Pan nie przyszedł, by zabawiać
Chrystus nie przyszedł na świat po to, aby go zabawiać, ale aby go zbawić. Z całą dawką życzliwości i miłości, z jaką zwraca się do nas każdego dnia, niestrudzenie i wciąż przypomina o tym, że najbardziej zależy Mu na naszych sercach. Nawet, kiedy w swoich mowach, kazaniach, homiliach dobiera słowa, które są trudne i które zaczynają się – tak, jak w dzisiejszej Ewangelii – od wyrazu biada, to przemawia przez Niego ta sama miłość, życzliwość i bardzo przychylne nastawienie.
Jesteśmy świadkami sytuacji, kiedy to Jezus począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało. Przychodzi do miejscowości będących świadkami ogromnych dokonań, cudów, wskrzeszeń, fantastycznego podejścia do chorych i cierpiących. Miasta te, mimo tak wielkich znaków, nie nawróciły się. Nie przejęły stylu życia, stylu myślenia, postępowania, zaprezentowanego przez Chrystusa.
Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Biada! Nie jest z tobą dobrze, Korozain! Nie jest z tobą dobrze, Betsaido! Ten wyrzut nie zawiera w sobie złośliwości czy przekleństwa, a tym bardziej potępienia. Jego celem jest wstrząśnięcie tymi, którzy dalej patrzą i czekają – trudno powiedzieć, na co: na kolejny cud, znak, efekt, jakiś błysk, jakąś zabawę...
Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam. Chrystus nie przebiera w słowach. Posługuje się obrazami, które dla każdego Izraelity są jasne i zdecydowane. Nie byłoby zniszczeń – choćby Sodomy czy Gomory – gdyby w nich pojawił się Chrystus i dokonywał tego, czego dokonuje wędrując teraz po Palestynie.
A ty, Kafarnaum, szczególnie uprzywilejowane – jeżeli chodzi o działanie Jezusa – czy aż do nieba masz być wyniesione? Czy trzeba cię rozpieszczać, znowu spełniać twoje kaprysy? Znowu coś wymyślić dla siebie, żeby cię łaskawie zaciekawić? Aż do Otchłani zejdziesz. Gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie.
Mocne słowa. Dobrze, że one padają z ust Chrystusa. Dobrze, że wypowiada je do nas. Dobrze, że słyszymy je w liturgii Kościoła. Dobrze, że, drogie siostry i drodzy bracia, docierają one do naszych serc. Dobrze, że słyszymy słowo biada z ust umiłowanego Pana. Tego Pana, który przelewa swoją Krew. Tego Pana, który dźwiga Krzyż. Tego Pana, który zauważa każdego człowieka i tego Pana, który oddaje życie.
Te słowa nie mogą nie paść, jeżeli się kocha. Jeżeli ktoś kocha, to takich słów również używa. Przypomnijmy – nie jest ich celem potępienie, nie jest ich celem jakiekolwiek przygnębienie ludzkiego serca, człowieka. Nie jest ich celem ośmieszenie nas, czy powiedzenie: do tej pory wszystko się układało, ale teraz powiem ci prawdę – nie nadajesz się do niczego, zmarnowałaś/zmarnowałeś wszystko. Nie! Ich celem jest wywołanie wstrząsu i jeszcze baczniejszej uwagi. Licz się ze słowami Chrystusa i z cudami, których dokonuje pośród ciebie. Z małymi cudami, z małymi znakami, których doświadczasz. Przyjmuj je z ogromną pokorą, z ogromnym szacunkiem. Nie bój się wierzyć, że w drobnych rzeczach kryje się wielka miłość. Nie bój się przyjmować uwag streszczających się w słowach: biada tobie. Nie bój się czerpać nadziei z tych słów.
Nie zawsze słowa Pana niosące pokrzepienie – choćby nawet w tym sformułowaniu: biada – są przyjmowane tak, jak powinny, czyli z pokorą. I to jest problem. Problem zaczyna się wtedy, kiedy nie pozwalamy zwrócić sobie uwagi. Problem zaczyna się wtedy, gdy twierdzimy, że do wszystkich te słowa pasują, tylko nie do mnie.
Nie zapomnę sytuacji, o której opowiadał mi jeden z kolegów księży. Po dość mocnym, zdecydowanym kazaniu, nawiązującym do pewnych niesnasek panujących w wiosce, przyszła jedna pani i powiedziała: „Ale ksiądz dogadał tej mojej sąsiadce.” No właśnie, czy tu chodzi o sąsiadkę? Czy tu chodzi o dogadanie komuś? Czy to nie ja jestem odbiorcą Dobrego Słowa? Czy to nie ja powinienem wziąć do siebie te Słowa? Nie po to, by się pognębić, ale po to, by sobą wstrząsnąć i powiedzieć: Uważaj! Kto stoi – powie św. Paweł – niech uważa, by nie upadł. Pilnujmy się! Nie dajmy się rozpieścić i nie czekajmy na nową zabawę z Panem!
Taką zabawę z Panem podejmuje, niestety, król Achaz. Przypomnijmy, że Izrael – umiłowany naród – jest podzielony na dwa królestwa. Pierwsze to królestwo Judy, na czele którego stoi wspomniany Achaz. Drugie to królestwo Izraela, na czele którego stoi Pekach. Są jeszcze państwa znajdujące się obok – Syria i Asyria.
Spróbuję teraz nie zamerdać, a przedstawić to najprościej, jak się da . Otóż królestwo Judy ma być wciągnięte do koalicji politycznej, jaka nawiązuje się między Izraelem a Syrią. Izrael i Syria planują zawiązanie koalicji przeciwko wzrastającej potędze Asyrii. Pragną mieć za koalicjanta również króla Achaza. On nie chce na to przystać. Boi się. Myśli o odwrotnej koalicji – planuje właśnie sprzymierzyć się z Asyrią, chce z nią wejść w układ. W momencie, kiedy król Achaz sprzeciwia się temu, królowie Izraela i Syrii postanawiają siłą wciągnąć go do koalicji. Nie ukrywajmy – wkraczamy teraz na teren polityki. Ale nie zapomnijmy: tam, gdzie jest człowiek, zawsze pojawi się Bóg. Nawet, gdyby były to tereny polityki.
Wiadomość o wkroczeniu króla Syrii i króla Izraela na teren Efraima zostaje przyniesiona do domu Dawida, czyli królowi Achazowi. Jak reaguje król? – Wówczas zadrżało serce króla i serce ludu jego, jak drżą drzewa w lesie od wichru. Rzeczywiście, wstrząs totalny, zagrożenie totalne.
Król postanawia wyruszyć, aby zobaczyć, jak radzi sobie Jerozolima, jak trzymają się obmurowania świętego miasta. W tym momencie wkracza w akcję Pan. Pan rzekł do Izajasza: Wyjdźże naprzeciw Achaza, ty i twój synek, Szear-Jaszub, na koniec kanału Wyższej Sadzawki – tam, gdzie uzbrojenia wodne są najmocniejsze – i powiedz do niego: "Uważaj, bądź spokojny, nie bój się. Niech twoje serce nie słabnie z powodu tych dwóch niedopałków dymiących głowni, z powodu zaciekłości Resina, Syryjczyków i syna Remaliasza: dlatego że Syryjczycy, Efraim i syn Remaliasza postanowili twą zgubę, mówiąc: Wtargnijmy do Judy, przeraźmy ją i podbijmy dla siebie, a królem nad nią ustanowimy syna Tabeela. Tak mówi Pan Bóg: Nic z tego, nie stanie się tak! Bo stolicą Syrii jest Damaszek, a głową Damaszku Resin; i stolicą Efraima jest Samaria, a głową Samarii syn Remaliasza; ale jeszcze sześćdziesiąt pięć lat, a Efraim, zdruzgotany, przestanie być narodem.
Pan Bóg wkracza po to, by powiedzieć, że – w tak skomplikowanej rzeczywistości, w zagrożeniu, które jest pod murami, w strachu, który śpi w naszym sercu, drzemie w naszych myślach – On jest Panem! Uważaj, bądź spokojny, nie bój się. Niech twoje serce nie słabnie z powodu tych niedopałków, z powodu tych strachów, tych przeszkód, z powodu komplikacji, które przeżywasz. Nie bój się! To jest przesłanie Pana! Oni kombinują, ale to jest nic w porównaniu z moją potęgą. Nie jest twoim bogiem strach, komplikacje, problemy, które przeżywasz. Nie bój się! Jeżeli nie uwierzysz, to wtedy rzeczywiście się nie ostoisz.
Pan posyła swoje słowo, ale Achaz zacznie się nim bawić, o czym będzie można się przekonać z dalszej lektury Księgi proroka Izajasza, kiedy to Izajasz jeszcze raz zostanie posłany, żeby Achaz mógł nawet prosić o znak od Pana, że Pan Bóg rzeczywiście go zabezpiecza i ochroni. Jednak Achaz przyjmuje inną postawę.
Jaką postawę przyjmę ja, jeżeli Pan dziś mówi do mnie bardzo wyraźnie, że Bóg swoje miasto umacnia na wieki. Miasto, mieszkanie, czyli moje serce, mnie. Pan jest wielki i godzien wielkiej chwały w mieście, którym jest moje serce. Mieszka w Nim Bóg. Nawet, gdyby się połączyli królowie i wspólnie natarli, nawet, gdyby wzmogły się wokół mnie przeciwności, to Bóg jest Panem mojego życia. Sytuacja jest niezwykle trudna i skomplikowana, ale na pewno niepozbawiona tego, co najważniejsze, czyli zachęty do wiary. Bez wiary nie damy rady przeżyć trudnych doświadczeń. Bez wiary po prostu się wykończymy.
Przypomnijmy słowa papieża Benedykta XVI wypowiedziane w Częstochowie podczas tegorocznej pielgrzymki: Wiara jest darem danym przy chrzcie, który umożliwia nam spotkanie z Bogiem. Bóg skrywa się w tajemnicy. Usiłowanie zrozumienia Go oznaczałoby próbę zamknięcie Go w naszych pojęciach i w naszej wiedzy. A to ostatecznie prowadziłoby do utracenia Go. Poprzez wiarę zaś możemy przebić się przez pojęcia, nawet pojęcia teologiczne, i dotknąć Boga Żywego. A Bóg, gdy już Go dotkniemy, natychmiast udziela nam swojej Mocy. Gdy powierzamy się Żywemu Bogu, gdy z pokorą umysłu uciekamy się do Niego, przenika nas wewnątrz jakby niewidoczny strumień życia Bożego. Jak ważne jest, byśmy wierzyli w moc wiary, w możliwość nawiązania dzięki niej bezpośredniej więzi z Żywym Bogiem, i byśmy w sposób świadomy zadbali o rozwój naszej wiary, aby ona rzeczywiście przenikała wszystkie nasze postawy, myśli, działania i zamierzenia. Wiara jest obecna nie tylko w nastrojach i przeżyciach religijnych, ale przede wszystkim w myśleniu i działaniu, w codziennej pracy, w zmaganiu się z sobą, w życiu wspólnotowym, w apostolstwie, ponieważ sprawia ona, że nasze życie przeniknięte jest Mocą samego Boga. I zdanie, które najbardziej mnie urzekło: Wiara zawsze może doprowadzić nas na nowo do Boga. Nawet, gdy wyrządza nam krzywdę nasz własny grzech.
Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój. Wobec tak wielkich tajemnic, jakimi są posyłanie słowa, posyłanie Mocy Ducha, posyłanie Miłości, która potrafi ożywić, potrzebujemy pokornej wiary.
Na koniec jeszcze słowa, które nieco wkraczają na grunt polityki – słowa Benedykta XVI, wypowiedziane 16. lipca w czasie modlitwy Anioł Pański: Prosimy Maryję, Królową Pokoju, aby wyprosiła u Boga podstawowy dar zgody, sprowadzając rządzących polityków na drogę rozsądku i stwarzając nowe możliwości dialogu i porozumienia. W tym celu wzywam kościoły lokalne do specjalnej modlitwy w intencji pokoju w Ziemi Świętej, na całym Bliskim Wschodzie.
Pan nie przyszedł po to, by mnie zabawiać, ale by mnie zbawiać. Jeżeli nie uwierzę, nie ostoję się.
Panie, dziękujemy Ci, że posyłasz Słowo, które budzi wiarę. Pozwól nam uwierzyć na nowo, bo dałeś nowy dzień.
Pozdrawiam – ksiądz Leszek.