Najlepsze ciągle przed nami
1 Kor 15.12-20; Ps 17; Łk 8,1-3
Pośród przygnębiających okoliczności życia trudno jest uchwycić się czegoś, co mogłoby nieść nadzieję. Każdy, kto chciałby w sytuacji przeżywanych klęsk, dramatów i rozczarowań, zaserwować krzepiące słowo, brany jest pod niezwykle wnikliwą obserwację przez tego, kto doświadcza bólu i wspomnianego przygnębienia.
Tak właśnie – wnikliwie i czujnie – chce być odbierane przez ludzkie serce posyłane przez Pana Słowo, które przypomina i jednocześnie ukierunkowuje nasze spojrzenie w najwłaściwszą ze stron, czyli w stronę życia wiecznego.
Święty Paweł podejmuje w kręgu wspólnoty korynckiej temat życia wiecznego, temat zmartwychwstania, wykazując w kilku punktach sens przepowiadania, opartego właśnie na zmartwychwstaniu.
Jeżeli głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara.
Koryntianie nie pojmują prawdy o powszechnym zmartwychwstaniu, wręcz ją odrzucają, twierdząc, że go nie ma.. Tymczasem święty Paweł jednoznacznie chce rozprawić się z tego typu poglądami – które zatruwają wspólnotę – przedstawiając argumentację opartą właśnie na życiu objawionym przez Chrystusa.
Jeżeli patrzymy na nasze przygnębienia, na nasze smutki i różnego rodzaju zmagania z życiem bez odniesienia do zmartwychwstania, to poszerzamy grono tych, którzy infekują, zarażają wspólnotę – tak jak infekowali, zarażali wspólnotę Koryntianie. Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Jeżeli nie zmartwychwstał, to daremna jest nasza wiara i aż dotąd pozostajemy w swoich grzechach – mówi święty Paweł.
Bez zmartwychwstania, bez odniesienia do zmartwychwstania, czyli do zwycięstwa odniesionego nad słabością, grzechem i śmiercią, każdy podejmowany wysiłek, trud poznawania swojego miejsca w świecie i celu własnego życia, jest daremny. Jedynym światłem, które w codziennym zabieganiu naszego życia ukazuje jego właściwy sens, jest właśnie światło wiary – wiary w Zmartwychwstałego. To On jest sensem, celem, odniesieniem do życia. Wiara w zmartwychwstanie nie odrywa od codzienności, ale właśnie w tej codzienności pozwala jak najmocniej funkcjonować. Jesteśmy w drodze do pełni zbawienia, jesteśmy niejako pielgrzymami. Nie mamy tu stałego mieszkania i nie powinniśmy – o czym przypomina święty Paweł – tylko w tym życiu w Chrystusie nadziei pokładać. To nie jest wszystko, co Bóg ma nam do zaoferowania. To jest etap do tego, czym Pan Bóg chce nas zaskakiwać w wieczności, czyli do życia wiecznego.
Gdybyśmy tylko w tym życiu w Chrystusie pokładali nadzieję, to bylibyśmy bardziej od innych ludzi godni politowania. Czymże byłoby działanie Jezusa, Jego życie i cierpienie, gdyby brakło zmartwychwstania? To jest najpoważniejszy brak, jaki mógłby przydarzyć się dziejom świata i historii poszczególnych ludzi. Właśnie zmartwychwstanie, życie wieczne, nadaje sens naszym zmaganiom z codziennością.
Gdy zmartwychwstanę, będę widział Boga. Rozważ, Panie, słuszną sprawę, usłysz moje wołanie, wysłuchaj modlitwy moich warg nieobłudnych. Wołam do Ciebie, bo Ty mnie, Boże, wysłuchasz; nakłoń ku mnie Twe ucho, usłysz moje słowo.
Okaż przedziwne miłosierdzie Twoje, Zbawco tych, co się chronią przed wrogiem pod Twoją prawicą. Strzeż mnie jak źrenicy oka, ukryj mnie w cieniu Twych skrzydeł. A ja w sprawiedliwości ujrzę Twe oblicze, ze snu powstając, nasycę się Twym widokiem.
Poznając po części to, co się dzieje, a często doświadczając ogromnych zagrożeń wrogich sił, o których mówi psalmista, człowiek nie znajduje innego oparcia, jak tylko w Bogu, i to Bogu, który nie przychodzi po to, by docześnie pocieszać i podnosić na duchu, ale przychodzi po to, by mocą życia wiecznego nadawać sens zmaganiom ze światem. Oczywiście świat i całość doczesnych zabiegów są potrzebne – tak jak potrzebne było to, aby wokół Chrystusa znajdowały się osoby, które mogły Mu usługiwać ze swojego mienia, z pracy swoich rąk, doczesnego trudu.
Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. Jest zajęty ukazywaniem działania Boga. Chce dotrzeć z Dobrym Słowem i mocą niosącą zdrowie do tych, którzy na to czekają. Było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia.
Doczesność też jest potrzebna. To nie jest tak, że mamy nią gardzić. Trzeba mieć do niej właściwą relację – to znaczy, mamy w perspektywie życia wiecznego patrzeć na to, co w doczesności staje się moimi zajęciami, obowiązkami. Jedna z modlitw mówi: Przemień, Panie, naszą pracę i nasz trud, w wieczność. Żeby to była dla nas doczesna i wieczna korzyść – korzyść, która w pełni objawia się w życiu wiecznym, w przebywaniu z Tobą w wieczności.
Droga siostro i drogi bracie, warto przypatrzeć się i przysłuchać swojemu sercu. Warto zapytać: Do kogo właściwie jest ono przywiązane? Warto zapytać: Na ile biorę pod uwagę to, że w tym życiu nie wszystko jestem w stanie zrobić, załatwić, spełnić? Najlepsze jeszcze przede mną. Przede mną właśnie dar życia wiecznego, do którego wzywa mnie Chrystus. On zmartwychwstał, a my – zjednoczeni z Nim od sakramentu chrztu – także zmartwychwstaniemy.
Panie, który chcesz, abyśmy zmartwychwstali do życia wiecznego, Ty oddałeś swoje życie, aby ominęło nas zmartwychwstanie do potępienia. Zechciej działaniem swojego Ducha pomóc nam tak używać spraw i rzeczy doczesnych, i tak angażować się w doczesność, aby nigdy nie przesłoniło nam to blasku bijącego ze zmartwychwstania. Dotknij nas Duchem Twojej miłości, abyśmy w Jego mocy potrafili odważnie kroczyć do Domu Ojca.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek Starczewski