozostawieni sami, bo zostanie wam dane nawet to, co macie mówić. Ale w tym momencie, w który się to będzie działo. Nie tydzień wcześniej, żeby sobie spokojnie tydzień przeżyć. W momencie akcji będzie podpowiedziane. Tu ufność jest potrzebna. Kto wytrwa do końca, do tego momentu, kiedy będą prześladowania, ten będzie zbawiony. Będzie miał w sobie ożywcze działanie Ducha – tak mocne, tak silne, że tej mowie nie sprzeciwi się nikt. A nawet jak się sprzeciwi, to na własną zgubę.
Panie dziękujemy Ci za ten realizm. Dziękujemy Ci, że Duch Święty nas wszystkiego nauczy. Przypomina nam wszystko, co mówisz. Daj, abyśmy przejmowali styl życia, który nam pokazałeś, bo wtedy rzeczywiście Duch Święty wszystkiego nas nauczy. Przypomni nam to, co poznajemy, co rozważamy – również w Dobrym Słowie.
Pozdrawiam w Mocy Pana – ksiądz Leszek.