Zdecydowanie ku Bogu
Hi 9,1-12.14-16; Ps 88; Łk 9,57-62
Hiob nie daje za wygraną myślom w nim się budzącym. Każdą z nich podejmuje i stara się wyrazić, dopasowując do sytuacji, w której jest. Otoczony gronem różnych osób mówiących do niego – zmiażdżonego cierpieniem – podejmuje własną ocenę rzeczywistości. Z tego, co słyszy i czego doświadcza, próbuje wydobyć jakiś sens. Nie ustępuje z dialogów, nie rezygnuje z nich, mocno i zdecydowanie szukając sensu tego, co go spotkało.
Dziś słyszymy, jak przyznaje rację swoim przyjaciołom w kwestii swoistego dochodzenia do prawdy wobec Boga.
Czy człowiek jest prawy przed Bogiem? Gdyby się ktoś z Nim prawował, nie odpowie raz jeden na tysiąc. Umysł to mądry, a siła potężna. Któż Mu przeciwny nie padnie? W mgnieniu oka On przesunie góry i zniesie je w swoim gniewie, On ziemię poruszy w posadach: i poczną trzeszczeć jej słupy. On słońcu zabroni świecić, na gwiazdy pieczęć nałoży. On sam rozciąga niebiosa, kroczy po morskich głębinach.
Hiob zauważa niezwykłą potęgę i mądrość Boga, wobec którego wszystkie te żale z serca wypływają. Dostrzega ogromną przepaść, dzielącą człowieka i Boga – przepaść, którą w tym momencie bardzo mocno wyraża ból i cierpienie. Zdaje sobie sprawę, że prawowanie się z Bogiem czy szukanie argumentów, które miałyby wykazać słuszność własnych racji, jest skazane na przegraną. Ale chce wyrazić ból. Pragnie nazwać to, co wystąpiło w jego małym świecie – w świecie cierpienia i doświadczeń odbierających mu chęć do życia. Jego mały świat runął. Staje wobec Boga, który stworzył Niedźwiedzicę, Oriona, Plejady i Strefy Południa. Ten mały świat woła do dużego świata.
On czyni cuda niezbadane, nikt nie zliczy Jego dziwów – mówi Hiob. Nie widzę Go, chociaż przechodzi: mija, a dostrzec nie mogę. Kto Mu zabroni, choć zniszczy? Kto zdoła powiedzieć: Co robisz? Jakże ja zdołam z Nim mówić? Dobiorę wyrazów właściwych? Choć słuszność mam, nie odpowiadam i tylko błagam o litość. Proszę Go, by się odezwał, a nie mam pewności, że słucha.
Walka z bólem i z rysującym się czy kształtującym przed nim obrazem pewnego stanu odwrócenia się Boga, jest przez Hioba podejmowana. On rzeczywiście idzie dalej. On naprawdę chce dotrzeć do źródła. Idzie pod prąd.
Moja modlitwa niech dotrze do Ciebie – mówi psalmista, korespondując z wołaniem Hioba. Każdego dnia wołam do Ciebie, Panie, ręce do ciebie wyciągam. Czy uczynisz cud dla umarłych? Czy wstaną cienie, żeby Ciebie wielbić? Czy w grobach sławi się Twoją łaskę, a wierność Twoją w miejscu zagłady? Czy Twoje cuda widzi się w ciemnościach, a sprawiedliwość w krainie zapomnienia?
Otoczony doświadczeniami, które jawią się jako jeden wielki mrok, które pozbawiają go chęci do życia – czy uczynisz cud dla umarłych? Czy w grobach sławi się Twoją łaskę? – psalmista kieruje niezwykle mocno wołania i modlitwy do Pana: Wołam do Ciebie, Panie, niech nad ranem dotrze do Ciebie moja modlitwa. Czemu odrzucasz mnie, Panie, i ukrywasz swoje oblicze przede mną? Czemu, dlaczego? Tysiące, miliardy pytań, które na ziemi się pojawiły i niewykluczone, że jeszcze się pojawią...
Mały świat, który runął, woła do świata, który istnieje – woła do Stwórcy wszystkiego. Bóg, który zdaje się nie odpowiadać, jest Bogiem najmocniej zaangażowanym w tę rzeczywistość bólu. W Chrystusie ukazującym Oblicze Boga, odkrywającym Oblicze Boga przed ludźmi, odnajdujemy odpowiedź Ojca na wołanie człowieka. To właśnie Chrystus ukazał Oblicze Boga. Doświadczył cierpienia, zmiażdżenia śmiercią. I to właśnie Chrystus jest odpowiedzią Boga na tyle cierpień, na tyle dlaczego? wypowiedzianych w dziejach świata. Tylko w Chrystusie – zmiażdżonym, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym – człowiek odnajduje odpowiedzi na te pytania. Tylko w Nim. Tylko.
Gdy Jezus zdecydowanie zmierza ku Jerozolimie, aby w dopełniającym się czasie Jego przejścia z tego świata objawić moc Ojca, pojawiają się wokół Niego śmiałkowie, którzy zafascynowani stylem przepowiadania i życia, chcą iść za Nim. Odnotuje to ewangelista Łukasz: Gdy Jezus z uczniami szedł drogą, ktoś powiedział do Niego: «Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!» Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć».
Otwartość na wezwanie, otwartość na Chrystusa i chęć kroczenia za Nim, jest decyzją związaną z wieloma wyrzeczeniami, która rzeczywiście wymaga postawy niezwykłej otwartości. Chrystus nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. Znajdzie takie miejsce tylko na krzyżu.
Do tych, którzy chcą iść za Nim, Jezus mówi otwarcie o tym, którędy przebiega Jego droga, jak wyglądają Jego ślady. Sam też niejako prowokuje, woła do innych: Pójdź za Mną! Człowiek słyszący to – jeden z tych, do których wezwanie dotarło – odpowiada: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca! Odparł mu: «Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże!»
W pierwszym momencie po odczytaniu tego tekstu polecenie Chrystusa wydaje się wstrząsające, ale przecież nie ma spraw ważniejszych niż działanie Boga w świecie. Nie ma takich spraw. Grzebanie umarłych jest w świetle wiary niczym innym, jak oddawaniem ziemi ciała, które z tej ziemi powstało. Jest to zasiew nieśmiertelności, zasiew zmartwychwstania. To ziarno obumiera i rodzi się do nowego życia właśnie dzięki Chrystusowi, który już w tej chwili mówi, aby idąc za Nim, ustawiać w życiu priorytety, aby idąc za Nim, nie zapomnieć o tym, co jest najważniejsze. Głoś królestwo Boże. Głoś działanie Boga, które również obejmie to, co w tej chwili wydaje ci się rzeczą najważniejszą, co wydaje się nieraz sprawą niezmiernie miażdżącą –jak właśnie śmierć, pogrzeb.
Jeszcze inny rzekł: «Panie, chcę pójść za Tobą, ale pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu!» Jezus ustawia bardzo zdecydowanie i konkretnie priorytety, które trzeba wybrać, idąc za Nim. Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego.
Jezus oczekuje zdecydowanych postaw, domaga się pójścia pod prąd. Mamy prawo w tym pójściu, chodzeniu za Chrystusem, wyrażać to, jak my to widzimy. Ale to, jak my postrzegamy rzeczywistość, nie jest jej pełnym obrazem. Pełnym obrazem rzeczywistości, jedyną rzeczywistością, jest Jezus Chrystus.
Droga siostro i drogi bracie, nie ustawajmy w dążeniu do Niego. Słuchajmy, jakie ma wymagania i kroczmy za Nim, nie zapominając o tym, że na to się narodził, na to przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie, aby posłać nam Ducha prawdy, który w nas wyzwala siły i energie potrzebne do tego, aby dojść do Domu Niebieskiego Ojca po śladach, które zostawia Jezus Chrystus. Idziemy dalej. Idziemy dalej! Patrzmy na Jezusa, który w wierze nam przewodzi i ją wydoskonala.
Pozdrawiam –
ksiądz Leszek