Miara wyznaczona złu
Pan Bóg wyznacza miarę pojawiania się zła w świecie. Panuje nad tym i należy to do Jego obowiązków wypływających z miłości. Konsekwentnie prowadzi dzieje zbawienia nawet wówczas, kiedy wydaje się, że mówić o zbawieniu znaczy ośmieszać się.
Dziś prorok Izajasz podejmuje w imieniu Boga Słowo, które tłumaczy rzeczywistość wyznaczania miary złu pojawiającemu się w dziejach świata i człowieka. Dotyka spraw najbardziej bliskich sercu umiłowanego ludu – królestwo Judy przeżywa oblężenie. Jest w mocy zapalczywości wojsk asyryjskich.
Asyryjczycy wobec królestwa Judy zachowują się bezwzględnie. Nie tylko zresztą wobec tego królestwa. Asyria podbija coraz to nowe państwa, wprowadza terror, niszczy kult poszczególnych narodów, a w królestwie Judy dochodzi nawet do momentów, że Asyria porównuje Boga Jahwe z innymi bóstwami, ośmieszając Go.
Królestwo Judy przeżywa ograbienie i doszczętne złupienie. Izajasz zauważa, że jest ono rzucone na zdeptanie, jak błoto na ulicach. Królestwo Judy zostaje zmieszane z błotem, zdeptane. Umiłowany lud zrezygnował z poszukiwań Boga, z prawdziwej relacji z Nim, przekładającej się nie tylko na modlitwy, ale również wyrażającej się we właściwym odniesieniu do drugiego człowieka. Izrael – umiłowany lud – znajduje się w sytuacji rzeczywiście katastroficznej. Asyria coraz mocniej daje znać o sobie. Staje się coraz bardziej krnąbrna i bezwzględna wobec bezbronnych.
Pan przemawia: Ach, ten Asyryjczyk, rózga mego gniewu i bicz w mocy mej zapalczywości! Posyłam go przeciw narodowi bezbożnemu, przykazuję mu o ludzie, na który się zawziąłem: żeby ograbił i złupił doszczętnie, by rzucił go na zdeptanie, jak błoto na ulicach. Lecz on nie tak będzie mniemał i serce jego nie tak będzie rozumiało; bo w jego umyśle plan zniszczenia i wycięcia w pień narodów bez liku. Pan daje znak potwierdzający, że nawet taka bezwzględna potęga, jak Asyria, jest pod Jego Mocą, jest z Jego dopustu, znajduje się w kręgu działania Jego Opatrzności.
Asyria nie odczytała swojej roli jako misji wymierzenia kary ludowi, który odwrócił się od Boga. Odczytała zdarzenia jako zachętę do grabieży, do zawłaszczania terenów, czynienia z ludzi niewolników, poniżania ich. Pan przemawia: Dosyć! Kończy się ten czas! „Czy się wynosi piła ponad tracza? Jak gdyby bicz chciał wywijać tym, który go unosi, i jak gdyby pręt chciał podnosić tego, który nie jest z drewna”. Przeto Pan, Bóg Zastępów, Bóg wszelkich narodów, Bóg każdego rytmu, każdego uderzenia serca, jakie się pojawiło, pojawia i pojawi się jeszcze na świecie, czuwa nad wszystkim, ześle wycieńczenie na jego tuszę. Faktem historycznym będzie to, że pod murami świętego miasta – pod murami Jeruzalem – wojska asyryjskie, po rozbiciu obozu, przeżyją atak zarazy, która je stamtąd wycofa.
Jest wyznaczona miara złu, poniżeniu, zdeptaniu, zmieszaniu z błotem, jakie przychodzi przeżywać umiłowanemu ludowi.
W takich sytuacjach – przeżywania najgłębszego poniżenia, wyobcowania we własnym sercu, własnym otoczeniu, środowisku, domu – człowiek czuje się zdeptany i ma prawo wówczas pytać, ma prawo wołać. Ma nawet prawo posunąć się do tego, żeby w ucisku, którego doświadcza, mówić: Pan tego nie widzi, nie dostrzega tego Bóg Jakuba. Ale to nie jest wyłączne, jedyne prawo. To nie jest ostatnie zdanie, jakie zostanie wypowiedziane. Ból trzeba wyrazić. Ból trzeba przeżywać. Bólu nie wolno udawać. Ale bólem nie wolno zamykać sobie ust! Ból nie ma ostatniego zdania do powiedzenia i zło nie ma ostatniego słowa do wyrażenia.
Depczą Twój lud, o Panie, uciskają Twoje dziedzictwo, mordują wdowę i przybysza, zabijają sieroty. Zrozumcie to – powie bardzo zdecydowanie i ostro psalmista – głupcy w narodzie, kiedy zmądrzejecie, bezrozumni? Czy rzeczywiście ból ma wami rządzić? Czy rzeczywiście tak niemądrzy jesteście, że wierzycie w to, iż jest ktoś ponad Pana? Czy nie usłyszy Ten, który ucho wszczepił, Ten, który stworzył oko, nie zobaczy? Czy nie ukarze Ten, który napomina ludy, który ludzi naucza mądrości?
Doświadczenie błota nie jest doświadczeniem odepchnięcia. Pan nie odpycha ludu wybranego. Doświadczenie bólu, który wydaje się mieć nieskończone rozmiary, nie jest doświadczeniem porzucenia. Pan bowiem nie odpycha swego ludu – mówi psalmista. Nie porzuca swojego dziedzictwa. Sąd zwróci się ku sprawiedliwości, pójdą za nią wszyscy ludzie prawego serca.
Jest wyznaczona miara złu. Jest wyznaczona godzina działania zniechęcenia. Jest. Pan o tym mówi. Asyryjczyk jest rózgą, biczem w Jego ręku. Z Jego dopuszczenia się to dzieje. Trudno w to wierzyć. Trudno przyjąć – kiedy człowiek przeżywa moment zdeptania, zmieszania z błotem, wyniszczenia, klęski, zniechęcenia – że rzeczywiście to ma sens, że coś z tego będzie.
Jakiej prostoty serca potrzeba, jakiej prostej wiary, żeby uwierzyć Panu w takich warunkach…? Ale jeżeli mamy Mu wierzyć, to w tych warunkach w sposób szczególny, w sposób wyjątkowy. To jest przywilej. Bardzo trudny przywilej – wierzyć w takich warunkach. Ojcze, daj mi Ducha, bym z wdzięcznością przyjął każde upokorzenie i przeciwności, które przychodzą do mnie – śpiewa Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej. Jakiej prostoty serca trzeba, żeby nie tylko to wyśpiewać , ale to przeżywać?
Taką prostotę serca wysławia dziś Jezus. W takiej prostocie serca rozraduje się Syn Boży. Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Dziękuję Ci, Ojcze, że kombinatorzy, cwaniacy, są pozbawieni prostoty serca, że sami się na nią zamknęli. Tak, dziękuję Ci za to, że nie cwaniactwo, nie kombinatorstwo rządzi, ale prosty odruch serca jest w stanie zapanować nad wnętrzem człowieka i wprowadzić w nie pokój. Tak, Ojcze, Ty masz taki gust! Twoje upodobanie jest w prostocie serca – w prostych odruchach serca.
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój – mówi Jezus – Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Tylko Jezus, tylko On jest Panem! Nawet, gdy Jego wygląd jest zmasakrowany, nawet, kiedy zmieszany jest z błotem, nawet, kiedy twarz ma oszpeconą moim grzechem, powrót do Niego jest powrotem, który wyzwala. Pokorne trwanie przy Nim, znoszenie przykrości przy Panu, wyzwala nową siłę. Z tego musi być dobro!
Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” poruszał wiele trudnych kwestii. Między innymi wystąpienie hitleryzmu w dziejach ludzkości i pojawienie się totalitaryzmu komunistycznego. W pewnym momencie dzieli się taką refleksją: Po zakończeniu wojny myślałem sobie: Pan Bóg dał hitleryzmowi dwanaście lat egzystencji i po dwunastu latach system ten się zawalił. Widocznie taka była miara, jaką Opatrzność Boża wyznaczyła temu szaleństwu. Prawdę mówiąc to było nie tylko szaleństwo, to było bestialstwo. A więc Opatrzność Boża wymierzyła temu bestialstwu tylko dwanaście lat.
Miara wyznaczona złu, miara wyznaczona mieszaniu z błotem… Jest taka miara! Jakież wyzwalające, jakież poruszające ludzkie serca jest Słowo, które nam o tym przypomina. Nie bój się, droga siostro i drogi bracie, wierzyć w warunkach, w których wiara wydaje się być kompletnym fiaskiem. Nie bój się być prosty sercem. Nie bój się lgnąć sercem do Pana wówczas, kiedy wydaje się, że cwaniacy i kombinatorzy lepiej na tym wyjdą niż ty. Nie opuści Pan swojego ludu. Pan nie odrzuca ludu wybranego. Nawet na myśl Mu nie przyjdzie, żeby o tobie zapomnieć.
Pozdrawiam w Mocy troski Pana o nas – ksiądz Leszek.